No to może i ja opiszę nasz wielki dzień.
Cofnijmy się jednak do dnia poprzedniego.
Jest czwartek 04 grudnia. Rano pojechaliśmy z psem do weterynarza, bo spuchł mu pyszczek w drodze powrotnej kupiliśmy prezent dla teściowej z okazji imienin. Tak nam zeszło przedpołudnie. Po powrocie do domu zabrałam się za smażenie naleśników, bo miałam nadzienie do Buriata. Około 16 przyjechała do nas teściowa zjedliśmy wspólnie obiad wypiliśmy kawę. Już wtedy czułam twardnienie brzucha, ale nie robiło to na mnie wrażenia, gdyż skurcze miałam od dwóch tygodni. Wieczorkiem sprawdziłam torbę do szpitala dopakowałam ostatnie rzeczy. Byłam już w 42 tygodniu ciąży i na drugi dzień rano miałam się zgłosić na porodówkę w celu wywołania porodu.
Wieczorem M skoczył do wypożyczalni po film i po kurczaka z Kfc dla mnie wiedziałam, że może to już ostatnia okazja zjeść Fast food
![Rofl2 :rofl2: :rofl2:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/rofl.gif)
Leżeliśmy sobie przed telewizorem i oglądaliśmy film ( tak na marginesie był to thriller) ja zajadałam się kurczakiem popijałam go Colą. Około 22 stwierdziłam, że brzuch twardnieje mi jakby regularnie, więc zaczęliśmy liczyć. Skurcze pojawiały się co 8 minut i trwały 30-40 sekund. Nie były jednak jakoś specjalnie bolesne. Około 24 powiedziałam M, aby się położył, bo to pewnie jeszcze nie to.
Ja też próbowałam się zdrzemnąć, ale z przejęcia nie dałam rady. Tak więc wędrowałam sobie po pokoju, piłam herbatę i oglądałam TV. O godzinie 1 musiałam szybciutko udać się do toalety, gdzie organizm postanowił pozbyć się balastu. Wtedy też odeszło mi trochę śluzu podbarwionego krwią. Wtedy już byłam pewna, że to To!!!!! Nie chciałam budzić M, bo wiedziałam, że to jeszcze może potrwać. Nalałam sobie wodę do wanny, kąpiel bardzo mnie rozluźniła. Około 3 skurcze były na tyle niemiłe, że w ich czasie musiałam sobie postękać. Mój pies zaczął się bać , gdy stękałam więc zamknęłam go w sypialni z M.
Po 4 już naprawdę bolało, patrzyłam na zegarek i czekałam aż będzie 6. Wtedy chciałam zadzwonić do mojej położnej. Wiedziałam, że ma od 7 dyżur, więc o 6 już nie śpi.
Wzięłam jeszcze jedną kąpiel i po 5 obudziłam M. M zrobił mi herbatkę sobie kawę i potem pojechał odwieźć psa do mojej mamy.
Gdy go nie było bolało mnie coraz bardziej skurcze były już co 5 minut. Potem jednak się przekonałam, że to nie był ból
![Zaskoczona(y) :baffled: :baffled:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/baffled5wh.gif)
Po 6 wyszliśmy z domu, wzięłam jeszcze ze sobą worek foliowy, aby położyć na siedzeniu w aucie. Bałam się, że mi wody odejdą. W aucie było mi strasznie niewygodnie, w czasie skurczu stękałam a M zamiast na drogę patrzył na mnie. Starałam się więc być cicho, bo jeszcze tego brakowało, abyśmy mieli wypadek.
Przed 7 byliśmy w szpitalu na Izbie Przyjęć. Na szczęście w bazie danych już byłam, więc formalności trwały króciutko. Od razu zaprowadzono nas na porodówkę. W czasie skurczów musiałam stawać, więc droga troszkę nam zajęła.
Na górze już była p Krysia( moja położna). Umieściła nas w Sali do porodów rodzinnych, takiej lepszej z łazienką,
M tam został a ja poszłam na lewatywę. Wcześniej p Krysia mnie zbadała. Myślałam, że będą co najmniej 3 centymetry a tam o zgrozo 1 palec!!!!
![szok :szok: :szok:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/shocked.gif)
No ładnie załamałam się, bo jeżeli teraz mnie już boli to, co będzie potem? Położna zrobiła mi jeszcze lewatywę, ale z takiej małej wlewki i troszkę podgoliła miejsce ewentualnego nacięcia.
Potem wróciłam do naszej salki. Gdy lewatywa zaczęła działać, myślałam, że mi brzuch pęknie nie wiedziałam, czy boli mnie skurcz, czy tyłek. W każdym razie jak zasiadłam na kibelku nie było siły, aby mnie z niego ściągnąć. Po jakimś bliżej nieokreślonym czasie M mnie przekonał do opuszczenie „ tronu” wzięłam prysznic i pojawiła się lekarka dyżurna zbadała mnie a tam nadal 1 palec
![Wściekła(y) :angry: :angry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/angry.gif)
. Podłączyli mnie do ktg skurcze ładnie się pisały 60-80%, ja już zaczynałam cicho pokrzykiwać w czasie skurczu. Pod koniec już sama chciałam się odłączyć, bo myślałam, że nie wytrzymam na leżąco.
Po ktg przyszła pani Krysia mnie zbadać i to dopiero było przeżycie. Badała mnie w czasie skurczu i zrobiła rozwarcie z 1 palca na 3cm. Potem mogłam już sobie spacerować. Pamiętam, że o 10 czułam się jeszcze w miarę znośnie, bo wysyłałam M po kawę i prosiłam, aby zadzwonił do teściowej.
Po 10 kolejne badanie w wykonaniu pani Krysi znowu ból taki, że nogi miałam prawie na suficie, ale po badaniu już 5 cm.
No i do tego momentu w miarę wszystko pamiętałam. Potem już dzięki mojemu M mogę odtworzyć bieg wypadków. Bolało mnie chyba bardzo, bo darłam się na całe gardło. W czasie skurczów łaziłam na czworakach. M podsuwał mi materac a ja i tak łaziłam po podłodze. Pomiędzy skurczami odpływałam w taki dziwny półsen. M chciał mi masować krzyże, więc mu się oberwało, bo krzyże mnie nie bolały. Dwa razy byłam w wannie z pierwszym razem trochę pomogło, ale za drugim razem woda mnie denerwowała. Do tego tak się rzucałam, że urwałam korek
![zawstydzony :zawstydzona/y: :zawstydzona/y:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/embarrassed.gif)
Oddychanie zupełnie mi nie wychodziło, ale krzyczenie to i owszem
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
. Co jakiś czas zaglądali do nas różni lekarze, aby sprawdzić co się dzieje. Na porodówce było 6 pacjentek, ale tylko mnie było słychać;-)
Pani Krysia przed 12 znowu mnie zbadała podała No-spę w tyłek, aby szyjka „ puściła”
Błagałam o jakieś znieczulenie, nawet usiłowałam na czworakach dotrzeć na korytarz i dalej do dyżurki aneztezjologów. Potem już tylko wołałam „błagam o anestezjologa”, albo „pani Krysiu ratunku”Tak się darłam, że w końcu przynieśli mi coś w kroplówce. Podobno miało to mi pomóc. Nie omieszkałam zauważyć, że jakieś do d...y mają te znieczulenia, bo nic nie pomaga. Potem się okazało, że dali mi zwykły Paracetamol
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
. Cały czas pytałam położnej ile jeszcze?
Mówiła, że koło 13 powinnam urodzić. Oczywiście nie wierzyłam. Byłam przekonana, że do wieczora będę się męczyć.
Pani Krysia pytała, czy czuję parcie. Ja już nie wiedziałam, co czuję. Teraz mam wrażenie, że bóle parte nałożyły mi się na zwykłe skurcze. O 12 30 kolejne badanie i Krysia stwierdza, że rodzimy. Jeszcze jeden skurcz na stojąco i na fotel. Niewiele już do mnie docierało. Gdy już miałam przeć nie wiedziałam, czy jest skurcz, czy nie ma, bo cały czas miałam uczucie rozpierania. Okazało się, że w tym samym czasie całkowite rozwarcie miała jeszcze jedna pacjentka. Kazali mi trochę poprzeć, aby sprawdzić, czy główka się obniża, czy może jeszcze mam wstać i pochodzić a odbiorą poród tej drugiej pani. Jak to usłyszałam tak poparłam, że główka znalazła się w kroczu. To było takie dziwne uczucie. Potem kazali mi przeć bardzo delikatnie i już łebek był na wierzchu . Przy następnym skurczu urodziły się ramionka i cała Ania. Niestety była okręcona 2 razy pępowiną i miała problem z oddychaniem, więc ją szybko odpępnili i zabrali . Dostała tlen i poszła godzinkę do inkubatora, aby się ogrzać. Wcześniej położyli mi ją na chwilkę na brzuchu.Popatrzyła na mnie tymi ciemnymi ślepkami jakby mówiła cześć już jestem
Po wyjściu Ani na świat poczułam straszną ulgę i jakoś nie mogłam uwierzyć, że nic nie boli.
Nastawiałam się jeszcze na niemiłe szycie a tu się okazuje, że nie było nacięcia i trzeba nałożyć tylko jeden szew na małe pęknięcie.
Najdziwniejsze jest to, że po porodzie nic mnie nie bolało i miałam tyle siły, że sama zeszłam z fotela porodowego wzięłam prysznic i potem przeszłam na położnictwo.
Po porodzie spędziliśmy jeszcze na porodówce 4 godzinki, bo czekaliśmy na miejsce na położnictwie. Po znajomości dostaliśmy salę w odremontowanym skrzydle .Pełen luksus łóżka na pilota, łazienka, TV.
Już po kilkunastu minutach po porodzie stwierdziłam, że mogę rodzić jeszcze raz, czyli chyba nie bolało aż tak bardzo. Najgorzej było pomiędzy 11 a 12 30 czyli raptem 1,5 godzinki.Nie wiem tylko, czy uszy personelu to przetrzymają.
Najdziwniejsze jest to, że nie zauważyłam odejścia wód. Podejrzewamy, że odeszły w czasie hegaru. Bo przecież nie wyparowały
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)