A bo z facetow takie histeryki ! Ja moze nawet i ochote czasem mam, za to przyjemnosc jakas mniejsza... ;/ Nie wiem co jest grane, ale dzisiaj moze wlasnie na mala satysfakcje focha mam strasznego i nerwy jakies... A czy libido wroci ? Hmmm.. tez slyszalam, ze rzadko wraca, ze to pozniej juz jest inaczej... Ze nie to samo...
reklama
Sorki, że post pod postem, ale ten wczesniejszy jest sprzed 2 tygodni!
A chcę podjąć dosyć wazny temat, z zapytaniem do kobitek, które już mają dziecko.
Moja znajoma ostatnio urodziła dziecko, teraz zmaga się z deprechą poporodową. Ja niestety należę do ludzi, którzy łatwo popadaja w takie rzeczy. Nawet teraz, w ciąży, jak już tak baardzo się źle czułam łapało mnie coś jak deprecha. Dlatego bardzo boję się, że po urodzeniu też mnie dopadnie. Czy może któraś z Was ciężko przeszła ten okres? Czy można temu jakoś zapobiec? przygotować się? Czy się w ogóle da? Moja najstarsza sis ciężko to przeszła, nie mogła sobie trochę poradzić z tym, że nie ma nawet sekundy dla siebie, znów średnia sis w ogólę czegos takiego nie odczuwała.
Chociaż wiem jak wygląda życie z maluszkiem to bardzo się boję. Szczególnie, że ogólnie boję się zmian.
A chcę podjąć dosyć wazny temat, z zapytaniem do kobitek, które już mają dziecko.
Moja znajoma ostatnio urodziła dziecko, teraz zmaga się z deprechą poporodową. Ja niestety należę do ludzi, którzy łatwo popadaja w takie rzeczy. Nawet teraz, w ciąży, jak już tak baardzo się źle czułam łapało mnie coś jak deprecha. Dlatego bardzo boję się, że po urodzeniu też mnie dopadnie. Czy może któraś z Was ciężko przeszła ten okres? Czy można temu jakoś zapobiec? przygotować się? Czy się w ogóle da? Moja najstarsza sis ciężko to przeszła, nie mogła sobie trochę poradzić z tym, że nie ma nawet sekundy dla siebie, znów średnia sis w ogólę czegos takiego nie odczuwała.
Chociaż wiem jak wygląda życie z maluszkiem to bardzo się boję. Szczególnie, że ogólnie boję się zmian.
ann, ja może nie miałam jakieś ostrej fazy baby bluesa, ale rzeczywistość mnie zaskoczyła. Małżeństwo to żadna zmiana, dziecko to jest rewolucja. Ja źle znosiłam codzienną rutynę, pierwsze miesiące spędzone na wiecznym karmieniu itd. Karmienie polubiłam po 4-5 mies. chyba i z radością karmiłam do 13 mies. Wyjście do spożywczgo to była mega atrakcja, jak szłam SAMA. Ale moja córka była dzieckiem nieśpiącym w dzień, nie wiedziałam, co to drzemka w ciągu dnia, byłam mega zmęczona. Jak mąż przychodził z pracy padałam na nos. On mi oczywiście pomagał, ale do tej 18.00 wychodziłam z siebie.
Trzeba się przygotować do mega niewyspania, reszta jakoś pójdzie sama
Trzeba się przygotować do mega niewyspania, reszta jakoś pójdzie sama
No dokładnie - małżeństwo to żadna zmiana, nooo może nawet na lepsze hehee. Jestem przygotowana na ...w sumie na najgorsze, znając np. moje kolkujące siostrzenice hehe, ale nie wiem co na to moja psychika... nie będę owijać w bawełnę. zesrywam się ze strachu
Faktycznie taki rutynowy dzień z życia młodej matki moze ją wpędzić w depresję. Ja w zasadzie nie miałam, dużo M mi pomagał. Ponieważ Ada była w zasadzie butelkowa wstawaliśmy w nocy do niej na zmianę. Najbardziej mnie "bolało", ze nie mogłam karmić piersią. Dziecko moje nie chciało ssać piersi, było leniwe, wolało jak samo leci. Ale moja siostra miała depresję, nie chciała patrzeć na dziecko, było to u niej spowodowane ciężkim porodem
Mysza1984
lalllalalala ;-)
U mnie jakoś początkowo panowała ogromna radość z posiadania kruszynki, ale faktycznie ta rutyna mnie z czasem pogrążyła. W 6 m-cu odstawiłam Ninę od cycka, bo czułam się strasznie uwiązana. Później oczywiście żałowałam, ale nie udało mi się pobudzić laktacji...
Może jakby wśród znajomych było więcej dzieciatych rodzin, wszystko wyglądałoby inaczej. Niestety same parki albo wolni i denerwowało mnie ich siedzenie u nas do późnej nocy. M sobie spokojnie z nimi gadał a ja przy niani nasłuchiwałam, czy mała czasem nie płacze...
Różnie to może być...
Mam nadzieję, że depresja typowo poporodowa żadnej z nas nie dopadnie... A resztę trzeba sobie jakoś zorganizować ;-)
Może jakby wśród znajomych było więcej dzieciatych rodzin, wszystko wyglądałoby inaczej. Niestety same parki albo wolni i denerwowało mnie ich siedzenie u nas do późnej nocy. M sobie spokojnie z nimi gadał a ja przy niani nasłuchiwałam, czy mała czasem nie płacze...
Różnie to może być...
Mam nadzieję, że depresja typowo poporodowa żadnej z nas nie dopadnie... A resztę trzeba sobie jakoś zorganizować ;-)
tygryskowa
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 23 Kwiecień 2010
- Postów
- 1 635
Ann87, ja miałam baby blues tak 2-3 dni. Większość rzeczy robiłam sama. Mąż mi pomagał, ale to ja robiłam większość. Więc to mi dawało jakoś kopa bo wiedziałam, że muszę dać radę i dałam:-) Na pewno będzie dobrze, jak ktoś z rodziny oprócz męża pomoże Ci w pierwszych dniach z dzidzią. Najgorzej jak kobieta zostaje całkiem sama, bo to wpędza w depresję. Ja wracałam po 5,5 miesiącach do pracy, tak więc nie miałam problemu poczucia monotonii itd. Ja wręcz sobie chwalę możliwość pracy + opieki nad dzieckiem ponieważ i tak jestem z małym bardzo dużo, do tego dziecko ma kontakt z kimś poza mamą, no i oczywiście pieniądze;-) Mnie najbardziej dołował fakt, iż karmiłam piersią 2 miesiące i tylko wszędzie słyszałam docinki na ten temat, ludzie czasem nie rozumieją, że mogą być problemy z laktacją.
reklama
Ja pamiętam, że ja nie chciałam by mi nikt prócz męża pomagał, świetnie sobie sami radziliśmy. Nie stresowaliśmy się jak ktoś nam patrzył na ręce przy pierwszej kąpieli, czy karmię piersią czy nie. Dobrze, ze moja mama to zrozumiała i się nie wtrącała. Raz jedyny wypowiedziała swoje zdanie i to był jej pierwszy i ostatni raz Takze i tym razem ja nie chce nikogo w domu.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 61
- Wyświetleń
- 21 tys
- Odpowiedzi
- 51
- Wyświetleń
- 66 tys
Podziel się: