Witam:-)
Rodziłam w Narutowiczu 9.10 i był to czas kiedy był tam okropny tłok o odbierali nawet 12 porodów na dobę (właśnie 9.10 było 12 porodów) a i tak nie mogę narzekać na nic
Przyjechaliśmy tam około godziny 5 rano bo wody mi odeszły...przyjęli mnie ekspresowo i trafiłam na salę porodową (tą z kołem porodowym) jednak nic się nie ruszało, skurcze były minimalne więc przenieśli mnie na patologię bo mieli już dwie oczekujące kobiety u których akcja była bardziej rozkręcona niż u mnie
Około 15 przenieśli mnie znów na porodową bo skurcze miałam coraz mocniejsze ale rozwarcia brak...podali mi oksytocynę (oczywiście wcześniej zapytali o zgodę) i wysłali do wanny żeby zawalczyć o rozwarcie - przeleżałam w niej dobre kilka godzin a skurcze były coraz mocniejsze...w końcu jak już nie miałam siły mąż poszedł do położnej poprosić o znieczulenie - kobieta przyszła od razu, pobrała mi krew na badania i po pół godzinie wróciła z zamiarem robienia mi znieczulenia. Kiedy wyszłam z wanny i położyłam się żeby mi zrobili ZZO najpierw zbadały mi szyjkę i stwierdziły pełne rozwarcie (wanna zdziałała cuda:-)) i wtedy (przy 10 cm rozwarcia) dały mi wybór: albo biorę znieczulenie i akcja się opóźni i poród może potrwać jeszcze ze dwie godziny albo rodzimy od razu. Jak się można domyślać wybrałam drugą opcję bo chciałam to mieć już za sobą
po 30 min. parcia mała była już z nami
nie nacinali mi krocza - samo pękło minimalnie...potem dali mi małą na chwilkę i zabrali ją do ważenia, ubrali i zabrali do badań bo była wcześniakiem...
Po porodzie przez 3 dni leżałam razem z dwiema innymi dziewczynami na patologi bo na poprodowych nie było miejsc...wtedy pobyt w szpitalu był okropny bo nikt z patologii się nami nie interesował bo już urodziłyśmy a z porodówki też nikt nie przychodził bo o nas kompletnie zapominały...
Trzeciego dnia przenieśli mnie na salę poporodową - byłam załamana bo mała nie mogła się przyssać, była głodna, okazało się że ma żółtaczkę i jeszcze kilka innych podejrzeń...i sytuacja zmieniła się diametralnie - uzyskałam pomoc w przystawianiu do piersi, lekarze się nami interesowali, położne przychodziły nawet w nocy żeby sprawdzić czy wszystko w porządku
oczywiście było kilka kobietek "nie halo" - zarówno położnych jak i pielęgniarek od dzieci ale większość była super i można było liczyć na ich pomoc i zainteresowanie
te 5 dni na sali poporodowej (w sumie byłam 8 dni po porodzie w szpitalu bo mała była naświetlana) wspominam super...mała mimo że naświetlana cały czas była przy mnie
pani Beata Adamus - pediatra była szalenie miła i pomocna... przychodziła jak tylko otrzymywała wyniki badań żeby nam je przekazać, a jej podejście do dzieci - idealne!!
Podsumowując:
+ polecam szpital w 100% mimo że poród nie należał do najłatwiejszych a sam pobyt po porodzie trwał długo i dużo mogłam zaobserwować...
+ położne, lekarze, pielęgniarki w znacznej większości z powołania, bardzo pomocne i zyczliwe
+ ZZO na żądanie - mimo pełnego rozwarcia dali wybór mi a nie decydowali za mnie czy podać czy nie
+ poród rodzinny bezpłatny i możliwy bez wcześniejszego uprzedzania kogokolwiek - mąż był ze mną od początku do końca
+ sale porodowe - każda odnowiona, jednoosobowa, z łazienką, workiem sako, piłką, wanną z "bąbelkami", ja dodatkowo trafiłam do sali z kołem porodowym
+ sale poporodowe - mało tłoczne (ja byłam na 3-osobowej), z łazienką
+ dzieciaczki są cały czas z mamami (o ile nic się nie dzieje niepokojącego)
Jeśli macie jeszcze jakieś pytania to służę pomocą
Pozdrawiam:-)