Tak jak obiecałam teraz bardziej szczegółowo:
Od razu podkreślam każda historia jest indywidualna i wszystko zależy na kogo się trafi.
Do porodu pojechałam ze skurczami co 3 minuty o 4 w nocy byłam w szpitalu. Chciałam ZZO więc bałam się czekać za długo żeby nie było za późno. Jak się okazało rozwarcie dopiero na 3cm:/ Położna, która mnie prowadziła na oddział niezadowolona, że przyjechałam. Mimo, że na szkole rodzenia kazali jechać już przy skurczach co 5min, ale wiadomo noc po dyżurze, no nieważne. Położna która mnie przyjęła na oddziale bardzo miła. Blondynka, ok 30l Kasia albo Monika. Pozwoliła być w sali partnerowi i mamie. Niestety o 7 rano przychodzi kolejna zmiana. Jak zobaczyłam położną, to już wiedziałam, że stara rutyniara. O 8:00 byłam gotowa na ZZO i czekałam na anestezjologa. I tu się zaczął mój dramat. Anestezjolog miał obchód i czekałam na niego 1,5h. Do mniej więcej 9:00 pozostałam aktywna, później już nie miałam siły. W końcu przyszła przekochana pani żeby podać mi znieczulenie. Ciemne włosy, dłuższe, nie wiem jak się nazywała. Ona na całej sali (oprócz partnera) mnie najbardziej wspierała. Ginekolog (ordynator) - przeciwnik znieczulenia straszył mnie, że się często kończy cesarką, bo kobieta nie czuje skurczy partych więc w końcu bałam się prosić o kolejną dawkę i kłamałam, że nie boli tak bardzo. Anestezjolog się kapnęła i dodała otuchy powiedziała, że jej w tym głowa żebym wszystko czuła tylko muszę mówić prawdę. Zaraz po otrzymaniu znieczulania zaczęły się skurcze parte, mój chłopak musiał wołać położną, że się akcja już zaczęła (czułam, że mi się mała wpycha do kanały rodnego, a zostawili mnie samą) anestezjolog wyszła o 10:30 i powiedziała, że przyjdzie za 10 min podać dawkę na sam poród, ale już nie zdążyła
Dzięki znieczuleniu, jak pisałam wcześniej. miałam siłę urodzić i to bardzo szybko nawet za szybko (chciałam być już po). Wybrałam ochronę krocza i dlatego mocno popękałam, bo za mocno parłam (tu rada: jeśli się da, słuchajcie uważnie położnej, nie tylko wtedy kiedy każe przeć, ale też kiedy każe przestać). Co do pozycji nie liczcie na to, że urodzicie w Narutowiczu inaczej niż w pozycji leżącej, na łóżku. Słyszałam o tym od praktykantki, ale miałam nadzieję, że jak powiem o tym, że mam problem z odwodzeniem nóg to dam radę. Ja byłam nastawiona na pozycję wertykalną i na tym się to skończyło. Z położną nie było dyskusji - mimo, że próbowałam. Wiem, że jest położna (Zuzanna Ostrowska), która przyjmie poród w różnych pozycjach, ale tylko ona. Szyją bez znieczulenia. Dopiero jak zaczęłam się wydzierać, że to boli i że ZZO na to dzieła to po wielu komentarzach czymś mnie tam spryskali. Przez to też byłam źle poszyta, bo była przy tym straszna nerwówka. Wiem, że wszystko to nie brzmi jakoś cudownie. Ale nie pisze po to żeby straszyć. Taka prawda, że nie wspominam tego porodu tak źle. Mam żal, że w momencie kiedy córeczka leżała mi na brzuchu nie mogłam się w 100% skupić na tym momencie i na karmieniu tylko na walce z ordynatorem żeby mnie znieczulił. I na następny poród (jeśli się zdecyduje) idę ze swoim anestezjologiem
Po znieczuleniu nie miałam żadnych komplikacji. Tylko lekko bolało to miejsce w które było podane, ale tylko jak dotykałam i to przez jeden dzień (jakbym miała siniaka). Nie wiem czy poleciłabym szpital. Poszłam tam ze względu na standard, ale z niego tak naprawdę nie skorzystałam. Do wanny weszłam tylko dlatego, bo o to poprosiłam - nikt nie proponował (sami z chłopakiem się tym zajęliśmy). Piłkę też sama sobie wzięłam. Gdyby nie szkoła rodzenia, to pewnie bym leżała i zdychała i nikt by nie doradził jak sobie pomóc. Byłam w sali z kołem Roma czy jak się to nazywa, tylko na nie popatrzyłam. Nikt nawet nie wspomniał, że mogę spróbować z niego skorzystać. Więc nie patrzcie na wyposażenie tylko na personel.
Następny poród w Rydygierze, bo tam choć warunki najgorsze w całym krk, to przez to najmniejszy ruch (mnie po godzinie wygonili z sali porodowej) i najlepszy personel (znam kilka położnych).
Co do opieki poporodowej to też mogę się wypowiedzieć gdyby ktoś był zainteresowany. Oczywiście były plusy i minusy. Przede wszystkim dziewczyny - zadręczajcie ich pytaniami, trudno niech się wkurzają, ale przynajmniej się wszystkiego dowiecie, bo sami z siebie nie są rozmowni.