reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród w Holandii 2011

reklama
Witam wszystkie mamy!
Od wczoraj namiętnie czytałam po kolei wszystkie posty i postanowiłam się zarejestrować. Dzięki Wam drogie mamy dowiedziałam się wielu istotnych rzeczy o których nie miałam pojęcia.
Jestem w Holandii od roku i kilka dni temu po zrobieniu dwóch testów dowiedziałam się że będę mamą. Nie byłam na to gotowa ale stało się i bardzo się cieszę ale przede wszystkim nie mam o tym zielonego pojęcia.Mam nadzieję że ktoś tu jeszcze zagląda i pomoże w moich przygotowaniach miło będzie móc z kimś porozmawiać.
Pozdrawiam
 
diana zapraszamy na watek pogaduchy ciezarowek lub holandia, tam rozmawiamy o wszystkim.... ten watek jest przeznaczony tylko na informacje o porodach....
 
Porod Ayni zaczal sie z rana o 4.15 wstalam z lozka z bolami , poszlam na kanape , wpatrujac sie w zegarek probowalam ustalic czy to moze juz to i w pewnym momencie poczulam lekkie napiecie w kroczu i odeszly mi wody :D Poszlam obudzic mojego M, ktory zerwal sie z lozka, wskoczyl na rowne nogi, zrobilam mu kawe, wzielam prysznic i obserwowalam skurcze, ktore byly co 5 min. Polozna zanotowala wszystko , kazala zadzwonic, jak beda co 3 minutki to przyjedzie do nas. Skurcze co 3 minutki przyszly, natomiast polozna stwierdzila na macanego, ze nie sa jeszcze zbyt mocne ani dlugie wiec najlepiej bedzie jesli sie przespimy jeszcze i poczekamy az cos sie rozkreci. Poszlismy zatem do wyrka na 2 h, niestety z 3 minut zrobily sie 4.. Probowalam cos rozruszac, chodzic, poszlismy nawet do sklepu po cukier i nic :wściekła/y: co gorsza, skurcze zamiast sie nasilac to sie od siebie czasowo oddalaly. Polozna przyjezdzala do nas po kilka razy i konsultowala sie ze szpitalnym ginekologiem, ktory zalecil cierpliwie czekac na rozwiniecie akcji w wierze, ze noca sie cos ruszy , w najgorszym wypadku beda wywolywac porod rano. :dry:
Niestety do 12 w nocy skurcze sie nie wyregulowaly, M zapisywal na kartce kazdy skurcz z kolei i wygladalo to tak, co 7, 5, 3, 4 minuty i caly czas inaczej. Puscila mi troche cierpliwosc i zadzwonilam raz jeszcze do poloznej powiedzialam jej, ze troche sobie nie wyobrazam rodzic nad ranem po takim czasie od odejscia wod i tych dziwnych skurczy, ktore mimo wszystko i tak bola. Po krotkim namysle, polozna stwierdzila ze mam racje i ze potrzebuje energii na porod, wiec zadzwonila raz jeszcze do szpitala i kazali mi przyjechac na zastrzyk i KTG.

Na jakas zlosliwosc losu KTG nie wykrywal moich skurczy , moze dlatego ze w wiekszosci odczulalam je w krzyzu , ale dostalam strzykawke w pupe, maz na krzesle i kazali nam sie przespac. Obudzilam sie znow 2 godziny pozniej, kolo 5 nad ranem z bolem. Skurcze byly juz regularne, mocne i dlugie co 3 minuty :-) KTG mimo wszystko nadal ich nie widzialo, ale chyba marudzilam dosc wymownie, ze wzieli mi szybko probke z wod czy nie ma tam zadnych bakterii itd i kazala mi sie zastanowic nad znieczuleniem. Bylam w takim bolu ze myslalam, ze wezme wszystko co by mi zaoferowali, oczywiscie bez cesarki hehe. Po czym przyszla polozna sprawdzic rozwarcie i mowi do mnie z szokiem w oczach ze to juz 10 cm i ze jedziemy na sale porodowa LOL. Myslalam , ze sobie zartuje, ale nie zartowala. Ze znieczulenia zatem nici. No, ale przynajmniej dobre wiesci takie, ze moglam w koncu rodzic aktywnie!! W polozniczym bylo mi juz wszystko jedno, bolu nie czulam jako tako, wkrecilam sie w parcie, parlam po 3 razy na skurczu , moj maz nie mial nawet czasu isc sie zalatwic, bo musial trzymac noge, wiec widzial wszystko jak wychodzi glowka, jak mnie nacinaja itd. Na 4-tym skurczu wyszla glowka a potem wypchalam korpusik. Nie wiem czy to szczescie ale maly doslownie glowa sie wypychal z krocza, co sama czulam i maz tez meldowal, ze jak wyszedl to jeszcze mu sie glowa ruszala i od razu powital nas glosnym krzykiem.

Moje ulubione momenty z porodu to zdecydowanie parcie , kiedy to w ogole nic mnie nie obchodzilo i dochodzily do mnie rzeczy zwiazane z parciem. Moj maz to sie mnie przestraszyl i mowi do mnie : "ty tak nie przyj, bo zaraz wybuchniesz, jestes cala fioletowa" :-D hahaha smiac mi sie chcialo tylko. Dzwiek dochodzil zupelnie inaczej do moich uszu a obraz mi sie zamazywal i powiedzialam poloznej ze czuje sie poza swiatem albo miedzy swiatami i dokladnie to nie wiem gdzie jestem :-D

Potem przewiezli nas na oddzial gdzie mialam zostac na obserwacji, w zwiazku z dlugim czasem od odejscia wod. Mialam swietna opieke, co chwile nas ktos dogladal , przynosil jedzenie, picie, zabierali malego na przebranie, dali mi odespac. Od tych ludzi bilo jakies takie ludzkie cieplo, zainteresowanie, usmiech. Gdyby nie dosc tloczne towarzystwo na sali to naprawde z przyjemnoscia by sie tam lezalo, ale wiecie, w domu najlepiej.

Maly mial po porodzie 50 cm, 3990 g , od momentu odejscia wod uplynelo uwaga! 29 godzin z czego powiem wam, ze wspaniale wspominam ten porod i najgorszy byl jednak ten okres czekania w domu z nieregularnymi skurczami. Poza tym wszystko super !
 
Ayni to szybko poszlo z partymi, ale ogolnie 29 godzin... :no: niezly wynik:szok:


Ja po krotce opisze moj porod, mimo, ze bylam z wami na biezaco:-D



U mnie poszlo wszystko szybko, gladko i sprawnie, moge rzec, ze prawie zero bolu:-D tak szybko sie to dzialo, ze nawet nie wiem kiedy i nasza coreczka Naomi pojawila sie na swiecie...
Skurcze zaczely sie 9 dni przed terminem, kolo godziny 21.. najpierw 30 minutowki, pozniej w ciagu okolo godziny akcja sie rozchulala i juz mialam skurcze co 5 minut.. Gdy byly co 4 minuty przyjechala polozna i stwierdzila, ze odrazu jedziemy na porodowke, bo akcja szybko postepuje (7 cm rozwarcia). Gdy dojechalismy do szpitala (okolo 10 minut lacznie z zejsciem do auta, jazda i wejsciem do szpitala) okazalo sie ze jest juz 8... Na 8 cm rozwarcia akcja sie troche zatrzymala, musialam okolo godziny czekac az zrobi sie 9 :-( przy 9cm mialam juz parte - te bolaly, a nie moglam przec, bo jeszcze 1 cm :-( Ale gdy polozna zawolala ze 10 i juz mozemy rodzic, to nabralam powietrza ile wlezie i parlam, parlam i parlam :-) Parcie zajelo mi 15 minut. Po tym czasie moja coreczka urodzila sie cala i zdrowa. Tak wiec moj porod trwal.. okolo 5 godzin:tak:

Moj narzeczony byl caly czas ze mna, trzymal mnie za reke i nawet zagladal tam gdzie nie trzeba, mimo ze mial nie zagladac :-D Dziekuje mu za to, ze tam ze mna byl i mi bardzo pomagal, podawal wode do picia, gumy do zucia i takie tam :-D

I mimo, ze moj narzeczony jest policjantem juz wiele lat, to plakal jak maly dzidzius, no nawet nie wiem, czy nie tak samo jak Naomi:-) hihi.


Po tym wszystkim wyszlismy do domu za niedlugo (urodzilam o 1:10) bo chcielismy juz byc razem ze soba we 3 i zeby nikt nam nie przeszkadzal.


A od mojego schatje dostalam wieeeelki bukiet zlozony ze 100 czerrrrwonych roz :-)
 
reklama
Do góry