Porod Ayni zaczal sie z rana o 4.15 wstalam z lozka z bolami , poszlam na kanape , wpatrujac sie w zegarek probowalam ustalic czy to moze juz to i w pewnym momencie poczulam lekkie napiecie w kroczu i odeszly mi wody
Poszlam obudzic mojego M, ktory zerwal sie z lozka, wskoczyl na rowne nogi, zrobilam mu kawe, wzielam prysznic i obserwowalam skurcze, ktore byly co 5 min. Polozna zanotowala wszystko , kazala zadzwonic, jak beda co 3 minutki to przyjedzie do nas. Skurcze co 3 minutki przyszly, natomiast polozna stwierdzila na macanego, ze nie sa jeszcze zbyt mocne ani dlugie wiec najlepiej bedzie jesli sie przespimy jeszcze i poczekamy az cos sie rozkreci. Poszlismy zatem do wyrka na 2 h, niestety z 3 minut zrobily sie 4.. Probowalam cos rozruszac, chodzic, poszlismy nawet do sklepu po cukier i nic
co gorsza, skurcze zamiast sie nasilac to sie od siebie czasowo oddalaly. Polozna przyjezdzala do nas po kilka razy i konsultowala sie ze szpitalnym ginekologiem, ktory zalecil cierpliwie czekac na rozwiniecie akcji w wierze, ze noca sie cos ruszy , w najgorszym wypadku beda wywolywac porod rano.
Niestety do 12 w nocy skurcze sie nie wyregulowaly, M zapisywal na kartce kazdy skurcz z kolei i wygladalo to tak, co 7, 5, 3, 4 minuty i caly czas inaczej. Puscila mi troche cierpliwosc i zadzwonilam raz jeszcze do poloznej powiedzialam jej, ze troche sobie nie wyobrazam rodzic nad ranem po takim czasie od odejscia wod i tych dziwnych skurczy, ktore mimo wszystko i tak bola. Po krotkim namysle, polozna stwierdzila ze mam racje i ze potrzebuje energii na porod, wiec zadzwonila raz jeszcze do szpitala i kazali mi przyjechac na zastrzyk i KTG.
Na jakas zlosliwosc losu KTG nie wykrywal moich skurczy , moze dlatego ze w wiekszosci odczulalam je w krzyzu , ale dostalam strzykawke w pupe, maz na krzesle i kazali nam sie przespac. Obudzilam sie znow 2 godziny pozniej, kolo 5 nad ranem z bolem. Skurcze byly juz regularne, mocne i dlugie co 3 minuty :-) KTG mimo wszystko nadal ich nie widzialo, ale chyba marudzilam dosc wymownie, ze wzieli mi szybko probke z wod czy nie ma tam zadnych bakterii itd i kazala mi sie zastanowic nad znieczuleniem. Bylam w takim bolu ze myslalam, ze wezme wszystko co by mi zaoferowali, oczywiscie bez cesarki hehe. Po czym przyszla polozna sprawdzic rozwarcie i mowi do mnie z szokiem w oczach ze to juz 10 cm i ze jedziemy na sale porodowa LOL. Myslalam , ze sobie zartuje, ale nie zartowala. Ze znieczulenia zatem nici. No, ale przynajmniej dobre wiesci takie, ze moglam w koncu rodzic aktywnie!! W polozniczym bylo mi juz wszystko jedno, bolu nie czulam jako tako, wkrecilam sie w parcie, parlam po 3 razy na skurczu , moj maz nie mial nawet czasu isc sie zalatwic, bo musial trzymac noge, wiec widzial wszystko jak wychodzi glowka, jak mnie nacinaja itd. Na 4-tym skurczu wyszla glowka a potem wypchalam korpusik. Nie wiem czy to szczescie ale maly doslownie glowa sie wypychal z krocza, co sama czulam i maz tez meldowal, ze jak wyszedl to jeszcze mu sie glowa ruszala i od razu powital nas glosnym krzykiem.
Moje ulubione momenty z porodu to zdecydowanie parcie , kiedy to w ogole nic mnie nie obchodzilo i dochodzily do mnie rzeczy zwiazane z parciem. Moj maz to sie mnie przestraszyl i mowi do mnie : "ty tak nie przyj, bo zaraz wybuchniesz, jestes cala fioletowa"
hahaha smiac mi sie chcialo tylko. Dzwiek dochodzil zupelnie inaczej do moich uszu a obraz mi sie zamazywal i powiedzialam poloznej ze czuje sie poza swiatem albo miedzy swiatami i dokladnie to nie wiem gdzie jestem
Potem przewiezli nas na oddzial gdzie mialam zostac na obserwacji, w zwiazku z dlugim czasem od odejscia wod. Mialam swietna opieke, co chwile nas ktos dogladal , przynosil jedzenie, picie, zabierali malego na przebranie, dali mi odespac. Od tych ludzi bilo jakies takie ludzkie cieplo, zainteresowanie, usmiech. Gdyby nie dosc tloczne towarzystwo na sali to naprawde z przyjemnoscia by sie tam lezalo, ale wiecie, w domu najlepiej.
Maly mial po porodzie 50 cm, 3990 g , od momentu odejscia wod uplynelo uwaga! 29 godzin z czego powiem wam, ze wspaniale wspominam ten porod i najgorszy byl jednak ten okres czekania w domu z nieregularnymi skurczami. Poza tym wszystko super !