reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Poród w Holandii 2011

reklama
Witam wszystkie mamy!
Od wczoraj namiętnie czytałam po kolei wszystkie posty i postanowiłam się zarejestrować. Dzięki Wam drogie mamy dowiedziałam się wielu istotnych rzeczy o których nie miałam pojęcia.
Jestem w Holandii od roku i kilka dni temu po zrobieniu dwóch testów dowiedziałam się że będę mamą. Nie byłam na to gotowa ale stało się i bardzo się cieszę ale przede wszystkim nie mam o tym zielonego pojęcia.Mam nadzieję że ktoś tu jeszcze zagląda i pomoże w moich przygotowaniach miło będzie móc z kimś porozmawiać.
Pozdrawiam
 
diana zapraszamy na watek pogaduchy ciezarowek lub holandia, tam rozmawiamy o wszystkim.... ten watek jest przeznaczony tylko na informacje o porodach....
 
Porod Ayni zaczal sie z rana o 4.15 wstalam z lozka z bolami , poszlam na kanape , wpatrujac sie w zegarek probowalam ustalic czy to moze juz to i w pewnym momencie poczulam lekkie napiecie w kroczu i odeszly mi wody :D Poszlam obudzic mojego M, ktory zerwal sie z lozka, wskoczyl na rowne nogi, zrobilam mu kawe, wzielam prysznic i obserwowalam skurcze, ktore byly co 5 min. Polozna zanotowala wszystko , kazala zadzwonic, jak beda co 3 minutki to przyjedzie do nas. Skurcze co 3 minutki przyszly, natomiast polozna stwierdzila na macanego, ze nie sa jeszcze zbyt mocne ani dlugie wiec najlepiej bedzie jesli sie przespimy jeszcze i poczekamy az cos sie rozkreci. Poszlismy zatem do wyrka na 2 h, niestety z 3 minut zrobily sie 4.. Probowalam cos rozruszac, chodzic, poszlismy nawet do sklepu po cukier i nic :wściekła/y: co gorsza, skurcze zamiast sie nasilac to sie od siebie czasowo oddalaly. Polozna przyjezdzala do nas po kilka razy i konsultowala sie ze szpitalnym ginekologiem, ktory zalecil cierpliwie czekac na rozwiniecie akcji w wierze, ze noca sie cos ruszy , w najgorszym wypadku beda wywolywac porod rano. :dry:
Niestety do 12 w nocy skurcze sie nie wyregulowaly, M zapisywal na kartce kazdy skurcz z kolei i wygladalo to tak, co 7, 5, 3, 4 minuty i caly czas inaczej. Puscila mi troche cierpliwosc i zadzwonilam raz jeszcze do poloznej powiedzialam jej, ze troche sobie nie wyobrazam rodzic nad ranem po takim czasie od odejscia wod i tych dziwnych skurczy, ktore mimo wszystko i tak bola. Po krotkim namysle, polozna stwierdzila ze mam racje i ze potrzebuje energii na porod, wiec zadzwonila raz jeszcze do szpitala i kazali mi przyjechac na zastrzyk i KTG.

Na jakas zlosliwosc losu KTG nie wykrywal moich skurczy , moze dlatego ze w wiekszosci odczulalam je w krzyzu , ale dostalam strzykawke w pupe, maz na krzesle i kazali nam sie przespac. Obudzilam sie znow 2 godziny pozniej, kolo 5 nad ranem z bolem. Skurcze byly juz regularne, mocne i dlugie co 3 minuty :-) KTG mimo wszystko nadal ich nie widzialo, ale chyba marudzilam dosc wymownie, ze wzieli mi szybko probke z wod czy nie ma tam zadnych bakterii itd i kazala mi sie zastanowic nad znieczuleniem. Bylam w takim bolu ze myslalam, ze wezme wszystko co by mi zaoferowali, oczywiscie bez cesarki hehe. Po czym przyszla polozna sprawdzic rozwarcie i mowi do mnie z szokiem w oczach ze to juz 10 cm i ze jedziemy na sale porodowa LOL. Myslalam , ze sobie zartuje, ale nie zartowala. Ze znieczulenia zatem nici. No, ale przynajmniej dobre wiesci takie, ze moglam w koncu rodzic aktywnie!! W polozniczym bylo mi juz wszystko jedno, bolu nie czulam jako tako, wkrecilam sie w parcie, parlam po 3 razy na skurczu , moj maz nie mial nawet czasu isc sie zalatwic, bo musial trzymac noge, wiec widzial wszystko jak wychodzi glowka, jak mnie nacinaja itd. Na 4-tym skurczu wyszla glowka a potem wypchalam korpusik. Nie wiem czy to szczescie ale maly doslownie glowa sie wypychal z krocza, co sama czulam i maz tez meldowal, ze jak wyszedl to jeszcze mu sie glowa ruszala i od razu powital nas glosnym krzykiem.

Moje ulubione momenty z porodu to zdecydowanie parcie , kiedy to w ogole nic mnie nie obchodzilo i dochodzily do mnie rzeczy zwiazane z parciem. Moj maz to sie mnie przestraszyl i mowi do mnie : "ty tak nie przyj, bo zaraz wybuchniesz, jestes cala fioletowa" :-D hahaha smiac mi sie chcialo tylko. Dzwiek dochodzil zupelnie inaczej do moich uszu a obraz mi sie zamazywal i powiedzialam poloznej ze czuje sie poza swiatem albo miedzy swiatami i dokladnie to nie wiem gdzie jestem :-D

Potem przewiezli nas na oddzial gdzie mialam zostac na obserwacji, w zwiazku z dlugim czasem od odejscia wod. Mialam swietna opieke, co chwile nas ktos dogladal , przynosil jedzenie, picie, zabierali malego na przebranie, dali mi odespac. Od tych ludzi bilo jakies takie ludzkie cieplo, zainteresowanie, usmiech. Gdyby nie dosc tloczne towarzystwo na sali to naprawde z przyjemnoscia by sie tam lezalo, ale wiecie, w domu najlepiej.

Maly mial po porodzie 50 cm, 3990 g , od momentu odejscia wod uplynelo uwaga! 29 godzin z czego powiem wam, ze wspaniale wspominam ten porod i najgorszy byl jednak ten okres czekania w domu z nieregularnymi skurczami. Poza tym wszystko super !
 
Ayni to szybko poszlo z partymi, ale ogolnie 29 godzin... :no: niezly wynik:szok:


Ja po krotce opisze moj porod, mimo, ze bylam z wami na biezaco:-D



U mnie poszlo wszystko szybko, gladko i sprawnie, moge rzec, ze prawie zero bolu:-D tak szybko sie to dzialo, ze nawet nie wiem kiedy i nasza coreczka Naomi pojawila sie na swiecie...
Skurcze zaczely sie 9 dni przed terminem, kolo godziny 21.. najpierw 30 minutowki, pozniej w ciagu okolo godziny akcja sie rozchulala i juz mialam skurcze co 5 minut.. Gdy byly co 4 minuty przyjechala polozna i stwierdzila, ze odrazu jedziemy na porodowke, bo akcja szybko postepuje (7 cm rozwarcia). Gdy dojechalismy do szpitala (okolo 10 minut lacznie z zejsciem do auta, jazda i wejsciem do szpitala) okazalo sie ze jest juz 8... Na 8 cm rozwarcia akcja sie troche zatrzymala, musialam okolo godziny czekac az zrobi sie 9 :-( przy 9cm mialam juz parte - te bolaly, a nie moglam przec, bo jeszcze 1 cm :-( Ale gdy polozna zawolala ze 10 i juz mozemy rodzic, to nabralam powietrza ile wlezie i parlam, parlam i parlam :-) Parcie zajelo mi 15 minut. Po tym czasie moja coreczka urodzila sie cala i zdrowa. Tak wiec moj porod trwal.. okolo 5 godzin:tak:

Moj narzeczony byl caly czas ze mna, trzymal mnie za reke i nawet zagladal tam gdzie nie trzeba, mimo ze mial nie zagladac :-D Dziekuje mu za to, ze tam ze mna byl i mi bardzo pomagal, podawal wode do picia, gumy do zucia i takie tam :-D

I mimo, ze moj narzeczony jest policjantem juz wiele lat, to plakal jak maly dzidzius, no nawet nie wiem, czy nie tak samo jak Naomi:-) hihi.


Po tym wszystkim wyszlismy do domu za niedlugo (urodzilam o 1:10) bo chcielismy juz byc razem ze soba we 3 i zeby nikt nam nie przeszkadzal.


A od mojego schatje dostalam wieeeelki bukiet zlozony ze 100 czerrrrwonych roz :-)
 
reklama
Do góry