Nie czytaj! ;-)
Tak poważnie to ja troszkę bałam się porodu, ale bez przesady i... miło się rozczarowałam. Skurcze dały się świetnie kontrolować, a skurcze parte wogóle, ale to wogóle nie bolały. To trochę takie dziwne uczucie, bo masz wrażenie, że cię rozerwie zaraz na strzępy
, ale jak się zastanowisz, to dojdziesz do wniosku, że żadnego bólu nie ma
Nasluchałm się na szkole rodzenie, że 7 cm jest najgorszy, że kobiety mowią, że przyjda jutro, że teraz chcą przerwy, że nie dają rady itp. No i jak przyszła położna i powiedziała 7/8 cm, to nie mogłam uwierzyć!!! Mówię: "czyli to miało być to najgorsze? ha. to pestka"
I tak na luzie. Jak pzryszla kolejny raz, to nie chcailam wejść na łóżko, bo mi tam niewygodnie było. Chcialm stać, a ona, że mnie MUSI przecież zbadać. Jeszcze mąż mówi: na pewno dycha będzie. A ja: jaaaasne! A położna tylko: wołać lekarza i drugą ręką już zakładała fartuch :-)
Krocze całe, dzidzi zdrowe, miło to wspominam.
Najważniejsze żeby się nie bać, a cieszyc na dzidzię!!! Adrenalina uniemożliwia poród!!! Jeżeli masz stres to nici ze zbawiennego działania endorfin
Powim tak. boli - to fakt, ale bez przesady. Bardziej się namęczyłam, ja były kolki, niprzespane noce, katarki i ząbki.