reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Podziel się historią

Moja historia hm... Zapewne nie była wyjątkowa:) Przy pierwszym-synku-było wszystko raczej spokojnie,w 38 tyg obudziłam się rano jakoś po godzinie 6,poczułam"że coś i się ulewa"-okazało się,że odeszły mi wody:D Pojechałam do szpitala,i po godzinie 10 rano synek był już ze mną:)

Natomiast córa,40 tydzień, bóle czułam 3 dzień,zdecydowałam się pojechać do szpitala,na co przy badaniu usłyszałam-nie dziwie się że tak panią boli,ma pani rozwarcie na trzy palce-i siup łóżeczko,winda i na porodówkę,i też niby drugi poród,ale cięższy,córcia jeszcze się "cofnęła",i była też 600 g cięższa:D
 
reklama
Witajcie
Już pare dobrych lat temu , również namiętnie korzystałam z tego forum jako przyszła kwietniówka 2010 :)
Teraz piszę tu do Was jako mama już 7 latki, mama fotograf. I chciałabym Was zapytać czy myślałyście może o reportażu z porodu ?
Pozwolę sobie tu z paroma zdaniami wtrącisz się w Wasz wątek , a Wasze opinie będą dla mnie ogromnie cenne .
Reportaże z porodu są bardzo popularne w Stanach u nas pomalutku zaczynają kiełkować.
Oczywiście nie mówię tu o zdjęciach robionych między nogami ( chociaż i takie się zdarzają:) ale o zdjęciach , które oddają chwilę, pokazują pierwszy krzyk dziecka, Wasze łzy radości czy przerażoną minę taty :) ( potem przecież i tak każdy się chwali jaki to był dzielny :)
Zdjęcia które są Waszą pamiątką na całe życie . Pamiątką dla Ciebie i Twojego dziecka .
Z doświadczenia wiem jak często później wraca się myślami do tego dnia, jak próbujemy przypomnieć sobie każdy szczegół . Czy nie byłoby fajnie móc przypominać sobie te chwile patrząc na zdjęcia ? Dodam raz jeszcze nie zobaczycie na nich nic oprocz ogromnej radości, emocji. Ja jako fotograf staram się tak wybrać czas i kadr abyście wyglądały jak najpiękniej . Podczas porodu nigdy nie stoje po stronie Waszych nóg, jestem jak cień, nie jestem z Wami cały czas podczas porodu, macie też czas tylko dla siebie i partnera. Uwierz , że momentami zapomnisz , że tam jestem :)
I moje pytanie brzmi czy są tu jakieś przyszłe mamy które takim reportażem były by zainteresowane ?
Oczywiście tych zdjęć nigdzie nie upubliczniam , są tylko dla Was.
Bardzo prosiłabym o Wasze opinie przyszłe Mamuśki :)

Pozdrawiam Paula
Ja byłabym chetna takim reportażem ma termin na 15 wrzesnia mieszkam w Wołominie chce rodzic w warszawie
 
moja historia :) pierwsza ciąża, wręcz książkowa... poród już nie...
Obudziłam sie w piątek rano z dziwnym bólem w plecach, poszłam do łazienki okazało się ze zszedł czop. Ale ale nie panikujmy, wykąpałam się i nic czekamy. Po obiedzie decyzja jedzmy bóle coraz częstsze. Przyjęta na porodówkę o 16. Podany czopik zrobione usg... czekamy, chodzimy i nadal nic... Mijają godziny... cały czas na porodówce... bóle krzyżowe całą noc... o rano położna mówi ze nie urodzę naturalnie zero postępu... Zaznaczę ze lekarza widziałam tylko przy badaniu usg w czasie przyjęcia. Jestem wykończona ledwo kontaktuje... O 8 rano decyzja - cesarka. Prawie jej nie pamiętam. 9:10 już z nami jest długo wyczekiwana córcia :)

nie to nie wszystko...

Lekarz tak się spieszył, że przeciął pęcherz moczowy. 12 dni w szpitalu z cewnikiem.
Jedno z tego dobre, że było wiadomo iż to jest błąd lekarza i potem obchodzili się ze mną jak z jajkiem, córkę dostawałam przewinięta i wykąpana.
Oprócz przeciętego pęcherza lekarz zostawił mi jeszcze jedna "wspaniała" pamiątkę w postaci endometriozy.
 
A oto mój dość szybki poród
Od miesiąca miałam regularne skurcze co 5 min ale ja jakoś ich nie czułam i niby przepowiadajace. W 40 tyg przyjęta na oddział aby mały już się nie meczyl. Założyli mi balonik na cała dobę, o 16 zdjeli i miałam rozwarcie na 2 palce.

O 18 wzięli mnie na oddział porodowy, po wypełnieniu papierków itd

O 19 podali oksytocyne ale od razu miałam ciśnienie 160/110 a miałam 3,5 cm rozwarcia. Podali mi tabletki na zmniejszenie ciśnienia bo inaczej nie dostanę znieczulenia.

o 20 miałam 4 cm ale bardzo ładne skurcze tylko ze mnie bardzo nie bolały więc zdecydowali się przebić pęcherz aby wody odeszły i akcja szybciej się rozkrecila. Podobno pęcherz plodowy był bardzo gruby, sam by nie pękł. Przez to miałam mocne skurcze 2 min skurczu 2 min przerwy.

O 21 zdecydowali ze idę na salę porodowe (bo byłam na przedporodowej) a tam już z górki. Skurcze co minutę, długie, bolesne jak cholera.
Kazalam mezowi iść po znieczulenie bo nie dam rady. Słyszę głos pani gin 'pani ewelino słyszę panią, zaraz zbadam czy się pani kwalifikuje. . zbadali mnie i miałam nadal 4 cm ale ciśnienie normalne czyli się kwalifikowalam.

Chwilę przed 23 podali mi znieczulenie ale ono działa 1,5 h a potem by musieli dodać. Więc za cel objelam sobie urodzić w tym czasie. Dawali mi je w kręgosłup w czasie 3 skurczow a ja nie mogłam się ruszać. Masakra jakas, wbijalam paznokcie w stopy, zeby zaciskalam. No ale potem jaki blogi stan. W ciągu godziny z 4 cm zrobiło się 10, mnie bardzo nie boli. Zaczęło tylko o równej północy bo ja muszę kupę. Sprawdzają a tam 10 cm no to Przemy. I w 8 min go wyparlam. Mówią że jak przy znieczuleniu to super szybko poszło bo dużo kobiet nie czując bólu po prostu nie wspolpracuje.

Co do pęcherza. Lekarz prowadzący mówił, że urodze przed terminem. I tak by bylo, gdyby nie to ze miałam mega gruby pęcherz i mi amortyzowal skurcze, które spokojnie możnaby było zaliczyć jako porodowe.

Życzę każdemu tak szybkiego porodu ;)

Napisane na HTC Desire 820G PLUS dual sim w aplikacji Forum BabyBoom
 
Pamiętam to do dziś grudzień 2010 termin na 3. Cały czas czułam się świetnie zero objawów, dny przyszedł wieczór dnia 1 grudnia udałam się do łazienki siku i zauważyłam, że gęsta ciągnąca wydzielina zabarwiona krwią wydobywa się ze mnie. Nic mnie wtedy nie bolała. Było to ok 20 godziny. Położyłam się z mężem spać tak gdzieś ok godziny 23 dostałam bóli jak na okres, co 5 min. Obudziłam męża i powiedziałam :,,Kochanie już czas’’

Wtedy padał śnieg i było go już po kolana praktycznie. Całe szczęście ze mieliśmy odgarnięty wieczorem podjazd inaczej było by ciężko. Mąż zawiózł mnie do szpitala (była godzina 23:45) i okazało się, że mam już rozwarcie na 3cm, wody nadal były na swoim miejscu. Położna położyła mnie do pokoju obok Sali porodowej i kazała chodzić i skakać na piłce. Ból nie był tak straszny jak to niektóre kobiety opisują, dałam rade, co skurcz pojawiał się chwilowy ból i przechodziło. Całą noc nie spała bałam się. Tyle się nasłuchałam historii, jakie to straszne jak to boli i jak to wygląda, jakaś masakra sobie wtedy myślałam. Położne, co jakiś czas sprawdzały ktg oraz rozwarcie. Pełne rozwarcie i full skurcze nadeszły dopiero ok godziny 8:25 rano 2 grudnia. Robiłam to, co kazały mi położne jak skurcz to parłam, miałam oddychać to oddychałam. Podawano mi wodę do picia i nawet jedna z pielęgniarek powiedziała ze mogę zadzwonić do męża jak chce, aby tutaj przyjechał, bo ma blisko. Ale nie chciałam. Powiedziałam, że dam rade sama a mąż musi się wyspać (nie spał oczywiście, czekał) Pamiętam jak główka już była praktycznie na zewnątrz powiedziałam ze boje się ze pęknę a położna na to, proszę Panią ma pani sporo miejsca i luzu’’, zaraz po tych słowach ostatni skurcz i moja kochana córeczka była już ze mną. 54cm i 3,400kg szczęścia godzina 8:45. Łożysko urodziłam dosłownie minutę po dziecku. O godzinę 9:00 miałam już córkę zawiniętą w rożek przy sobie. Zadzwoniłam do męża i posłałam mu zdjęcie. Ucieszyła się, bo to był i jest jego najpiękniejszy prezent na urodziny :D, tak mój mąż dostał i 2 grudnia 2010 roku na urodziny córeczkę :D. Co do porodu ból był straszny tylko podczas skurczów aż widziałam mroczki, dałam rade bez znieczulenia (położne chciały mi dać, ja odmawiałam) Będąc szczerza większy ból doświadczyłam od zęba, bo ten nie ustawał. Nie pękłam i nie byłam szyta. Po porodzie czułam się cudownie nic mnie nie bolało a krwawienie było tylko lekkim plamieniem. 4 grudnia w sobotę byłam już w domu przed 12:00. Byłam padnięta nakarmiłam dzieciątko i położyłam się do łóżka spać. A mój kochany mąż obok mnie, czuwał nad nami. Obecnie jestem w drugiej ciąży (termin na 15 października 2017) 34 tydzień. I nie wyobrażam sobie cesarki ani brać znieczulenie. Choćby nie wiem jak mnie bolało, wiem ze to chwilowe i jak będę współpracować z położnymi to szybko minie. Myślę ze to zasługa tego, że mam nawet miesiączki bezbolesne i wysoki próg bólu.
 
Ostatnia edycja:
Drugi poród. Około 3:00 w nocy zachciało mi się do wc. Poszłam i położyłam się jeszcze, ale coś czułam, że chyba mam skurcze, ale nie byłam pewna. To "coś" zaczęło pojawiać się regularnie, więc stwierdziłam, że chyba się zaczyna. Obudziłam Męża, zadzwoniliśmy po Szwagierkę, aby przyjechała do syna i ruszyliśmy do szpitala. Skurczę nie był aż tak bardzo bolesne. Około 6:00 byliśmy w szpitalu, nie było nikogo, więc szybko mnie przyjęli. Położna zrobiła ktg. Powiedziała, że słabe, rzadkie (tak trochę czułam, że myślała co ja tu robię i po co jej tyłek zawracam). Przedłużyła mi trochę te ktg. Powiedziała, żeby poszła sobie do toalety, a ona zawoła lekarza. W między czasie podeszła do Męża i powiedziała, że to jeszcze nie teraz. Przyszedł lekarz, zbadał mnie i poszliśmy na salę porodową. Tam jeszcze jakieś dziwne ankiety między skurczami. Ale stałam twardo i nie było aż tak źle. Przebierałam się w koszule i poczułam silny skurcz, myślałam że to dopiero początek i się przeraziłam, powiedziałam wtedy do Męża, że nie dam rady. Położna kazała mi się położyć, bo chciała podłączyć ktg. A ja zaczęłam krzyczeć, że rodzę. Wtedy ona zajrzała, miała przerażoną minę (chyba zapamiętam ją do końca życia :p ) i zleciało się mnóstwo ludzi, za 5 minut była Córeczka <3 czyli o 6:45 :) Śmieli się potem ze mnie, że tak to rodzić można, że dopiero co stałam i ankietę wypełniałam, że dobrze, że nie było kolejki i jak będzie trzecie to biegiem do szpitala :) Ahhh, jak miło się to wszystko wspomina. Mimo bólu, poród to coś najpiękniejszego :)
 
Rodziłam 10 lat temu, ale pamętam ten dzień do dziś...
8 czerwca 2007, rano o 6, obudziły mnie skurcze, regularne co 10 minut, tak że w te pędy do szpitala. Wody mi nie odeszły, ale czułam że ta ważna chwila nadchodzi. W szpitalu po przyjęciu byłam na chwilę z moim ówczesnym partnerem, ale jak już skurcze mialam coraz bardziej bolesne, zzabrali mnie dalej (on nie chcial ze mną rodzić, no ale trudno się mówi). Sandardem w tamtym szpitalu była lewatywa, ale ja już wtedy zwijałam się z bólu. Prawie wymiotowałam a skurcze już były co 3 minuty!!!! Wreszcie się nade mną zlitowali jak po wizycie w toalecie i obmyciu się odpadł mi czop. Wzięli mnie na salę porodową i podłącxyli do ktg. Okropne jest ktg podczas silnych skurczy :-/ jak już zaczęłam mieć skurcze parte, to wszyscy nagle sobie poszli :-/ darłam się okropnie żeby ktoś przyszedl, a wielkie damy....znaczy się położne, łaskawie przyszły po kilku minutach, kiedy to prswie z łóżka zleciałam, no ale nic....nie zaproponowano mimnawet znieczulenia, byłam sklonna nawet za nie zapłacić, bo bóle były okropne, ale skończyło się na rodzeniu bez zzo. Nigdy więcej bez znieczulenia. No ale urodziłam cudną, drącą się w niebogłosy córeczkę kwadrans po południu :-) niemiło wspominam szycie krocza. Dali mi znieczulenie miejscowe ale facet zaczął mnei szyć zanim mi działać zaczęło. Cham straszny, bo na moje wiercenie się i prośbę, żeby chwilkę zaczekał, odpowiedział tylko że mam przestać marudzić, bo zostawi mnie i nie będzie szył. Po tamtym dość niemiłym porodzie, powiedziałam sobie że jest to mój pierwszy i ostatnimporód w życiu. Ale że priorytety, otoczenie mi się zmieniły, z nadzieją czekam na kolejny cud, ktoŕy kiedyś zamieszka u mnie w brzuszku :-)
 
Ostatnia edycja:
reklama
Pamiętam to do dziś grudzień 2010 termin na 3. Cały czas czułam się świetnie zero objawów, dny przyszedł wieczór dnia 1 grudnia udałam się do łazienki siku i zauważyłam, że gęsta ciągnąca wydzielina zabarwiona krwią wydobywa się ze mnie. Nic mnie wtedy nie bolała. Było to ok 20 godziny. Położyłam się z mężem spać tak gdzieś ok godziny 23 dostałam bóli jak na okres, co 5 min. Obudziłam męża i powiedziałam :,,Kochanie już czas’’

Wtedy padał śnieg i było go już po kolana praktycznie. Całe szczęście ze mieliśmy odgarnięty wieczorem podjazd inaczej było by ciężko. Mąż zawiózł mnie do szpitala (była godzina 23:45) i okazało się, że mam już rozwarcie na 3cm, wody nadal były na swoim miejscu. Położna położyła mnie do pokoju obok Sali porodowej i kazała chodzić i skakać na piłce. Ból nie był tak straszny jak to niektóre kobiety opisują, dałam rade, co skurcz pojawiał się chwilowy ból i przechodziło. Całą noc nie spała bałam się. Tyle się nasłuchałam historii, jakie to straszne jak to boli i jak to wygląda, jakaś masakra sobie wtedy myślałam. Położne, co jakiś czas sprawdzały ktg oraz rozwarcie. Pełne rozwarcie i full skurcze nadeszły dopiero ok godziny 8:25 rano 2 grudnia. Robiłam to, co kazały mi położne jak skurcz to parłam, miałam oddychać to oddychałam. Podawano mi wodę do picia i nawet jedna z pielęgniarek powiedziała ze mogę zadzwonić do męża jak chce, aby tutaj przyjechał, bo ma blisko. Ale nie chciałam. Powiedziałam, że dam rade sama a mąż musi się wyspać (nie spał oczywiście, czekał) Pamiętam jak główka już była praktycznie na zewnątrz powiedziałam ze boje się ze pęknę a położna na to, proszę Panią ma pani sporo miejsca i luzu’’, zaraz po tych słowach ostatni skurcz i moja kochana córeczka była już ze mną. 54cm i 3,400kg szczęścia godzina 8:45. Łożysko urodziłam dosłownie minutę po dziecku. O godzinę 9:00 miałam już córkę zawiniętą w rożek przy sobie. Zadzwoniłam do męża i posłałam mu zdjęcie. Ucieszyła się, bo to był i jest jego najpiękniejszy prezent na urodziny :D, tak mój mąż dostał 2 grudnia 2010 roku na urodziny córeczkę :D. Co do porodu ból był straszny tylko podczas skurczów aż widziałam mroczki, dałam rade bez znieczulenia (położne chciały mi dać, ja odmawiałam) Będąc szczerza większy ból doświadczyłam od zęba, bo ten nie ustawał. Nie pękłam i nie byłam szyta. Po porodzie czułam się cudownie nic mnie nie bolało a krwawienie było tylko lekkim plamieniem. 2 grudnia w sobotę byłam już w domu przed 12:00. Byłam padnięta nakarmiłam dzieciątko i położyłam się do łóżka spać. A mój kochany mąż obok mnie, czuwał nad nami. Obecnie jestem w drugiej ciąży (termin na 15 października 2017) 34 tydzień. I nie wyobrażam sobie cesarki ani brać znieczulenie. Choćby nie wiem jak mnie bolało, wiem ze to chwilowe i jak będę współpracować z położnymi to szybko minie. Myślę ze to zasługa tego, że mam nawet miesiączki bezbolesne i wysoki próg bólu.
Dziewczyno! Ale mnie podnioslas na duchu ! Ja mam termin na luty.. Naczytalam sie i nasluchalam o porodzie strasznych rzeczy..wpadlam w fobie juz.pomalu..dzieki Twoim slowom i opisie porodu jest mi.o wiele lepiej :-) dziekuje kochana. Ciesze sie,ze sa takie twarde i madre kobietki.. Gratuluje drugiego maluszka i trzymam za Was kciuki.. Co tym razem bedzie?
 
Do góry