reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Podziel się historią

reklama
Mój pierwszy poród trwał 7,5 h (oksytocyna musiała zadziałać) więc go strasznie miło nie wspominam, ale obeszło się bez komplikacji wiec spoko :)
 
Hej, czuję, że muszę opisać swój poród. Głównie przez to, że od dzieciństwa wmawia się nam, że jest bolesny, że mamy cierpieć, że taka natura. Wmawia się nam strach przed porodem. Ja do tego chciałam mieć inne podejście, może pomoże to dziewczynom, które się boją powikłań, bądź samego porodu. Otóż nagle okazuję się, że to wszystko tkwi w naszym umyśle. Ja ZAWSZE bałam się porodu, bałam się odkąd pamiętam, właśnie przez to, że każdy mówił jakie to straszne. Bałam się przez to zajść w ciąże, ale stało się i zaszłam- nagle przestałam o tym myśleć, zaczęłam patrzeć na poród w perspektywie nowego wyzwania, skoku na bungee, przebiegnięcia maratonu i szczerze? Przebiegłabym go jeszcze raz, było to jedno z najbardziej mistycznych, a zarazem zwierzęcych, dzikich doznań jakie przeżyłam okraszonych wielką satysfakcją i spełnieniem.

Miałam ciąże fizjologiczną, bez żadnych powikłań, jestem też ogólnie zdrowa i wysportowana- na pewno miało to duże znaczenie w przebiegu mojego porodu.

A więc...

Skurcze zaczęły się o 23:00 najpierw nieregularne, niebolesne, koło 1:00 zrobiły się regularne co 4 minuty, nie były zbyt bolesne, ale trudno było z tym zasnąć, więc pojechałam do szpitala. Przy przyjęciu miałam rozwarcie ok. 1 cm, czyli nic. O 5:30 odeszły mi wody, o 6:00 byłam na sali porodowej, między 7:00 a 9:00 ból zyskał na natężeniu- to był moment w którym mogę śmiało powiedzieć, że bolało mocno i człowiek miał ochotę się poddać- ale taki moment jest zawsze, kiedy robimy coś ważnego, intensywnego- czy to podczas maratonu, czy podczas innego wyzwania, które po prostu wymaga wysiłku. O 9:00 skurcze parte i po 10 minutach moja córcia na świecie, na moim brzuchu. NIE MA I NIE BYŁO LEPSZEGO UCZUCIA i większej satysfakcji. Adrenalina przy skurczach partych niesamowita, coś pięknego.

Przy porodzie zarówno mój partner, jak i personel medyczny spisał się na medal (tak! nasz polski ! w państwowym szpitalu!)- zresztą nie tylko przy porodzie, ale też po- było tak jak powinno być- kontakt skóra do skóry, szybkie przystawienie do piersi, wszystko 100% naturalnie, tak jak chciałam.


Pomijając to, że moja ciąża przebiegała fizjologicznie, że miałam wsparcie męża przy porodzie i to, że rodziłam w naprawdę dobrym szpitalu to wydaje mi się, że dzięki nastawieniu dużo można zyskać i dla każdego jeśli ma odpowiednie podejście poród może być miłym wspomnieniem :)

Pozdrawiam i życzę samych pozytywnych rozwiązań!
 
Ja chciałam rodzić naturalnie no ale wywoływali mnie 3 razy byłam juz w 42 tygodniu ciąży i mała nie chciała wyjść na świat więć zdecydowali się po 12h lexzenia pod kroplówką że jednak będzie ceraska.. z powodu że mam chory kręgosłup nie mogłam dostać znieczulenia w kregosłup tylko całą mnie znieczulili.. na sali operacyjnej sie wybudziłam myslałam ze umre z bólu, obudzxiałam się z rułkąw buzi..nie umiałąm oddychać a lekarze sobie rozmawiali dopiero bo jakiejś chwili zobaczyli ze sie dusze :/ w szpitalu dostałam jakiegoś wirusa przez cewnik miałam bardzo złe wyniki ciągle leżałam pod kroplówką :( miałam juz tego dość jeszcze leżałam w szpitalu w te największe upały
Dla mnie cesarka najgorsza woloałabym się pomęczyć naturalnym porodem mimo wszystko i nie cierpieć tak jak cierpiałam..
 
Ja swój poród i opieką okołoporodową oraz poporodową wspominam bardzo dobrze. Rodziłam w szpitalu, który miał fatalną opinię jeśli chodzi o porody. Nastawiłam się jednak pozytywnie bardzo i zdałam na personel. Jestem zachwycona :)

Termin miałam na koniec czerwca. 4 czerwca w Boże Ciało kiepsko się czułam. Miałam arytmię, wahania ciśnienia, pobolewanie podbrzusza jak na okres. Myślałam, że to skurcze przepowiadające. Ciąża przebiegała raczej bezproblemowo poza nadciśnieniem na które miałam leki oraz nieznaczną anemią wszytko było ok. Dzień przed Bożym Ciałem byłam w szpitalu, w którym miałam rodzić(i rodziłam) na konsultacji lekarskiej w sprawie rodzaju porodu (miałam wskazania do cc, ale to lekarze w szpitalu mieli zadecydować). W nocy z 4 na 5 czerwca nie mogłam spać. Miałam skurcze, nie były bolesne ale powodowały duży dyskomfort co wybudzało mnie ze snu, do tego serce waliło mi jak młotem, pobolewała głowa. Mierzyłam ciśnienie ale niby w normie. Rano 5 czerwca (piątek) w długi weekend podjechałam do szpitala by zrobić sobie badania krwi i moczu ponieważ miesiąc nie robiłam a w sobotę miałam podejść na IP na KTG. Jednakże złe samopoczucie oraz wysokie ciśnienie (150/100) i bardzo wysoki puls 120 sprawił, że podeszłam po badaniach na IP w celu sprawdzenia co się dzieje. Dość szybko zostałam przyjęta i dokładnie zbadana. Okazało się, że zaczęła się akcja porodowa! Miałam skurcze, rozwarcie na 3, odejście czopa i wysokie ciśnienie. Lekarka powiedziała, że mnie do domu nie wypuści i tak w ciągu maksymalnie 2 dni urodzę. Byłam w szoku! 3,5 tygodnia przed terminem.

Chciano zabrać mnie na patologię ale lekarze z porodówki mnie podebrali i tam zostałam. Zrobiono mi wszelkie badania, leżałam ponad godzinę na KTG. Dostałam koszulinę szpitalną bo nic nie miałąm ze sobą. Skąd mogłam przypuszczać, że tak się to potoczy. Zrobiono ze mną szczegółowy wywiad, troskliwie się zajęto. Przyszedł lekarz, dokładnie zbadał i powiedział, że w dniu dzisiejszym zrobią mi cc. Czy się zgadzam. Oczywiście, że się zgodziłam. Więc na IP byłam po 10-ej a o 14:04 miałam CC. Wszystko trwało 24 minuty. Dziecko miało prawie 3 kg, 10/10, wszystko dobrze, bez komplikacji. Doszłam do siebie bardzo szybko. Już w 4 dobie śmigałam jak łania. A po tygodniu zapomniałam co to cc.

Lekarze i położne świetnie się opiekowali, mogłam również liczyć na opiekę na oddziale neonatologicznym. Po prostu cud i miód. Byłam 6 dni samiusieńka (poza pierwszym) w sali 4 osobowej :) Miałam szczęście, że urodziłam w długi weekend jak widać :) Po porodzie z nadciśnienia zrobiło się niedociśnienie i w sumie tylko dlatego dłużej wstawałam niż pozostałe świeżo upieczone mamy. Ale na drugi dzień mimo możliwości zostawienia synka na oddziale noworodków już się nim opiekowałam i nie potrzebowałam pomocy.

Pierwszego syna urodziłam SN. Opieka super, miałam zzo. Salę jednoosobową i własną położną. Rodziłam z mężem i mamą. Poród był w UK. Wspominam super, ale bolało strasznie (zanim dostałam zzo). Poród trwał w sumie 32 h. Dochodziłam do siebie 4 miesiące. Długo jeszcze czułam ból w kręgosłupie i w szwie (byłam nacięta). Po cc dochodziłam do siebie 4 dni.

Drugiego syna rodziłam w szpitalu klinicznym na Chałubińskiego we Wrocławiu. Potoczne "Kliniki". Jestem bardzo zadowolona. Ale opinie są różne. Wszystko zależy od tego na jaki personel się trafi oraz czego się oczekuje :)
 
Ja urodziłam sn. To był okropny ból, ale lekarze i położne byli tak pomocni i tak mili że szybko pomogli przyjść na świat mojemu synkowi. Chętnie bym rodziła jeszcze raz, dla mnie mimo wszystko to było niesamowite przeżycie. Czuję się teraz w pełni kobietą :)
 
reklama
Mój pierwszy poród: odejście wód, po 2 h pierwsze skurcze, po 4 dziecko na świecie. Niestety nie miałam skurczy partych, a kazano przeć, skurcze zaczęły słabnąć i dostałam oksytocynę a dziecko wypchnięto naciskając na brzuch. Mały ważył 4 kg.
Drugim razem było ekspresowo, pół h po pierwszym leciutkim skurczu. Już w aucie skurcze parte, główka dziecka pod szpitalem, dziecko w szpitalu na sor, jeszcze gdy byłam w piżamie. Bolało gorzej niż za 1 razem. Dziecko niecałe 4 kg.
Było jak było, najważniejsze że dzieci są i są zdrowe :)
 
Do góry