reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Podziel się historią

o 4;00 14 listopada 2013 r obudziłam się z bólem na @.Poszłam do łazienki i zobaczyłam trochę krwi.Poszłam jeszcze chwilke sobie legnąć , obudziłam się z skurczem o 4:30 i tak jeszcze leżałam do po 5.Obudziłam męża ze to już.Wiec spakowałam wszystko ( i tak zapomniałam kosmetyczki) i pojechaliśmy do szpitala.W szpitalu bylam kolo 7:00 pamiętam parkingowy mi mowil " nie wygląda pani na rodzącą" to ciekawe co miałam robic w tym samochodzie.Oczywiście chodzilo mu o to ze nie chciał dać darmowego parkingowego który kosztowal 5 zł / h do porodu było za darmo.Na poczekalnmi czekałam około 1,5 h.Przyjmowali wcześniej do cc .Skurcze co 10 min potem co 8 min i zaczęły się już konkretne.Okolo 10 przyjęli mnie na patologie zrobili ktg i już wtedy te skurcze były mocne.Potem zbadali mnie na fotleu rozwarcie 4 cm na porodówke.Przy tym badaniu to myslalam ze tam padne trupem.Na porodówce na początku chodziłam potem w ruch poszla piłka na końcu prysznic.Bóle okropne , męczyłam się niesamowicie.W końcu zrobili ktg i spadało tętno wiec musiałam lezec podpieta pod ktg prawie już do końca porodu.Ból taki ze podczas skurczu co minute usypialam i mdlałam.Cały czas miałam zamknięte oczy podczas skurczów..... byłam w jakimś amoku.Ból potężny.... nieustający co minute skurcz trwający około minuty i tak przez dobre 2 godziny.Mdlałam i nie wiedziałam co się dzieje.Najgorszy ból świata to ból krzyżowy nie ma nic do bólu z przodu brzucha.Podano mi okscytocyne.Wkońcu przyszedł czas na parte.Parłam jakies 20 min.Jeszcze wcześniej chcieli mi zrobić cesarkę ale podczas podpisywania papierów ruszyło i od razu zaczelam przeć.
Wkońcu o 15:20 przyszla na swiata Nadia ważyla 3290 i mierzyła 53 cm
Zszyli mnie ale już nic nie bolało i nic nie czułam majac przy sobie taki mały cud.Położyli na brzuchu od razu zaczęła ssać....Bylam bardzo szczęśliwa.Dużo pomagał mąż, wołał położne jak cos się dzialo , masowal kręgosłup no i przecinał pępowinę.
Ten dzień jest najpiękniejszym dniem w życiu mimo tak wielkiej skali bólu .Bo my jesteśmy kobietami i w przeciwieństwie do mężczyzn zniesiemy o wiele więcej.
Z tego dnia pamiętam tylko tyle ze było słonecznie a jak parłam to słonce chowalo się za chmurami.
Tydzień po porodzie wiele żeczy nie wiedziałam dopiero mąż przypominal jak to było po kolei.... Z tej racji ze mdlałam i miedzy skurczami przysypiałam.
Nie miałam znieczulenia, bo podobno za późno poprosiłam.
A teraz jednym zdaniem jakby to ujęła " Bolało w ch*j ale dla takiego cudu jestem w stanie znieść wszystko"
 
reklama
No to przyszedł czas i na mnie. Mój skarb ma już 5 miesięcy ale wszystko pamiętam jakby to było wczoraj!
Rodzilam w Uk. Mamy z uk wiedzą że co jakiś czas podczas ciąży spotykasz się z położną która przeprowadza z Tobą tzw. wywiad. Im bliżej do terminu tym częstsze wizyty. Jak akurat miałem wyznaczona wizytę z położną i konsultacje z lekarzem w dzien wyliczonego porodu. Wcześniej już od ponad miesiąca odchodził mi czop(ale żadnej krwi),oprócz tego żadnych objawów zbliżającego się porodu,nawet brzuch mi nie opadł. Wizyta była rano i na tej wizycie lekarka zrobiła mi "membrane sweep" czyli masaż szyjki. Trochę krwawilam i czułam sie lekko obolała po-sam zabieg nie bolał,raczej po prostu nie był przyjemny-z czasem zaczęły się delikatne skurcze...czułam się słabo więc położyłam się do łóżka żeby się zdrzemnac. Nie mogłam zasnąć i zorientowalam się ze skurcze są coraz regularniejsze ale nadal znosne. I w życiu nie przyszło mi do głowy że to już. O 16 wrócił z pracy mój mąż podekscytowany zaczął liczyć odstępy między skurczami,wlazlam do wanny bo zaczęło robić się nieznosnie. Mąż chciał jechać do szpitala,a ja nie i nie nigdzie nie jadę. W szpitalu to ja chcę URODZIĆ a nie RODZIC Skurcze co 5 min potem co 3 min. Skurcze leciały z krzyża więc bol był przeogromny. Zadzwonilismy do położnej. Kazała jeszcze raz wejść do wanny. Od dwóch godzin byliśmy pewni że to już bo skurcze nie mijały. Zjadłam dwie nospy (ha ha głupia ja,łudziłam się ze może pomogą) Tak więc od 16 do 21 czekałam na maksymalne rozwarcie. Tak sobie zaplanowlam,nie chciałam klamki całować w szpitalu. Dojechałam tam o 22-rozwarcie 6 cm- a ja w zupełnie innym świecie,rozkoszowalam się chwilami pomiędzy skurczami a jak był skurcz to myślałam o mojej coreczce i ze to wszystko dla niej. Dostałam pokój z łazienką,i gaz rozweselajacy do ręki ( nic a nic nie pomógł w bólu,pomógł dobrze oddychać. O 2 w nocy mówię dość! Dajcie mi Znieczulenie ZZO!!! Wytrzymalam 10 godzin,rozwarcie jest,nie mam siły,chce iść spać! I wyprzedzając przekonywanie mnie ze to juz tylko troszkę że nie trzeba że dam rady! Nie! Dawać mi znieczulenie.!!! Pół godziny później,banan mi z twarzy nie schodził,lekarza nazywałam moim cudotworca. Wkłócie nie bolało i całą czas czułam nogi. Mogłam sobie sama dozowac.Mąż dostał kocyk i poszliśmy spać na 3 godz. Następnie Rozwarcie 8cm tetno dziecka spadalo,trzech lekarzy i kilka poloznych a ja nie wiedzialam co się dzieje,wróciło do normy ale rozwarcie stanęło,dali mi oksy. Rozwarcie 9cm i znów stało,znów problem z tetnem małej. Była już zmęczona,zastanawiali się nad cesarka. Ale zrobiono mi jeszcze raz "membrane sweep",założyli balonik foleya i no i kazali przec! A więc parlam dodam że z czystą przyjemnością bo nic z tych wszystkich rzeczy mnie nie bolało. No ale mała była troszkę źle ustawiona więc lekarz coś tam jeszcze pomajstrowal przy jej głowie i niestety musieli wyciągnąć ja przyssawkami i to za drugim razem. Nawet nie zauważyłam kiedy mnie ciachli tam trochę. Przy szyciu znieczulenie zaczęło schodzić i trochę mnie ciaglo ale nadal nie bolało. O 11:33 moja córcia leżała u mnie na piersi. O 20 wieczorem byłam w domu.Porod wspominam cudownie. Bol ogromny ale jeśli się psychicznie przygotujesz wszystko zniesiesz. Jeśli możecie nie zastanawiajcie się nad znieczuleniem. Ale nie od razu. Gorszy był dla mnie polog. Przez tydzień ciężko było zmieniać pozycję ale po tygodniu byłam jak nowo narodzona i mogłabym rodzic raz jeszcze. Bardzo miło wspominam opiekę poloznych i lekarzy. Miałam wszystko czego potrzebowałam. Mój mąż dostał ciepły posiłek. Mogłam rodzic w spokoju. Moja córcia jest zdrowa i radosna. Nie bójcie się to wcale nie jest takie straszne.
 
Ja mam za sobą 3 porody sn,ale pozwole sobie pierwszego nie opisywać,by nie wystraszyć przyszłych mam(trochę komplikacji było).
Powiedzmy sobie szczerze,że boli,ale ja osobiście wole rodzić dzieci niż żeby bolał mnie ząb.Da się przeżyć,a uczucie jest niesamowite.Na prawdę warto się trochę pomęczyć
 
Moj porod odbyl sie 4 lata temu w 41tc. Pojechalam do szwagierki do szpitala bo ona wlasnie urodzila, Podczas dwiedzin dostalam skurczy. Pojechalam do domu starajac sie wytrzymac jak najdluzej. Skurcze byly krotkie ale regularne. Zadzwonilismy do szpitala i powiedziano nam ze jak juz nie bede w stanie wytrzymac mam przyjechac na KTG. Kolo 1 w nocy nie dalam juz rady, Panie podlaczyly mnie do KTG, skurcze byly ale niezbyt intensywne. w zwiazku z tym ze bylam juz tydzien po terminie lekarza zalecil przebicie wod plodowych.
Okazalo sie ze sa zielone wiec polozna podlaczyla malenstwu do glowki jakies kabelki do badania tetna. od tego momentu bylam juz przykuta do lozka. Strasznie balam sie ruszyc. Skurcze byly okropne biedny maz nie wiedzial jak mi ulzyc. W koncu wyslalam go po polozna zeby dala mi cos na bol bo juz nie daje rady. Dostalam jakis zastrzyk w pupe ale chyba za bardzo nie zdarzyl pomoc bo wtedy zaczely sie bole parte. Dzidzia przyszla na swiat o 6.17 z pomoca vacum. Mam nadzieje ze nastepny porod lzejszy. Pozdrawiam
 
Cześć kochane! Może i ja coś o swoim opowiem? Właściwie... Miałam cesarkę, ale do ostatniej minuty myślałam, że będę rodzić naturalnie...
Cóż, z perspektywy czasu cieszę się, że miałam zabieg- wiem, wiem, jestem tchórzem. Ale spojrzeć na to realistycznie: o godzinie 9 rano przyjęto mnie na oddział a o 12.15 mój król był już na świecie. Cieszę się, bo trwało to tak krótko i wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyłam się zorientować co i jak... 3 godziny i po wszystkim a poród naturalny? Tyle godzin bólu... Poza tym moim zdaniem przy naturalnym porodzie dziecku grozi więcej niebezpieczeństw: chociażby możliwość owinięcia pępowiną... Podczas zabiegu lekarz nad wszystkim panuje.
Fakt, po cesarce czułam się okropnie. Praktycznie pierwszy tydzień był tragiczny, ale z dnia na dzień czułam się coraz lepiej. Pierwsze godziny po zabiegu - ehh, masakra. Trzęsłam się jak narkoman na odwyku, było mi niemiłosiernie zimno, wiadomo, nie mogłam się ruszać, mocno krwawiłam i na dodatek momentami brzuch tak mocno mnie bolał jakbym miała skurcze porodowe... Jak znieczulenie puszczało... uhh było ciężko.
Najważniejsze, że mój skarb ma już ponad 3 miesiące, jest zdrowy a ja czuję się już normalnie :) - szkoda że wyglądam gorzej :)
 
reklama
Do góry