Maonka, wystarczy użyć wyszukiwarki w narzędziach
co mi zajęło sekund pięć, ale Ci przekleję:
Mój wpis w temacie:
"Ella,
Gosia,
Onka- Kubuś miał wycinany migdał jak miał 4 lata i 2 miesiące (warunkiem laryngologa były ukończone 4 lata). Niedosłuch jest bezwzględnym wskazaniem do wycięcia. Szkody psychologiczne i edukacyjne niedosłuchu są spore (Ella- możesz z psychologiem przedszkolnym porozmawiać).
Zabieg Kuba zniósł świetnie, wieczorem tego samego dnia chciał jeść
a z zabiegu wrócił o 13:00
nie wymiotował po narkozie, wszystko cacy (ale to zależy ile krwi). Wyniki robili w szpitalu jeszcze raz, bo jak jest narkoza to i wywiad z anestezjologiem i wyniki są mega ważne. Najpierw podali mu jaśka, potem narkozę (już beze mnie). Byliśmy w szpitalu 3 dni- pierwszy przyjęcie (około 12:00), drugi zabieg, trzecie wypis (około 10:00) i do domku
generalnie słuch wrócił do normy, dziecko przestało mieć chroniczny katar, zaczęło spokojnie spać, bez chrapania, więc się ładnie dotlenia. Jest to na pewno przeżycie, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że decyzja słuszna.
Powiększony migdał lubi iść w parze z alergią (stąd moja laryngolog naciskała na alergologa i testy). Przed zabiegiem dostawialiśmy Pollivaccum mite- żeby zmniejszyć ilość infekcji i zapaleń uszu. Do tej pory na jesieni mamy.
Teraz Nasonex- to jest mało inwazyjny lek, ale to ze względu na alergię i Claritinę."
Wpis
Gosieńki w temacie:
"Aniez opiszę ci jak to wyglądało u Mateusza miał wycinany trzeci migdał a dwa z boku tylko przycinane.
Generalnie to szliśmy tylko na wycięcie tego środkowego gardłowego ale jak laryngolog w szpitalu zobaczył tamte dwa to stwierdził że należy je podciąć przynajmniej zachowają swoje funkcje.
Przyszlismy w poniedziałek na czczo potem wszystkie badania, założenie wenflonu i rozmowa z anestozjologiem.Podpisywanie papierów i na nastepny dzien miał być zabieg.Ostatni posiłek wieczorem a potem nawet w nocy nic nie miałam dawać nawet do picia.
Rano wizyta lekarska potem podali zastrzyk takiego głupiego jasia i Mateuszak zaczynał odpływać wogóle nasmialismy się bo zaczął opowiadać śmieszne rzeczy wiadomo jak to po głupim jasiu.Po pół godzinie przyjechali po niego no i wtedy to zaczęłam się bać, popłakałam się bo wiadomo zawsze człowiek się boi powikłań.Sam zabiego to trwał może z pół godziny, potem był godzinkę na pooperacyjnej i go przywieźli.Spał na boku wiadomo aby w razie czego się nie zakrztusił , trochę krewki miał koło noska i koło buzi.Spał praktycznie cały czas do wieczora a potem się zaczęło wymiotował, lekka gorączka generalnie strasznie słaby no i mówił że go boli.Miał rację bo podobna najbardziej bolą te miejsca po przycięciu.Na następny dzień znowu wymioty, napił się to zwymiotował, bidulek strasznie słaby był więc musielismy zostać jeszcze jeden dzień.Potem było już lepiej, zaczął pić troszkę jeść i nabierał siły.Dostalismy antybiotyk i do domu.
Była też z nami dziewczynka na pokoju, młodsza o rok od Mańka, miała usuwany tylko ten trzeci gardłowy migdał.Gdy wróciła z pooperacyjnej to po godzinie się obudziła, usiadła na łóżku zaczęła gadać, zero wymiotów, wszystko ok i na następny dzień wyszła do domu
Wszystko zależy od dziecka.Mateusz jest jednak starszy od twojego synka.My zaczęlismy z nim rozmawiac o zabiegu jakiś miesiąc przed, ale nie opowiadalismy mu ze szczegółami bo wiadomo dziecko ma wyobraźnię.Wiedział że bedzie miał pobieraną krew i że będzie spał i nic nie będzie czuł mówiłam mu też że po zabiegu może być mu niedobrze.
Przed zabiegiem Mateusz miał w nocy bezdechy, strasznie chrapał, męczył się wchodząc do góry po schodach, bladzioch straszny i chudzinka.Dodatkowo cały czas jak siedział to miał otwartą buzię bo musiał jakoś łapać powietrze
Po zabiegu normalnie w nocy chodzilismy do niego patrzeć czy wszystko w porządku bo tak cicho spał, nie chrapie, nie męczy się, nie ma ciągłego kataru bo to też była nasza zmora i w ogóle więcej energii ma
Najważniejsze że ze słuchem wszystko ok bo balismy się że może mieć jakiś niedosłuch."
Wpis
Anny oj w temacie:
"a około 2 tygodni wcześniej zaczęłam mu mówić, że pójdzie do szpitala i tam usuną mu migdałek i wyleczą uszka, żeby lepiej słyszał (ma założone dreny). Nie wdawałam się w szczegóły. Na 2 dni wcześniej przybliżyłam mu jak będzie nasz dzień wyglądał, czyli, że rano wstaniemy i nie będzie nic jadł, że troszkę się będzie mógł napić, bo później już nie. I powiedziałam, że na miejscu przebierzemy się w pidżamę i jak przyjdzie po nas pani pielęgniarka to on z nią pojedzie, a zostanę i będę czekać, a jak się później obudzi to ja przy nim będę. Wspomniałam o lodach po zabiegu, ale nie przesadzałam, bo lekarka nam powiedziała, że teraz radzą, żeby nie przesadzać w tej kwestii, bo najważniejsze, żeby dziecko nie załapało jakiejś infekcji po.
Zabieg przeszedł bezproblemowo, najgorzej było z niejedzeniem, bo Młody oczywiście marudził, że jest głodny. Zaraz jak się obudził to od razu jeść chciała tym bardziej, że wiedziała, że mam serek dla niego i tu był problem, bo najpierw miał pić i dopiero po godzinie mógł zjeść. Nie wymiotował. Rano wyszliśmy do domu. Przez tydzień dieta delikatna i nic gorącego i kwaśnego. Miał niby być w domu przez 10 dni, ale że temperatura w domu i na dworze była ta sama, a on i tak na tyłku w domu nie usiedział to na spacer poszliśmy 5 dnia."