A tak zmieniając temat - dziś mam trochę melancholijny nastrój
czytałam tu na forum o BabyBlues i depresji poporodowej. Historie kobietek mrożą krew w żyłach i wyciskają łzy. Wiem, że na razie jesteśmy na bardzo wczesnym etapie i jeszcze nie zdążyłyśmy się skończyć cieszyć tym, że jesteśmy w ciąży
ale myślę, że to zagadnienie jest warte uwagi. Żadna z nas przecież nie planuje mieć depresji poporodowej i każda spodziewa się, że będzie wspaniałą matką, która będzie sobie radziła z tą małą istotką. Niestety, życie pisze różne scenariusze, nawet gdy dziecko jest wyczekiwane. Zabrzmi to może głupio, ale rozważałyście / będziecie próbowały się jakoś przygotować psychicznie do tego, że po porodzie wcale może nie być tak idealnie jak to wszędzie na facebookach i instagramach widać? Ja wiem, że do tego pewnie nie da się przygotować i to pytanie pewnie jest na wyrost, ale może pomoże nam zawczasu świadomość, że takie sytuacje się zdarzają i nie oznaczają, że ktoś się nie nadaje na matkę. W zasadzie, trochę szalone jest to, że o macierzyństwie mówi się w samych superlatywach, jakie to wszystko piękne i cudowne, a przecież musi być tu ciemna strona - choćby niewyspanie, dodatkowe kilogramy, początkowo duże "uwiązanie" czy jak to określić, że dziecko potrzebuje głównie tylko nas i nikogo innego. A może na to wszystko są jakieś sposoby? Może każdy płacz dziecka jest spowodowany czymś konkretnym i mając odpowiednią wiedzę możemy temu zaradzić? Może sposobem na to "uwiązanie" jest noszenie dziecka w chuście i wtedy i dziecko zadowolone i my mamy wolne ręce?
Ehh, tyle pytań...
A mam wrażenie, że jak dziecko pojawi się na świecie to jakby się człowiek nie próbował przygotować, to i tak wszystko się wywróci do góry nogami
ale może na plus?