Nic nie zbadał. Dokładnie wyglądało to tak. Przyszedł 15 min spozniony, porem wszedł jakiś przedstawiciel medyczny, ja w międzyczasie się zwazylam itd, byłam jedyną w poczekalni. Jak wróciłam to już była jakaś laska która się spoznila 30 min ale i tak ją wzięli jako 1 (chociaż jak byk napisane ze jak się ktoś spodni to niech czeka jak lekarz ogarnie pozostałe pacjentki to wtedy taka spoznialska musi czekać, no ale nie) w końcu wchodzę Ja. Pyta się jak się czuje, mówię ze nie najgorzej, ale mam wrażenie że mam nad krokiem takie twarde i nie wiem czy to nie przepuchlina pepkowa bo syna często podnoszę i się obawiam. to powiedział że na pewno nie, żebym się nie marfila. Zapytał się czy zlecal mi badania ostatnio. Mówię ze nie. To mi wypisal skierowanie na badania. I jak mi podał to powiedział żebym są miesiąc się zapisała na polowkiwe. Pytam się czy nie zajrzy mi do brzucha bo ostatnio nie było sprzętu to powiedział że nie ma takiej potrzeby bo na nic się nie skarze. I podziękował za wizytę. Ja z takim "Wtf to juz?! " na twarzy wyszłam z gabinetu.
Ok rozumiem raz nie miał sprzętu ale myślałam że dzisiaj chociaż zajrzy bo ostatnio gdyby nie prenatalne dzidzie widzialabym w marcu. A teraz w czerwcu! I tak muszę pojechać prywatnie bo to są jakieś jaja