Hej dziewczyny. Dopiero mój drugi post, myślałam jeszcze niedawno, że normalnie zapiszę się na testowanie październikowe kiedy tylko wątek się pojawi- z mężem staramy się dopiero 2 cykl, ale od razu poszłam do gina kiedy nie udało się za 1 razem. Ktoś pomyśli: "po pierwszej próbie? Bez sensu!" Ale wiecie co? To była najlepsza decyzja. Zbadałam większość hormonów, wyszły ok, choć amh bardzo wysokie, co mnie trochę przeraziło... na co gin powiedział, że to wbrew różnym przekonaniom bardzo dobrze jak na mój wiek (33) i nie widać żadnego PCOS. No i rozpoczęła się u mnie obserwacja cyklu, mimo moich obaw doszło do niej (w sumie to wczoraj uslyszalam, że piekny pęcherzyk, owu będzie w przeciągu 48 godzin, czyli być może właśnie teraz). Miałam wczoraj przyjść na wizytę do 4 godzin po współżyciu, żeby sprawdzić jak zachowuja się plemniki. Byliśmy po 2h, lekarz wydobył śluz i... stwierdził, że plemniki się nie ruszają. Nawet pokazał mi to przez mikroskop, były w tej "zawiesinie", wyglądały ok, ale nie poruszały się.... dostałam skierowanie na progesteron i przeciwciała przeciwplemnikowe, a mąż oczywiście na badanie nasienia. Wszystko robimy w nadchodzący weekend. Gin powiedział, że albo chodzi o jakość nasienia męża (ilość na jego oko jest ok, sporo), albo moje ciało wytwarza nieprzyjazne środowisko i "zabija" te plemniki.
Załamałam się. Tak, jeszcze nie wiem co się dzieje, ale fakt że w ogóle COŚ się dzieje mnie rozwaliła wewnętrznie. I mnie i męża... mąż jest młodszy ode mnie, prowadzi zdrowy styl życia, oboje marzymy o pierwszym dziecku, jesteśmy na początku drogi, a tu już taka dołująca informacja. Nie wiem, czy ktoraś z Was miała podobne doświadczenia jeśli chodzi o słabą jakość nasienia lub te przeciwciała... Od wczoraj co kilka godzin płaczę, z jakiegoś durnego powodu ubzdurałam się, że takie problemy nas nie będą dotyczyć. Przepraszam za emocjonalno-informacyjny "wyrzyg", szczególnie na temacie o testowaniu. Oczywiście my teraz (w owulację) będziemy się starać, więc testować się spróbuję, ale chyba raczej wolę uznać, że robię pauzę ze względu na kontynuację badań. Wspieram mocno wszystkie staraczki, szczególnie te, którym los rzuca kłody pod nogi