reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

🍂🍂🍁Październikowe kreski🍁🍂🍂- aby kolorowe na drzewach liście zwiastowały Nam ciąże - OCZYWIŚCIE 😍😍

cześć, również bym chciała dołączyć, miałam już to zrobić w poprzednim wątku ale jakoś czasu brakowało :) a wiec mamy jedno dziecko, staramy sie o drugie. w poprzednim mięsiącu niestety ciąża biochemiczna. testowanie planuje na 17.10, staramy sie kilka miesięcy ale w zasadzie regularnie to dopiero 2 miesiąc :)
 
reklama
cześć, również bym chciała dołączyć, miałam już to zrobić w poprzednim wątku ale jakoś czasu brakowało :) a wiec mamy jedno dziecko, staramy sie o drugie. w poprzednim mięsiącu niestety ciąża biochemiczna. testowanie planuje na 17.10, staramy sie kilka miesięcy ale w zasadzie regularnie to dopiero 2 miesiąc :)
Cześć🙂
Witam na Naszym pokładzie. Oby to był "ten właśnie" cykl, trzymam kciuki.
Współczuję Twojej straty, i życzę powodzenia, liczę, że Twój organizm pamięta jeszcze stan ciąży i się uda !🤞
 
Hej dziewczyny. Dopiero mój drugi post, myślałam jeszcze niedawno, że normalnie zapiszę się na testowanie październikowe kiedy tylko wątek się pojawi- z mężem staramy się dopiero 2 cykl, ale od razu poszłam do gina kiedy nie udało się za 1 razem. Ktoś pomyśli: "po pierwszej próbie? Bez sensu!" Ale wiecie co? To była najlepsza decyzja. Zbadałam większość hormonów, wyszły ok, choć amh bardzo wysokie, co mnie trochę przeraziło... na co gin powiedział, że to wbrew różnym przekonaniom bardzo dobrze jak na mój wiek (33) i nie widać żadnego PCOS. No i rozpoczęła się u mnie obserwacja cyklu, mimo moich obaw doszło do niej (w sumie to wczoraj uslyszalam, że piekny pęcherzyk, owu będzie w przeciągu 48 godzin, czyli być może właśnie teraz). Miałam wczoraj przyjść na wizytę do 4 godzin po współżyciu, żeby sprawdzić jak zachowuja się plemniki. Byliśmy po 2h, lekarz wydobył śluz i... stwierdził, że plemniki się nie ruszają. Nawet pokazał mi to przez mikroskop, były w tej "zawiesinie", wyglądały ok, ale nie poruszały się.... dostałam skierowanie na progesteron i przeciwciała przeciwplemnikowe, a mąż oczywiście na badanie nasienia. Wszystko robimy w nadchodzący weekend. Gin powiedział, że albo chodzi o jakość nasienia męża (ilość na jego oko jest ok, sporo), albo moje ciało wytwarza nieprzyjazne środowisko i "zabija" te plemniki.
Załamałam się. Tak, jeszcze nie wiem co się dzieje, ale fakt że w ogóle COŚ się dzieje mnie rozwaliła wewnętrznie. I mnie i męża... mąż jest młodszy ode mnie, prowadzi zdrowy styl życia, oboje marzymy o pierwszym dziecku, jesteśmy na początku drogi, a tu już taka dołująca informacja. Nie wiem, czy ktoraś z Was miała podobne doświadczenia jeśli chodzi o słabą jakość nasienia lub te przeciwciała... Od wczoraj co kilka godzin płaczę, z jakiegoś durnego powodu ubzdurałam się, że takie problemy nas nie będą dotyczyć. Przepraszam za emocjonalno-informacyjny "wyrzyg", szczególnie na temacie o testowaniu. Oczywiście my teraz (w owulację) będziemy się starać, więc testować się spróbuję, ale chyba raczej wolę uznać, że robię pauzę ze względu na kontynuację badań. Wspieram mocno wszystkie staraczki, szczególnie te, którym los rzuca kłody pod nogi
 
Hej dziewczyny. Dopiero mój drugi post, myślałam jeszcze niedawno, że normalnie zapiszę się na testowanie październikowe kiedy tylko wątek się pojawi- z mężem staramy się dopiero 2 cykl, ale od razu poszłam do gina kiedy nie udało się za 1 razem. Ktoś pomyśli: "po pierwszej próbie? Bez sensu!" Ale wiecie co? To była najlepsza decyzja. Zbadałam większość hormonów, wyszły ok, choć amh bardzo wysokie, co mnie trochę przeraziło... na co gin powiedział, że to wbrew różnym przekonaniom bardzo dobrze jak na mój wiek (33) i nie widać żadnego PCOS. No i rozpoczęła się u mnie obserwacja cyklu, mimo moich obaw doszło do niej (w sumie to wczoraj uslyszalam, że piekny pęcherzyk, owu będzie w przeciągu 48 godzin, czyli być może właśnie teraz). Miałam wczoraj przyjść na wizytę do 4 godzin po współżyciu, żeby sprawdzić jak zachowuja się plemniki. Byliśmy po 2h, lekarz wydobył śluz i... stwierdził, że plemniki się nie ruszają. Nawet pokazał mi to przez mikroskop, były w tej "zawiesinie", wyglądały ok, ale nie poruszały się.... dostałam skierowanie na progesteron i przeciwciała przeciwplemnikowe, a mąż oczywiście na badanie nasienia. Wszystko robimy w nadchodzący weekend. Gin powiedział, że albo chodzi o jakość nasienia męża (ilość na jego oko jest ok, sporo), albo moje ciało wytwarza nieprzyjazne środowisko i "zabija" te plemniki.
Załamałam się. Tak, jeszcze nie wiem co się dzieje, ale fakt że w ogóle COŚ się dzieje mnie rozwaliła wewnętrznie. I mnie i męża... mąż jest młodszy ode mnie, prowadzi zdrowy styl życia, oboje marzymy o pierwszym dziecku, jesteśmy na początku drogi, a tu już taka dołująca informacja. Nie wiem, czy ktoraś z Was miała podobne doświadczenia jeśli chodzi o słabą jakość nasienia lub te przeciwciała... Od wczoraj co kilka godzin płaczę, z jakiegoś durnego powodu ubzdurałam się, że takie problemy nas nie będą dotyczyć. Przepraszam za emocjonalno-informacyjny "wyrzyg", szczególnie na temacie o testowaniu. Oczywiście my teraz (w owulację) będziemy się starać, więc testować się spróbuję, ale chyba raczej wolę uznać, że robię pauzę ze względu na kontynuację badań. Wspieram mocno wszystkie staraczki, szczególnie te, którym los rzuca kłody pod nogi
Pierwsze słyszę, żeby ginekolog brał próbkę nasienia z pochwy 😮 jest to interesujące. Z pewnością dobrze zrobiłaś, że się tak wcześnie wybrałaś. Wiecie odrazu że trzeba zrobić badania, a nie staracie się w ślepo. Fajnej też, że lekarz wydaje się być dość konkretny i ma podejście nie szablonowe. Ja trzymam kciuki za szybką i łatwą diagnozę 🤞
 
Hej dziewczyny. Dopiero mój drugi post, myślałam jeszcze niedawno, że normalnie zapiszę się na testowanie październikowe kiedy tylko wątek się pojawi- z mężem staramy się dopiero 2 cykl, ale od razu poszłam do gina kiedy nie udało się za 1 razem. Ktoś pomyśli: "po pierwszej próbie? Bez sensu!" Ale wiecie co? To była najlepsza decyzja. Zbadałam większość hormonów, wyszły ok, choć amh bardzo wysokie, co mnie trochę przeraziło... na co gin powiedział, że to wbrew różnym przekonaniom bardzo dobrze jak na mój wiek (33) i nie widać żadnego PCOS. No i rozpoczęła się u mnie obserwacja cyklu, mimo moich obaw doszło do niej (w sumie to wczoraj uslyszalam, że piekny pęcherzyk, owu będzie w przeciągu 48 godzin, czyli być może właśnie teraz). Miałam wczoraj przyjść na wizytę do 4 godzin po współżyciu, żeby sprawdzić jak zachowuja się plemniki. Byliśmy po 2h, lekarz wydobył śluz i... stwierdził, że plemniki się nie ruszają. Nawet pokazał mi to przez mikroskop, były w tej "zawiesinie", wyglądały ok, ale nie poruszały się.... dostałam skierowanie na progesteron i przeciwciała przeciwplemnikowe, a mąż oczywiście na badanie nasienia. Wszystko robimy w nadchodzący weekend. Gin powiedział, że albo chodzi o jakość nasienia męża (ilość na jego oko jest ok, sporo), albo moje ciało wytwarza nieprzyjazne środowisko i "zabija" te plemniki.
Załamałam się. Tak, jeszcze nie wiem co się dzieje, ale fakt że w ogóle COŚ się dzieje mnie rozwaliła wewnętrznie. I mnie i męża... mąż jest młodszy ode mnie, prowadzi zdrowy styl życia, oboje marzymy o pierwszym dziecku, jesteśmy na początku drogi, a tu już taka dołująca informacja. Nie wiem, czy ktoraś z Was miała podobne doświadczenia jeśli chodzi o słabą jakość nasienia lub te przeciwciała... Od wczoraj co kilka godzin płaczę, z jakiegoś durnego powodu ubzdurałam się, że takie problemy nas nie będą dotyczyć. Przepraszam za emocjonalno-informacyjny "wyrzyg", szczególnie na temacie o testowaniu. Oczywiście my teraz (w owulację) będziemy się starać, więc testować się spróbuję, ale chyba raczej wolę uznać, że robię pauzę ze względu na kontynuację badań. Wspieram mocno wszystkie staraczki, szczególnie te, którym los rzuca kłody pod nogi
Hej dziewczyny. Dopiero mój drugi post, myślałam jeszcze niedawno, że normalnie zapiszę się na testowanie październikowe kiedy tylko wątek się pojawi- z mężem staramy się dopiero 2 cykl, ale od razu poszłam do gina kiedy nie udało się za 1 razem. Ktoś pomyśli: "po pierwszej próbie? Bez sensu!" Ale wiecie co? To była najlepsza decyzja. Zbadałam większość hormonów, wyszły ok, choć amh bardzo wysokie, co mnie trochę przeraziło... na co gin powiedział, że to wbrew różnym przekonaniom bardzo dobrze jak na mój wiek (33) i nie widać żadnego PCOS. No i rozpoczęła się u mnie obserwacja cyklu, mimo moich obaw doszło do niej (w sumie to wczoraj uslyszalam, że piekny pęcherzyk, owu będzie w przeciągu 48 godzin, czyli być może właśnie teraz). Miałam wczoraj przyjść na wizytę do 4 godzin po współżyciu, żeby sprawdzić jak zachowuja się plemniki. Byliśmy po 2h, lekarz wydobył śluz i... stwierdził, że plemniki się nie ruszają. Nawet pokazał mi to przez mikroskop, były w tej "zawiesinie", wyglądały ok, ale nie poruszały się.... dostałam skierowanie na progesteron i przeciwciała przeciwplemnikowe, a mąż oczywiście na badanie nasienia. Wszystko robimy w nadchodzący weekend. Gin powiedział, że albo chodzi o jakość nasienia męża (ilość na jego oko jest ok, sporo), albo moje ciało wytwarza nieprzyjazne środowisko i "zabija" te plemniki.
Załamałam się. Tak, jeszcze nie wiem co się dzieje, ale fakt że w ogóle COŚ się dzieje mnie rozwaliła wewnętrznie. I mnie i męża... mąż jest młodszy ode mnie, prowadzi zdrowy styl życia, oboje marzymy o pierwszym dziecku, jesteśmy na początku drogi, a tu już taka dołująca informacja. Nie wiem, czy ktoraś z Was miała podobne doświadczenia jeśli chodzi o słabą jakość nasienia lub te przeciwciała... Od wczoraj co kilka godzin płaczę, z jakiegoś durnego powodu ubzdurałam się, że takie problemy nas nie będą dotyczyć. Przepraszam za emocjonalno-informacyjny "wyrzyg", szczególnie na temacie o testowaniu. Oczywiście my teraz (w owulację) będziemy się starać, więc testować się spróbuję, ale chyba raczej wolę uznać, że robię pauzę ze względu na kontynuację badań. Wspieram mocno wszystkie staraczki, szczególnie te, którym los rzuca kłody pod nogi
 
@WildestDreams
Hej, miło że z Nami jesteś🙂
Pierwsze słyszę o badaniu mikroskopem plemników w waginie...
Będę czekać na Wasze badanie nasienia, ja za chwilę też będę miała 33 lata, nie czuję, żeby to był wielki problem...
Dzięki za wsparcie, jeśli się nie będziesz zabezpieczać, zachęcam do podania terminu testowania .
A tego lekarza wzięłabym pod lupę, bo to niesłychane co piszesz...
Ufasz mu ?
Tak samo Twój mąż/ partner nie może na "oko" stwierdzić, jakie jest u Was nasienie, do tego jest badanie. Na jakiej podstwie Twój lekarz twierdzi, że tu jest problem? Spokojnie...
Starajcie sie dalej, nie ma sensu wpisywać się na pauze.
A u Ciebie coś ten lekarz twierdził?
 
Ostatnia edycja:
@WildestDreams
Hej, miło że z Nami jesteś🙂
Pierwsze słyszę o badaniu mikroskopem plemników w waginie...
Będę czekać na Wasze badanie nasienia, ja za chwilę też będę miała 33 lata, nie czuję, żeby to był wielki problem...
Dzięki za wsparcie, jeśli się nie będziesz zabezpieczać, zachęcam do podania terminu testowania .
A tego lekarza wzięłabym pod lupę, bo to niesłychane co piszesz...
Ufasz mu ?
A słyszałaś o zastrzykach likwidujących złe plemniki?
 
reklama
Do góry