Asia100
marzec'04, kwiecień'09
Witam!
No to może i mi się w końcu uda opisać mój poród.
Na niedzielę miałam termin i nic. W poniedziałek pojechałam na ktg, ale nic wielkiego sie nie działo. Szyjka długa. A wieczorem złapał mnie okropny ból z prawej strony brzucha taki, że nie mogłam się ruszać. Nie wiedziałam co to, myślałam, że może wyrostek, ale mogłam podkulic nogi więc to nie to. Wzięłam Apap i poszłam spać. Jak w nocy z wielkim trudem wstałam na siku to juz nie byłam w stanie sie położyć tak bolało. Przeniosłam sie na naroznik i jakoś przesiedziałam do rana. To był taki ból jakby mi miało zaraz coś peknąć. Rano pojechaliśmy do szpitala, bo juz nie wytrzymywałam. Od razu powiedzieli że zostaję. Rozwarcie na 1,5 palca, ale szyjka twarda i długa. Stwierdzili że to może jakiś mięsień mi się naderwał. Na fotel to mi musieli pomagać wejść, bo nawet nogi nie mogłam podnieść. Dali mi oksytocynę, skurcze owszem były, ale niewielki postęp. O 13 stwierdzili że nie ma sensu na siłę, może wieczorem samo ruszy i dopiero wtedy dali mi ketonal na ten ból. Po nim mogłam się jakos pomału położyc i odpocząc trochę. Całą noc nic sie nie działo. Po porannym badaniu okazało sie że szyjki nie ma, rozwarcie na 2 palce i przebili mi pęcherz płodowy. Podłączyli mi oksytocynę i tym razem szybko ruszyło. O 10 miałam już dosyć bolesne skurcze, ale jeszcze chodziłam. O 12 bolało już jak diabli i wskoczyłam na piłkę na której skakałam już do końca. O 12:15 przyjechał mąż i w samą porę bo niedługo potem zaczęły się bóle krzyżowe, więc miałam masażystę. Jak już nie mogłam wytrzymać zaczęły sie bóle parte, więc wsoczyłam na łóżko i o 14:15 urodziłam Igorka 3620kg, 59cm i 10 punktów Apgar. Mąż był cały czas. Potem poszedł z niuniem a mnie pozszywali (niestety nie obyło się bez cięcia, a próbowali). O dziwo w czasie porodu ten ból z prawej strony mi nie przeszkadzał, a po porodzie minął. Zostawili mnie na 2 godz. na łóżku i dali kołdrę i poduchę i mogłam w końcu pospać. Potem przewieźli mnie na salę do innych matek. Nie mogłam wstać bo miałam mdłości i zawroty głowy i kazali leżeć kolejne 2 godziny i dopiero mogłam pójść pod prysznic. I wtedy dostałam moje maleństwo. Urodzilam w środę 8 kwietnia, a w piątek wyszliśmy już do domu i dobrze bo przecież święta.
Generalnie poród super, 3 razy krótszy niż pierwszy i parcie bezbolesne. Położna świetna, bardzo mi pomogła. W domu trochę miałam problemów z kroczem, ale już dobrze.
No to może i mi się w końcu uda opisać mój poród.
Na niedzielę miałam termin i nic. W poniedziałek pojechałam na ktg, ale nic wielkiego sie nie działo. Szyjka długa. A wieczorem złapał mnie okropny ból z prawej strony brzucha taki, że nie mogłam się ruszać. Nie wiedziałam co to, myślałam, że może wyrostek, ale mogłam podkulic nogi więc to nie to. Wzięłam Apap i poszłam spać. Jak w nocy z wielkim trudem wstałam na siku to juz nie byłam w stanie sie położyć tak bolało. Przeniosłam sie na naroznik i jakoś przesiedziałam do rana. To był taki ból jakby mi miało zaraz coś peknąć. Rano pojechaliśmy do szpitala, bo juz nie wytrzymywałam. Od razu powiedzieli że zostaję. Rozwarcie na 1,5 palca, ale szyjka twarda i długa. Stwierdzili że to może jakiś mięsień mi się naderwał. Na fotel to mi musieli pomagać wejść, bo nawet nogi nie mogłam podnieść. Dali mi oksytocynę, skurcze owszem były, ale niewielki postęp. O 13 stwierdzili że nie ma sensu na siłę, może wieczorem samo ruszy i dopiero wtedy dali mi ketonal na ten ból. Po nim mogłam się jakos pomału położyc i odpocząc trochę. Całą noc nic sie nie działo. Po porannym badaniu okazało sie że szyjki nie ma, rozwarcie na 2 palce i przebili mi pęcherz płodowy. Podłączyli mi oksytocynę i tym razem szybko ruszyło. O 10 miałam już dosyć bolesne skurcze, ale jeszcze chodziłam. O 12 bolało już jak diabli i wskoczyłam na piłkę na której skakałam już do końca. O 12:15 przyjechał mąż i w samą porę bo niedługo potem zaczęły się bóle krzyżowe, więc miałam masażystę. Jak już nie mogłam wytrzymać zaczęły sie bóle parte, więc wsoczyłam na łóżko i o 14:15 urodziłam Igorka 3620kg, 59cm i 10 punktów Apgar. Mąż był cały czas. Potem poszedł z niuniem a mnie pozszywali (niestety nie obyło się bez cięcia, a próbowali). O dziwo w czasie porodu ten ból z prawej strony mi nie przeszkadzał, a po porodzie minął. Zostawili mnie na 2 godz. na łóżku i dali kołdrę i poduchę i mogłam w końcu pospać. Potem przewieźli mnie na salę do innych matek. Nie mogłam wstać bo miałam mdłości i zawroty głowy i kazali leżeć kolejne 2 godziny i dopiero mogłam pójść pod prysznic. I wtedy dostałam moje maleństwo. Urodzilam w środę 8 kwietnia, a w piątek wyszliśmy już do domu i dobrze bo przecież święta.
Generalnie poród super, 3 razy krótszy niż pierwszy i parcie bezbolesne. Położna świetna, bardzo mi pomogła. W domu trochę miałam problemów z kroczem, ale już dobrze.