Wiecie co, jestem w szoku ile wasze dzieci jedzą. My mamy bardziej skromny repertuar, żadne płatki ani zupki mleczne nie przejdą, budyń też odpadł, pomidorów takich nienaszych zimowych nie podaję, ogórka surowego też jeszcze nie. czekamy z tym na wiosnę.
Na śniadania to najchętniej: JAJO (jajecznica, na twardo, na miękko) albo parówki z chlebkiem. Mleko naszczęście wypija raniutko koło 6 więc o 8 mam nadzieję te parówki mu nie zaszkodzą. KAnapeczki z wędlinką, serem żółtym lub białym, ostatecznie kaszka mleczna albo naleśniki z dzemikiem truskawkowym.
Obiadki na szczęście zjada ślicznie i różnorakie.
Podwieczorki to: kisiel, galaretka ze zmiksowanymi owocami - zeby w ogóle jakieś owocki przemycić, serki, kubek kakao.
Ze słodyczy moje dziecko uznaje tylko czekoladę, jakieś gumy rozpuszczalne i cukierki - nic czym można by się pochwalić. Ciastka i ciacha NIE
(( I nic nie zje jak coś mu upiekę chyba, ze na zadanie.
A kolacje to zazwyczaj zjada naszą obiadokolację czyli drugi obiad albo pastę rybną z jajkiem, racuszki, kluski z serem BEZ CYNAMONU, kaszkę mleczną albo kanapkę.
A dziewczyny czytajcie etykiety na parówkach, niektóre naprawdę nie są złe. Ważne żeby nie było MOM- u czyli mięsa odzielanego mechanicznie no i ilość tego mięsa w składzie. Kubusiowe mają np tylko 60%
A jeśli już tak kontrolować to E to nie nadają się dla dzieci żadne serki topione - prawie w ogóle nie mają wapnia tak jak biały ser plus polepszacze i spulchniacze, wszystkie warzywa niesezonowe także są ubogacane chemią do której na dodatek nie ma etykiety. Nie można dać się zwariować i z niczym przesadzać moim zdaniem.