Witam wszystkie dzielne Panie! Od początku "przyczytuję się" prowadzonej tutaj dyskusji. Swego czasu też stanęłam przed dylematem - co z tą ciążą? Byłam drugi raz w ciąży, dwa lata wcześniej urodziłam zdrowego synka :-), teraz oczekiwaliśmy córeczki. I tu lekarz - ze względu na wiek - skierował mnie na badania prenatalne. Z USG wyszło OK, na analizę krwi miałam zaczekac. Pewnego wieczoru zadzwonił telefon - dzwonił do mnie lekarz wykonujący badanie - analiza krwi wyszła niezbyt dobrze, jest prawdopodobieństwo ZD. Myślałam, że zemdleję. Miałam zaraz umówic się na amnio, ale uparłam się, że najpierw porozmawiam z lekarzem prowadzącym. Za kilka dni dostałam wyniki pocztą i poleciałam do "mojego" lekarza. Uspokoił mnie, że to statystyka, że nie jest tak źle bo wynik nie dużo odbiega od granicy, mogę zrobic amnio ale nie muszę i wogóle wszystko będzie dobrze. Nawet skonsultował mnie z bardziej doświadczonym kolegą i obaj pomogli mi zrozumiec wyniki. Usłyszałam też, że mogę pomyślec o terminacji ciąży, ale to wyłącznie moja osobista decyzja. Po rozmowie z mężem postanowiliśmy, że nie będzie amnio i córcia się urodzi, bez względu na wszystko. Polcia urodziła się 2 tygodnie przed terminem, po długim i ciężkim porodzie, mąż był cały czas z nami - i pierwsze pytanie do położnej - czy mała ma cechy ZD? "Nie, proszę państwa, nie ma, gdybym coś zauważyła, już bym to państwu powiedziała" - najpiękniejsze słowa pod słońcem. Byliśmy i jesteśmy przeszczęśliwi. Mała jest zdrowa i chowa się bardzo dobrze. I dopiero po jej urodzeniu mama powiedziała mi ile nocy przepłakała modląc się o zdrowie Polci, mąż też się przyznał do swoich lęków... I nic nie zatrze w mojej pamięci tych miesięcy, kiedy myślałam ,że może jednak urodzi się z ZD, co wtedy, przecież ja nic o tym nie wiem, jak sobie poradzimy, jak to będzie .... U mnie w głowie najczęściej pojawiało się pytanie - co potem, gdy nas zabraknie... Jedna z uczestniczek dyskusji pisała, że nie można wymagac od zdrowego dziecka, że przejmie opiekę nad chorym bratem lub siostrą - zgadzam się, ale na dzień dzisiejszy jakie mamy w Polsce alternatywy...??? Mam w dalszej rodzinie dwie dziewczyny z ZD, obie dorosłe, jedna już przekroczyła 40, druga ma 25 lat. Starsza mieszka ze swoją jedyną siostrą i jej rodziną (rodzice już nie żyją), młodsza mieszka z rodzicami, podobno brat chce ją wziąc kiedyś do siebie. Czyli - jednak rodzina. Dodam, że młodsza dziewczyna jest dużo bardziej samodzielna niż starsza, z którą kontakt jest utrudniony. O tym pisała również jedna z forumowiczek, że trzeba pomyślec o przyszłości dla swojego dziecka, stąd też czasem takie a nie inne decyzje, też to rozumiem. Nie wiem, jak wygląda codziennośc z dzieckiem z ZD, padały głosy, żeby uczestniczki to opisały, jestem za - dla mnie w momencie oswajania się z informacją, że moje dziecko może byc chore, takie informacje od innych mam byłyby bezcenne. I jeszcze jedno - szczerze i głęboko podziwiam każdą z mam opisujących swoje historie, nie wiem, czy ja w obliczu takiej próby znalazłabym w sobie tyle siły i determinacji, co wy, choc doświadczenie mi mówi, że matka zdolna jest do cudów dla swojego maluszka
A szczególnie mocno przytulam Martę i jej córeczkę... Brak mi słów... Jestem z Tobą myślami i modlitwą...