Założenie tego wątku na forum jest genialne Franiowa
Tutaj mogą opisać swoje stresy mamusie spodziewające się malucha, jak i te mamy które już mają maluszka na świecie i nie jest on zdrowy.
Podziwiam każdą z kobiet, która podejmuje decyzje o urodzeniu chorego dziecka...
Może opowiem Wam jak to wygląda, gdy dowiadujesz się od gina że dziecko będzie chore a nie decydujesz się na poród? Obym tylko znów nie dostała się pod armatni obstrzał
25 stycznia tego roku, dokładnie w dniu moich 40-tych urodzin miałam umówioną drugą wizytę z lekarzem, to był 10 tydzień ciązy. Miał zrobić pierwsze USG więc oczywiścię wepchnęłam na siłę męża do gabinetu by zobaczył malucha i posłuchał bicia jego serduszka. Ponieważ od 2 dni lekko plamiłam wylądowałam najpierw na fotelu. Lekarz nie wiedział skąd plamienie i dlaczego mam zbyt twardą macicę. Nie podobało mu się to. Wziął mnie na USG a mąz siedział obok i zafascynowany patrzył w ekran komputera. Widać był malucha, który strasznie się wiercił i w pewnym momencie miałam wrażenie pomachał malutką rączką do swojego taty. Mąż wieczorami tulił się do mojego brzuszka i rozmawiał z maleństwem... Teraz ze śmiechem patrzył jak maluszek macha łapką i okręca się do tyłu. Wiercił się okropnie i gin miał problemy żeby nam go dokładnie pokazać. Taka drobinka... nasze maleństwo. Lekarz zaczął rutynowe pomiary i mówił nam co robi, w pewnym momencie zmierzył NT i powiedział, że jest bardzo podwyższone. Mąż nie wiedział co to oznacza ale mnie od razu zrobiło się słabo. Zeszłam w kozetki a lekarz dał skierowanie na amnio w pominięciem testu PAPPA, kazał od razu umawiać się do szpitala.
Wytłumaczył mężowi co oznacza podwyższone NT... całą drogę do domu płakałam w samochodzie, płakałam w domu. Nie uwierzyliśmy w wyniki USG, załatwiliśmy u jednego z lepszych lekarzy kolejną wizytę tydzien później. Wyniki były jeszcze gorsze bo stwierdzono colli i brak kości nosowej, i znowu kolejne skierowanie na amnio.
Dziś poznałam wyniki amnio, są złe. Dziś mija dokładnie dwa miesiące od pierwszego USG i powiem Wam, że pomimo iż wśród łez i rozpaczy zecydowaliśmy się z mężem przerwać ciążę to siedzę i ryczę w domu. Do końca miałam nadzieję że lekarze się mylili, że amnio wyjdzie dobrze, że nasz maluszek będzie zdrowy. Do końca łudziłam się nadzieją, że aparatura się myli...
Dziś już wiem, że decyzja podjęta w ciągu tych dwóch miesięcy oczekiwań musi zostać zrealizowana i że już nigdy więcej nie zdecyduję się na kolejną ciążę.
Tak to wygląda od strony matki, która wie o najgorszym i przerwie ciążę...