czytam Was co dzień po 2-3 razy tu zaglądam. Płakałam jak czytałam niektóre posty Marty, Franiowej, Mailuj i innych kobiet. Bardzo Was podziwiam, jesteście takie silne. Ja chcialam tylko dodać coś nt nietolerancji inności. Córeczka mojej koleżanki ma 3 latka i cukrzycę insulinozależną. Urząd pracy wysyła ją do pracy, inaczej wykreślą z listy. Tyle że dziecka nie chce przyjąć żadne przedszkole w naszym mieście, bo nie chcą brać sobie kłopotu na głowę. A przecież to żadna filozofia nauczyć się dozować insulinę. Dziecko garnie się do świata, matka chce iść do pracy bo mają straszną biedę, a na opiekunkę ich nie stać. Więc nasze kochane społeczeństwo nietoleruje nie tylko dzieci z ZD, czy innymi zespołami, ale nawet cukrzyków. Widziałam kiedyś kobietę bez rąk, prowadziła wózek jej mama, za nią szła starsza pani z koleżanką, za nimi ja. Starsze panie komentowały w dość brutalny sposób kobietę jako matkę. Nie pojmuję takiego zachowania i czasem myślę, że niektórzy ludzie to potwory
niestety dzieci insulionozależnych nie chcą przyjmować do przedszkoli, bo potrzebna jest osoba, która będzie czuwać nad dzieckiem, zmierzy poziom, poda insulinę, dochodzi do tego odpowiedzialność, kłopot jeśli dziecko ma ustalone inne godziny posiłków niż w przedszkolu, ważenie, przeliczanie wymienników - dla kogoś kto nie ma jakiegokolwiek zarysu, stanowi ogromny problem. u mojej kuzynki (nota bene starszej siostry nastolatka z ZD) były nawet problemy w szkole średniej.
filozofii w dawkowaniu insuliny trochę jest - bynajmniej ja tak uważam - może dlatego, że mam w rodzinie kilku insulinozależnych, mój tata też był. mnie zawsze porażały momenty mocnych wahań poziomów, szczególnie gdy dzieciaki były w fazie intensywnego dojrzewania - pamiętam problemy z wyregulowaniem poziomów, nocne kilkukrotne pomiary. teraz kuzynka powoli przygotowuje się do ciąży.:-):-)
a co Twojej koleżanki - co Malutka ma w orzeczeniu, powinny spełniać kryteria na świadczenie pielęgnacyjne.
Franiowa - trzymam kciuki.
Ostatnia edycja: