Witajcie drogie Kobietki po dłuuugiej nieobecności. Stęskniłam się za Wami więc od paru dni przeglądałam co nie co by być choć odrobinę na bieżąco, i jestem. Miałam trochę problemów więc nie miałam głowy by się odzwywać. Powiem troszkę czemu mnie nie było. Otóż pierwszy miesiąc życia naszego skarba Tomusia był jakimś koszmarnym snem, spędzonym pomiędzy szpitalem a domem i moim ciągłym płaczem i potwornymi nerwami o Tomka trwającymi do dziś. Mały po powrocie do domu ze szpitala zaczął żółknąć (ja żyłam w świadomości że to zwykła żółtaczka fizjologiczna i że skoro w szpitalu nawet nie badali mu bilirubiny to jest ok) i położna zaniepokojona kazała nam zbadać bilirub. Tak więc pojechaliśmy równy tydzień po porodzie i już zostaliśmy gdyż okazało się że poziom jest 21,7 i od razu pod lamy, odstawienie piersi i badania ogólne czy nie ma jakiegoś zakażenia. Nie muszę Wam mówić co to był za koszmar-nagle wzięli mi moje maleństwo i nawet nie mogłam go przytulić. Jednocześnie dowiedziałam się jak niebezpieczna jest taka żółtaczka-uszkodzenia ukł. nerwowego itp, a poziom pow. 25 kwalifikuje się na transfuzję krwi. Poziom spadł do 12 więc wypisali nas do domu. Niestety mały nadal wydawał się nam żółty więc sami od siebie co drugi dzień badaliśmy bilirubinę i znów rosła-12, 14 potem 16 i znów powtórka-szpital i lampy i tym razem już badania w kierunku chorób metabolicznych bo ponoć żółtaczka w drugim tygodniu życia to już nie norma. Z wyników jeden wskaźnik wyszedł nieznacznie podwyższony więc lekarka skierowała nas do specjalisty od chorób metabol. w kierunku szczeg. badań, więc znów poradnia i po okresie oczekiwania pobyt w szpitalu na badania. od tego ostatniego pobytu będzie już prawie 3 tygodnie i nadal czekamy na wyniki bo badania są robione w Warszawie z całej Polski i dlatego tak długo to trwa. Największe podejrzenie jest w kierunku galaktozemi czyli wrodzonego błędu genetycznego poleg. na nietolerancji laktozy. Nie wykryta choroba jest bardzo niebezp. gdyż może prowadzić do marskości wątroby i uszkodzeń ukł. nerwowego, dlatego do czasu wyjaśnienia nie mogę karmić mojego skarba piersią i tu jest kolejny powód mojego smutku gdyż nie mogę go karmić już ponad miesiąc a tak pięknie ssał, ja miałam pokarm a malutki był taki szczęśliwy przy cycu. To było straszne jak wróciłam do domu, pokarm leci a mały szuka buźką na boku a ja nie mogę go przystawić, ja tak to przeżyłam że dosłownie wyłam z rozpaczy. Ale postanowiłam walczyć tzn. od ok. 20 maja odciągam i zamrażam pokarm żeby utrzymać laktację.
To tak z grubsza o przyczynie mojej nieobecności, sorki za to że się tak rozpisałam.
To tak z grubsza o przyczynie mojej nieobecności, sorki za to że się tak rozpisałam.