reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

nasze porody

Moge troszke posiedziec bo małżonek gada z synkeim. Moj poród wspominam bardzo przyjemnie i gdybym musiała to napewno urodziła jeszcze raz. Pojechaliśmy na ktg w sobote o 12 posiedziałm troszke zanim zrobili mi badanie lekarz który mi prowadzil całą ciąże powiedział ze zapisał sie jeden skurcz wiec mnie zbada. Po badaniu stwierdził że juz mam 4cm rozwarcia i jeżeli chce to mozemy dzisiaj rodzic zaczełam sie śmiac. Wyszłam z pokoju i poinformowałam męza ze zostajemy w szpitalu bo już dzisiaj bedziemy mogli przytulic nasze maleństwo tak długo oczekiwane. o godzinie 15 podłączyli mi kroplówke i pierwsze skurcze poczułam ok 16 mąz dzielnie mi pomagał byłam z niego dumna ze nie spanikował i nie wiedział co ma robić. Lekarz przychodził bardzo często i zagadywał mnie zebym nie myślał o bólu rozśmieszał mnie i obiecał że sprawi ze do końca porodu bede uśmiechnięta i że syn mnie zobaczy uśmiechniętą. O 19 odeszły mi wody i wtedy sie zaczeło wiekszy ból. Niestety nie jestem taka odporna i zapytałam sie męża czy moge sobie wziaść znieczulenie powiedział ze jeżeli faktycznie nie wytrzymam to nie ma sprawy. Przyszedł anestazjolok i zrobił mi znieczolenie w kręgosłup. Był bardzo delikatny i nic nie czułam jak sie wbijał w kręgosłup ale skórcze i parcie były odczuwalne. Moj lekarz powiedział mi ze urodze o 22.10 nie wiem skąd to przypuszczenie ale wierzyłam mu. Nagle wokół mnie zebrało sie ok 9 osób położne pedjatra mój lekarz i anastezjolog. Nagle położna powiedział mi ze juz mam 10 cm i pożemy przec była ok 21.30 Tego mnie co rodziłam leciał mecz w telewizji który bardzo chciałam obejrzec Czech i Gana ale jakos nie wyszło wiec skorzystałam z okazji ze było dwóch facetów przy mnie i napewno znaja wynik i zamiast myślec ze właśnie rodze i mnie wszystko boli to ja sie zapytałam o wynik meczu. Wszyscy zaczeli sie smiac a jak dowiedzialm sie ze wygrała Gana to byłam bardzo szczesliwa. Nadeszła chwila z którą urodziła mi sie syn. Była to godzina 22.15 Lekarz pomylił sie o 5 minut ale jak obiecał tak sie stało byłam uśmiechnięta do końca. Od męza usłyszałam ze jest ze mnie dumny ze mnie bardzo kocha i dziekuje mi za tak pięknego synka. jak tylko położyli mi go na brzuszku zaczełam płakać ze szczescia ze nareszcie po trzech poronieniach ma swoje maleństwo. Rodziła w szpsitalu MSWiA i wszystkim polecam ten szpital ja opieka miałam wspaniałą. życze każdej takiego porodu jaki ja miałam serdeczne pozdrowienia

 
reklama
:)erdeczne gratulacje :)

Kasiu słyszałam, że inne szpitale (opinia położnej z żelaznej) nie "lubią" żelaznej i złośliwie nie przyjmują pacjentek które odsyłane są z Żelaznej , że lepiej nie mówić że tam sie było. Więc może dlatego też jest odwrotnie jak odyłają z innego szpitala to nie polecają Żelaznej ?? Nie wiem ile w tym prawdy. Chciałabym rodzić na Żelaznej (po pierwsze mam blisko, po drugie przytulny i fachowy szpital z tego co słyszałam) w końcu też maja umowę z NFZ więc nie powinno być opłat za poródw standardzie.(sami przecież dostają z tego kasę z NFZ-1100 chyba za poród)
Chciałabym żeby było już po wszystkim, strasznie sie boje, Mam termin na 30 ale czuje ze to bedzie później, nic narazie sie nie dzieje.

pozdrawiam wszystkie mamy
 
ja z lipcóweczke, ale mój synek chciał przyjść na świat 17 dni ecześniej i do tego w niedzielę, pozwolę wstawić tutaj do was opis porodu, może pomoże jeszcze nie rozdwojonym mamusiom

w sobotę na kolanach strzygłam trawę przy drzewkach w ogródku
sobota wieczór-do 24-tej siedzimy na odnisku u rodziców, popijam delikatnie piweczko, niech się malutki uczy za młodu
niedziela 4.00 rano-odchodza wody, nie można tego zatrzymać-taka czysta woda ale bez uczucia parcia, że to siku, telefon do kliniki, co mam robić, recepcjonistka mówi, żeby jechac do nich bo to JUŻ!!!! ale jaja, jedziemy!
5.00 rano-jesteśmy w klinice, badanko, ankieta, wywiad itp.
6.00 położyli na łóżeczku porodowym , piękna pościel, skurczy żadnych, trochę jakby pobolewa, jak przy okresie, ale luzik i spoko, daja kroplówkę z oksytocyną
7.00 - 8.00 sa i skurcze, ale takie jakby bardzo bolał okres, czyli w dole brzucha, każa chodzić, łażę więc z kroplówą, a co zakręt to skurczyk, Artur łazi ze mną i pomaga jak łapie skurcz
9.00-10.00 skurcze coraz bardziej bolesne, rozwarcie na 3 cm, dzwonią po anestezjologa, będzie zo
10.10- znieczulenie zo, troche boli mniej, luzik, trochę zachciało mi się spać, czytam gazetkę,
11.00-12.00 coraz mocniejsze skurcze już nie przelewki, dodaja trochę zo, ale rozwarcie na 4 cm i STOP!, no to pięknie!
12.00 decyzja o podaniu 50 jednostek dolarganu (mało), karuzela w głowie, nudności, ale szybko mija
12.30 rozwarcie zaczyna znowu iść do przodu, bóle coraz gorsze ale nie dobieram znieczulenia, jakoś wytrzymuję
14.00 rozwarcie na 8 cm i znowu stop, szkoda takiego rozwarcia marnować cesarką, położna doradza delikatnie, żeby może spróbowac siłą ciężkości, czyli pomalutku pomagają wstać i siadam na piłce, całkiem przyjemnie, chodzic nie pozwalają bo znieczulenie (aneztezjolog-facet cudowny)
15.30 zaczynają się skurcze parte, rozwarcie prawie 10 cm, proszę, żeby mówili kiedy przeć bo nie wiem czy dam radę
no i jak zaczeli mna kierować i podpowiadać to jeszcze tylko był jeden moment zawahania, kiedy malutki się troche nieprawidłowo zaczął wstawiać do kanału, ale dzieki cudownym ludziom, którzy byli wtedy przy mnie wszystko skończyło się pomyślnie.
malutki urodził sie dokładnie 12 godzin po odejściu wód, waga 2850, 53 cm, 17 dni przed planowanym terminem.
połozyli malutkiego na mnie, tatus przeciął drżącymi rękami pępowinę, nie pamiętam momentu nacinania, szycie nie boli bo dołożyli zo, szyja chyba z 10 minut, przerzucaja na inne lóżko i wioza do podwójnego pokoiku, ale leze sama, przynoszą dziecko ale na krótko, musze wypoczywać, o 19.00 dostaje kolację i moge do woli oglądać tv lub spać. Jeszcze nic mnie nie boli bo trzyma znieczulenie. Rano w poniedziałek przynosza maluszka, sniadanko, leki przeciwbólowe na żądanie, oczywiście, bez przekraczania dozwolonej dawki.

reasumując, tak cudownej opieki w czasie porodu i po porodzie, jaką ja otrzymałam, życzę Wam wszystkim moje kochane. Teraz, moment dochodzenia do siebie jest mo gorzej anosić niż chwile na porodówce.

 
Porod byl taki jakiego sie balam. 11 godzin prob po czym cesarskie ciecie. O 1 w nocy z niedzieli na poniedzialek (18/19.06 ) mialam skurcze co 8 minut, niedlugo potem co 5 minut ale nie chcialam budzic mamy wiec zebralysmy sie do szpitala dopiero o 5.

Tam dodwiedzialam sie ze rozwarcie jest na palec ale szyjka miekka i pojdzie szybko. Tak tez bylo, do 7 cm nie czulam duzego bolu i pomyslalam sobie ze tak rodzic to moge jeszcze 10 razy..przeliczylam sie ;)Wody odeszly zielone, trzeba bylo przyspieszyc porod i podano mi oksytocyne. To byl juz moj koniec. Nie dosc ze na skurczach rozrywala mnie polozna zeby poszerzyc rozwarcie to jeszcze zaczelam tracic sily i przestalam kontaktowac otoczenie. Skucze parte trwaly 2 godziny, Eliasz zablokowal sie czolkiem i nie chcial wyjsc chociaz go caly czas widzieli a ja przez caly czas bezproduktywnie parlam - do tej pory mam krwiaki na kosci lonowej od ich prob wypchania synka. Stracilam w koncu kontakt z otoczeniem, cos do mnie mowili ale ja juz nie reagowalam, mama plakala i wolala lekarzy, ktorzy ostatecznie kazali przejsc na sale operacyjna ( po drodze mialam jeszcze 3 skurcze parte ) i tam zakonczyla sie moja gehenna.

Cesarka to samo dobro, czulam sie wysmienicie , gdyby mnie tak nie wykonczyla proba porodu sn to bylabym sprawna i zwinna jak gazela zaraz po cieciu. W 3 dobie smigalam juz z Eliaszkiem na raczkach bo plakal niemilosiernie.
Nabawil sie infekcji ukladu moczowego w szpitalu i musielismy zostac dluzej.

Dodam jeszcze ze Eliaszek urodzil sie z wada serduszka. Jest to najprostsza wada, nie ma powodu do paniki, byc moze dziurka w przegrodzie miedzykomorowej zrosnie sie bezoperacyjnie. Pozatym dziecko i ja zle tolerowalismy szpitalny klimat , duszno i jeszcze raz duszno, wiec teraz w domku odsypiamy i poznajemy sie na nowo.

Zycze przyszlym mamom takich bolow porodowych jakie mialam do 7 cm rozwarcia ;D
 
Bidulka - ja tez zawsze sie tego bałam - nacierpisz się a potem cię pokroją - no ale najwazniejsze że dzidzia jest juz z wami
 
gluszek ja mialam taki moment kiedy wzmianka o cesarce byla kuszaca i obojetne mi bylo czy sie juz nacierpialam i mnie pokroja, bo bolalo, bo bylam zmeczona, bo chcialo mi sie spac, ale potem zrobilo mi sie glupio i stwierdzilam, ze przeciez z malym wszystko OK i powinnam sie wziac w garsc i dac rade....no i dalam i bylam strasznie szczesliwa :D

asiu wspolczuje szczegolnie tego parcia przez 2godziny, bo ja mialam na poczatku 45minut wypychania bez skutku i tak mnie bolalo, ze zastanawialam sie jakby tu ukryc przed polozna i ginem, ze mam skurcz, zeby mi nie kazali przec hehehe ;D
 
Wiesz co, akurat moge sobie to tylko wyobrazic co czułaś - bo ja 15 minut i mała wylazła - po dwóch parciach i całe szczęście!!!!!!!!
 
Hejka! Musze się przyznać, że zaglądam do Was czasami żeby poczytać co mnie czeka......... ;) Marzę o takim porodzie jaki miała Płock-Asia. Jestem trochę przerażona chociaż pewnie uczucie to wzmoży się jeszcze bardziej dopiero bliżej września. Boję się swojej bezradności i tego że nie będę za bardzo wiedziec co się ze mną dzieje i kiedy jechać do szpitala, a szpital wybrałam daleko, ponad 100 km (ale chodzi mi o bezpieczeństwo małej, jakby potrzebowała fachowej pomocy to wszystko będzie na miejscu, a nie tak jak w podrzędnych szpitalach powiatowych, zresztą ten najbliżej mnie ma niestety złą sławę więc tym bardziej zamierzam omijać go szerokim łukiem) Ale jedno co mnie wkurza i tak się zastanawiam kiedy to się zmieni w Polskich szpitalach i mentalności położnych i lekarzy, to co pisała Płock-Asia "nacinamy każdą która pierwszy raz rodzi"- co to w ogóle za argument???!!! Wkurza mnie coś takiego strasznie, ja bym nie chciała być nacinana, a już na pewno nie z takiego powodu- debilizm!!!
Pozdrawiam
 
Renee29 Masz rację to głupota, że wszystkie nacinają. Wybrałam tamten szpital bo myślałam, że zwracają uwage czy dasz radę jakie jest rozwarcie itp. Tyle czasu ćwiczyłam krocze wiesz jak mi było przykro jak mi to powiedziała tym bardziej, że nawet nacinac nie umia dobrze bo przeciała mi żartobliwie " dzydzelka" Naszczescie nie porzadnie. Co mi się nie podobało to,że mają strasznie tepe nożyce, że jak się pytałam ile mam szwów to mi powiedzieli żebym sobie wzieła lusterko i policzyła, nie było wody ciepłej przez tydzien naszczescie byłam tylko 3 dni oraz najważniejsze urodziłam o 1 w nocy a malenką dostałam o 13 dopiero.
 
reklama
Ja muszę powiedzieć, że przy pierwszym porodzie byłam nacinana i włściwie to dobrze, bo lepiej być raz naciętą kontrolowanie niż popękać bez kontroli. Ale z tym "dzyndzelkiem" to już grube przegięcie, właściwie to uważam, ze błąd w sztuce i gdyby potem coś było nie tak, to normalnie to zgłosić i już.
 
Do góry