Mój poród...
Amelka przyszła na Świat 23 września o godz. 14.35 ten dzień wspominam jako najpiękniejszy w moim życiu i mimo, iż wiele wycierpiłam, widok Kochanego Maleństwa przycimił wszystko.
A zaczęło się tak...
Rano 23 września br. oglądałam serial "M jak miłości" Nagle poczułam dziwna wilgoć.Patrzę a cała moja nocna koszula jest mokra. Nie wiedziałam co się dzieje. Mama powiedziła,że odeszły mi wody i zaczyna się poród. Nie czułam sie wystraszona nie bałam się, bo wiedziałam że w trudnych chwilach pomoże mi mąż.Kiedy dostałam regularnych skurczy Mama zadzwoniła po karetkę.Ledwo zeszłam po schodach ale udało się jakoś. Dostałąm bóli krzyżowych chyba najgorszych tak słyszałam. W szpitalu miałam już bóle co 6-8 minut. Najlepszym lekarstwem na dotkliwe skurcze była piłka. Kiedy podskakiwałam ból był mniejszy. Niestety okazało się, że mam silne bóle a nie ma rozwarcia więc lekarz zdecydował o podaniu Oscynocyny po 2 godzinach rowarcie było już na 3 palce. Nie minęła następna godzina a zaczęłam rodzić! Leżałam na sali na łóżku kiedy mąż powiedzieł, że zaczełam dość intesywnie krwawić. Kazałam by szybko zawołał Panią położną. Pani Hania, bo tak miała na imię bardzo mi pomogła mówiła jak oddychać i jak mam się w danej chwili zachować. Było ciężko zapomniałam o oddechach których uczyłam sie w szkole rodzenia. Ale dzięki Hani i mojemu mężowi udało mi się przejść przez męczrnie ale warto było. Kiedy pojawiła sie główka Pani położna chciała żebym jej dotknęła ale ja sie bałam że się cofnie. Kilka silych parci i Malutka była na Świecie. Nie dali mi Jej na brzuszek tylko Pani wzięła Maluszka i pokazała przez chwilkę. Mąż przeciął pępowinę. I dalej zjęli się Malutką lekarze. Urodzenie łożystka nie bolało nic było tylk odużo krwi. Po wszyskim płakałam ze szczęścia, z radość że moja córeczka jest już na Świecie.
Dziewczyny wspaniałe przeżycie!!! Nie bójcie sie bólu o nim naprawdę można zapomnieć. Kiedy zobaczycie tę Malutką Osóbkę od razu zapomnicie o bólu i trudzie porodu.
Pozdrawiam wszystkie Mamusie!!!!