reklama
slonko
Październikowa Mama'06 Zadomowiona(y)
- Dołączył(a)
- 1 Luty 2006
- Postów
- 240
Super opis Gufi, ja się ciągle boję, że "przegapię" początek swojego i się za późno zorientuję. Po twoim szczegółowym opisie boję się niceo mniej. Będę miała cesarkę, z czego niespecjalnie się cieszę bo zawsze marzyłam o porodzie rodzinnym. No ale najważniejsze, żeby wszystko dobrze poszło.
gufi
Październikowa Mama'06 Fan(ka)
Dziewczyny - dzieki za gratulacje i z calego serca zycze Wam tak lekkiego porodu jak moj!!!
Gufi, jeszcze raz gratuluję ślicznej pannicy!
Opis jest super. Teraz już przynajmniej wiem, na jakie skurcze mam czekać, bo do tej pory nie miałam pojęcia. Dotychczas nie wiedziałam, czy to w dole brzucha, czy gdzieś indziej...?
Dzięki za Twoje podejście do porodu. Na pewno warto takie mieć.
Twoja relacja pozwala wierzyć, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Opis jest super. Teraz już przynajmniej wiem, na jakie skurcze mam czekać, bo do tej pory nie miałam pojęcia. Dotychczas nie wiedziałam, czy to w dole brzucha, czy gdzieś indziej...?
Dzięki za Twoje podejście do porodu. Na pewno warto takie mieć.
Twoja relacja pozwala wierzyć, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Mamuska
mama Maciaska i Meduzki!
- Dołączył(a)
- 18 Październik 2005
- Postów
- 2 261
Gufi pozwolę sobie na Twoim wątku opisać mój poród ;-)
Może Was zaskoczę, ale ja właśnie mimo, że to był mój drugi poród wcale nie rozpoznałam, że to już... a przynajmniej miałam z tym spory kłopot
Tak jak przeczuwałam zaczęło coś dziać się w nocy, ale jak Wam pisałam, skurcze i różne boleści miałam już od dłuższego czasu, więc myślałam, że to znowu to samo tym bardziej, że nie były bardzo bolesne. Ignorowałam te skurcze, ale zdziwiło mnie jedynie to, że są dość regularne... a najbardziej zdziwiło mnie to i sprawiło, że obudziłam męża bo nie wiedziałam co robić, to to że pojawiały się co 5 minut!!!!!!! a więc czas żeby jechać do szpitala, ale z drugiej strony, jak już pisałam one nie były bolesne, ot takie sobie "skurczyki" ;-) Gdy po dwóch godzinach nie minęły postanowiliśmy, że jednak do szpitala pojadę, najwyzej mnie zbadają i odeślą do domu z diagnozą: "HISTERYCZKA!"
Mariusz zawieźć mnie nie mógł bo Maciek... więc zaczęło się obdzwanianie po wszystkich tych, którzy deklarowali pomoc i ... dupa, albo nie odbierali telefonu, albo mieli je wyłączone, nawet żadnej taksówki nie można było złapać. Swoją drogą rozumiem, że Nysa nie jest tak duża, żeby stało ich na postoju dziesięciu, ale mogliby się jakoś umawiać i żeby stał choc jeden w nocy. W końcu Nysa nie jest aż tak mała, żeby nie było klientów w nocy W końcu dodzwonilismy się do kumpla Mariusza, który szybko przyjechał i mnie zawiózł.
W szpitalu okazało się, że faktycznie to poród się zaczął. Poszło szybciej niż z Maćkiem bo od 3 w nocy do 12.35 ale bolało tak samo cholernie mocno i jak zwykle najgorsze były bóle parte KOSZMAR!!!!!!!! Ale to nie jest próba straszenia Was, bo spotkałam kobiety, które rodziły szybciej i mniej boleśnie i to pierwsze dziecko - naprawdę!
Nie zdążyli mi przeciąć krocza i mała mnie porozrywała strasznie ( w końcu 4 kg! ;-) ) i zamiast jednego szwu mam ich tyle co Frankenstein Najgorsze, że przy porodzie był super przystojny pediatra i neonatolog (w jednym) mojego starszego synka i widział moje krocze w takim stanie... już nigdy nie spojrzy na mnie jak na kobietę, którą można by było się zaintersować... :-( ;-)
Może Was zaskoczę, ale ja właśnie mimo, że to był mój drugi poród wcale nie rozpoznałam, że to już... a przynajmniej miałam z tym spory kłopot
Tak jak przeczuwałam zaczęło coś dziać się w nocy, ale jak Wam pisałam, skurcze i różne boleści miałam już od dłuższego czasu, więc myślałam, że to znowu to samo tym bardziej, że nie były bardzo bolesne. Ignorowałam te skurcze, ale zdziwiło mnie jedynie to, że są dość regularne... a najbardziej zdziwiło mnie to i sprawiło, że obudziłam męża bo nie wiedziałam co robić, to to że pojawiały się co 5 minut!!!!!!! a więc czas żeby jechać do szpitala, ale z drugiej strony, jak już pisałam one nie były bolesne, ot takie sobie "skurczyki" ;-) Gdy po dwóch godzinach nie minęły postanowiliśmy, że jednak do szpitala pojadę, najwyzej mnie zbadają i odeślą do domu z diagnozą: "HISTERYCZKA!"
Mariusz zawieźć mnie nie mógł bo Maciek... więc zaczęło się obdzwanianie po wszystkich tych, którzy deklarowali pomoc i ... dupa, albo nie odbierali telefonu, albo mieli je wyłączone, nawet żadnej taksówki nie można było złapać. Swoją drogą rozumiem, że Nysa nie jest tak duża, żeby stało ich na postoju dziesięciu, ale mogliby się jakoś umawiać i żeby stał choc jeden w nocy. W końcu Nysa nie jest aż tak mała, żeby nie było klientów w nocy W końcu dodzwonilismy się do kumpla Mariusza, który szybko przyjechał i mnie zawiózł.
W szpitalu okazało się, że faktycznie to poród się zaczął. Poszło szybciej niż z Maćkiem bo od 3 w nocy do 12.35 ale bolało tak samo cholernie mocno i jak zwykle najgorsze były bóle parte KOSZMAR!!!!!!!! Ale to nie jest próba straszenia Was, bo spotkałam kobiety, które rodziły szybciej i mniej boleśnie i to pierwsze dziecko - naprawdę!
Nie zdążyli mi przeciąć krocza i mała mnie porozrywała strasznie ( w końcu 4 kg! ;-) ) i zamiast jednego szwu mam ich tyle co Frankenstein Najgorsze, że przy porodzie był super przystojny pediatra i neonatolog (w jednym) mojego starszego synka i widział moje krocze w takim stanie... już nigdy nie spojrzy na mnie jak na kobietę, którą można by było się zaintersować... :-( ;-)
Moniqa
i moje dwie połówki :)
- Dołączył(a)
- 16 Maj 2005
- Postów
- 8 273
Mamuska no to faktycznie mialas przezycia ;-) ... zwlaszcza ten pediatra (zartuje oczywisciwe ) ... najwazniejsze kochana ze wszystko skonczylo sie cudownie .. czyli przywitalas swoja kruszynke cala i zdrowa na świecie ... ja juz sie doczekac tej chwili nie moge :-)
Jeszcze raz gratuluje dorodnej coreczki !!
Ps. wlasnie sie boje ze nie rozpoznam ze to juz, bo skurczyki u mnie sa caly czas, chwilami to nawet tak bolesne ze nie wiem co ze soba zrobic
Jeszcze raz gratuluje dorodnej coreczki !!
Ps. wlasnie sie boje ze nie rozpoznam ze to juz, bo skurczyki u mnie sa caly czas, chwilami to nawet tak bolesne ze nie wiem co ze soba zrobic
PaulinaAnna
Październikowa Mama'06 Fan(ka)
Mamuska- przy opisie Gufi to plakalam a przy Twoim sie usmialam. Ale najwazniejsze jest ze Wasza kruszynka jest juz z Wami. No co do tego lekarza to sie za bardzo nie przejmujesz mam nadzieje , tatko w domu jest przeciez calkiem, calkiem ;-)
Ja mam slodka nadzieje ze wszystko rozpoznam w czas i zdarzy polozna i lekarz do mnie przyjechac.
Ja mam slodka nadzieje ze wszystko rozpoznam w czas i zdarzy polozna i lekarz do mnie przyjechac.
Raz jeszcze moje ogromne gratulacje
Agnieszka18
Październikowa Mama'06 Fan(ka)
Mamuśka to też mój drugi poród i może też nie rozpoznam że to już - już się boję
nadia
Październikowa Mama'06 Fan(ka)
- Dołączył(a)
- 13 Maj 2006
- Postów
- 777
Mamuska najważniejsze że masz już to za sobą, a córcia już przy Tobie ;-)
A jesli o rozpoznanie czy poród się juz zaczął czy nie to też mam obawy Zwłaszcza że tak jak i Monia miewam skurcze teraz przy Fenoterolu, a co będzie od poniedziałku bez niego:-(
A jesli o rozpoznanie czy poród się juz zaczął czy nie to też mam obawy Zwłaszcza że tak jak i Monia miewam skurcze teraz przy Fenoterolu, a co będzie od poniedziałku bez niego:-(
reklama
Katka
Użyszkodnik ;)
Opowiesci bardzo wzruszajace i ciekawe,szczegolnie Twoja Mamuska...dobrze,ze nie musialas jechac nocnym na porodowke ;-).
Nadia - poczujesz na pewno,ze to jest juz.Porod nie zawsze zaczyna sie od razu po odstawieniu Fenoterolu.Nie denerwuj sie.
A teraz jak doszlo do mojego porodu...ja nazwe to W KOŃCU DOSZLO.Jak wiecie do szpitala trafilam w 30 tyg.ciazy.Myslalam ze to juz koniec mojej ciazy.Czekajac na karetke,liczac minuty w czasie dojazdu do szpitala,na izbie przyjec.... myslalam tylko o jednym co z Hania????Jak sie okazalo,ze serduszko bije,bylo mi juz obojetne,ze zabieraja mnie na porodowke.Poniewaz udalo im sie wyciszyc,nastepnego dnia trafilam na oddzial.Lezalam na nim 47 dni,tylko 47 dni,az 47 dni...47 dni..... bez Zuzi,bliskich,bez slonca.Na poczatku moglam tylko wstawac do wc,kapieli od 1 wrzesnia,pozostalo mi tylko lezenie,zalatwianie sie na podsuwacz i mycie w miscce,patrzenie czy kroplowka jest jeszcze pelna.I czekanie kiedy znowu zdarzy sie to....mialam 9 krwotokow,4 slabsze,5 mocnych i 5 wizyt na porodowce.Wygladalo to tak samo, noc,dzwonek,siostro to ja,znowu krwotok,ktg,tetno jest...zabieramy na obserwacje.Na porodowce wyciszali,naszprycowali czyms i znowu na oddzial.
Znalam juz wszystkie zmiany poloznych,znalam slowa lekarzy na obchodzie..bylo to takie przewidywalne....MUSIMY POCZEKAC JAK DZIECKO BEDZIE MIALO TE 2500,MUSIMY POCZEKAC DO KONCA 37 TYG.... i znowu na oddzial,dla dobra dziecka....ale tym razem,mialam wrazenie,ze przedobrzymy...to byl 36 tydz 6 dzien...1 dzien do 37 tyg,zapytalam sie wprost czy to robi roznice....balam sie tego,ze znowu cofna mmnie na oddzial,na weekend,lekarzy wtedy malo,a od 1 wrzesnia kazdy weekend spedzalam na porodowce.Zastanowili sie,trafilam w koncu na mlodego lekarza,ktory po prostu podjal decyzje...poobserwujemy jeszcze troche skurcze...jak beda nadal takie jak teraz spotkamy sie dzisiaj jeszcze.
I SPOTKALISMY SIE......:-)
PRZYSZLA POLOZNA NA DZIENNA ZMIANE,MOJA ULUBIONA ANIA Z PORODOWKI (ZDZIWILA SIE,ZE MNIE WIDZI,W KONCU TO BYL CZWARTEK NIE PIATEK;-)),OGOLILA MI BRZUCH,OBMYLA,DALA NOWA KOSZULE...O 9 RANO WIEDZIALAM,ZE TO BEDZIE DZIS...DZIS...DZIS...
HASLO:JEDZIEMY PANI KASIU
SALA OPERACYJNA,ZNIECZULENIE W KREGOSLUP,NATYCHMIASTOWE UCZUCIE BRAKU NOG - OD PASA W GORE JA...OD PASA W DOL JAKIS MANEKIN....ZACZYNAJA CIAC....TO BYLO DZIWNE...CZULAM,ZE COS MI ROBIA,ALE NIE CZULAM BOLU...MIALAM WRAZENIE,ZE CHCA MI WYJAC ZEBRA....GODZINA 11.13..JEST HANIA...ZDROWA..PLACZACA...POLOZNA ANIA POZWOLILA ZLAPAC MI JEJ NOZKE :-)
ZSZYLI MNIE,PRZELOZYLI NA INNE LOZKO,ZAWIEZLI DO SALI WYBUDZEN...I W KONCU PRZYWIEZLI MALUTKA:-).POTEM TYLKO PARE DNI NAODDZIALE PO PORODZIE I DO DOMU
DZIEN 21 WRZESNIA,OPROCZ TEGO,ZE ZAWSZE BEDZIE MI SIE KOJARZYL Z UR MOJEJ 2 CORKI,JEST DNIEM WIELKIEJ ULGI,WRESZCIE...UDALO SIE DOCZEKAC DO SZCZESLIWEGO ROZWIAZANIA...
BYLAM W SUMIE W SZPITALU 52 DNI,I CHOC BYLO TO CIEZKIE DOSWIADCZENIE,NIE TYLKO ZE WZGLEDU NA MOJA PRZYPADLOSC,ALE I NA TRAGEDIE INNYCH DZIEWCZYNZ MOJEGO POKOJU,TO CIESZE SIE,ZE TAM BYLAM,BO CZULAM SIE PO PROSTU BEZPIECZNIE.
POZDRAWIAM
Nadia - poczujesz na pewno,ze to jest juz.Porod nie zawsze zaczyna sie od razu po odstawieniu Fenoterolu.Nie denerwuj sie.
A teraz jak doszlo do mojego porodu...ja nazwe to W KOŃCU DOSZLO.Jak wiecie do szpitala trafilam w 30 tyg.ciazy.Myslalam ze to juz koniec mojej ciazy.Czekajac na karetke,liczac minuty w czasie dojazdu do szpitala,na izbie przyjec.... myslalam tylko o jednym co z Hania????Jak sie okazalo,ze serduszko bije,bylo mi juz obojetne,ze zabieraja mnie na porodowke.Poniewaz udalo im sie wyciszyc,nastepnego dnia trafilam na oddzial.Lezalam na nim 47 dni,tylko 47 dni,az 47 dni...47 dni..... bez Zuzi,bliskich,bez slonca.Na poczatku moglam tylko wstawac do wc,kapieli od 1 wrzesnia,pozostalo mi tylko lezenie,zalatwianie sie na podsuwacz i mycie w miscce,patrzenie czy kroplowka jest jeszcze pelna.I czekanie kiedy znowu zdarzy sie to....mialam 9 krwotokow,4 slabsze,5 mocnych i 5 wizyt na porodowce.Wygladalo to tak samo, noc,dzwonek,siostro to ja,znowu krwotok,ktg,tetno jest...zabieramy na obserwacje.Na porodowce wyciszali,naszprycowali czyms i znowu na oddzial.
Znalam juz wszystkie zmiany poloznych,znalam slowa lekarzy na obchodzie..bylo to takie przewidywalne....MUSIMY POCZEKAC JAK DZIECKO BEDZIE MIALO TE 2500,MUSIMY POCZEKAC DO KONCA 37 TYG.... i znowu na oddzial,dla dobra dziecka....ale tym razem,mialam wrazenie,ze przedobrzymy...to byl 36 tydz 6 dzien...1 dzien do 37 tyg,zapytalam sie wprost czy to robi roznice....balam sie tego,ze znowu cofna mmnie na oddzial,na weekend,lekarzy wtedy malo,a od 1 wrzesnia kazdy weekend spedzalam na porodowce.Zastanowili sie,trafilam w koncu na mlodego lekarza,ktory po prostu podjal decyzje...poobserwujemy jeszcze troche skurcze...jak beda nadal takie jak teraz spotkamy sie dzisiaj jeszcze.
I SPOTKALISMY SIE......:-)
PRZYSZLA POLOZNA NA DZIENNA ZMIANE,MOJA ULUBIONA ANIA Z PORODOWKI (ZDZIWILA SIE,ZE MNIE WIDZI,W KONCU TO BYL CZWARTEK NIE PIATEK;-)),OGOLILA MI BRZUCH,OBMYLA,DALA NOWA KOSZULE...O 9 RANO WIEDZIALAM,ZE TO BEDZIE DZIS...DZIS...DZIS...
HASLO:JEDZIEMY PANI KASIU
SALA OPERACYJNA,ZNIECZULENIE W KREGOSLUP,NATYCHMIASTOWE UCZUCIE BRAKU NOG - OD PASA W GORE JA...OD PASA W DOL JAKIS MANEKIN....ZACZYNAJA CIAC....TO BYLO DZIWNE...CZULAM,ZE COS MI ROBIA,ALE NIE CZULAM BOLU...MIALAM WRAZENIE,ZE CHCA MI WYJAC ZEBRA....GODZINA 11.13..JEST HANIA...ZDROWA..PLACZACA...POLOZNA ANIA POZWOLILA ZLAPAC MI JEJ NOZKE :-)
ZSZYLI MNIE,PRZELOZYLI NA INNE LOZKO,ZAWIEZLI DO SALI WYBUDZEN...I W KONCU PRZYWIEZLI MALUTKA:-).POTEM TYLKO PARE DNI NAODDZIALE PO PORODZIE I DO DOMU
DZIEN 21 WRZESNIA,OPROCZ TEGO,ZE ZAWSZE BEDZIE MI SIE KOJARZYL Z UR MOJEJ 2 CORKI,JEST DNIEM WIELKIEJ ULGI,WRESZCIE...UDALO SIE DOCZEKAC DO SZCZESLIWEGO ROZWIAZANIA...
BYLAM W SUMIE W SZPITALU 52 DNI,I CHOC BYLO TO CIEZKIE DOSWIADCZENIE,NIE TYLKO ZE WZGLEDU NA MOJA PRZYPADLOSC,ALE I NA TRAGEDIE INNYCH DZIEWCZYNZ MOJEGO POKOJU,TO CIESZE SIE,ZE TAM BYLAM,BO CZULAM SIE PO PROSTU BEZPIECZNIE.
POZDRAWIAM
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 0
- Wyświetleń
- 2 tys
- Odpowiedzi
- 9
- Wyświetleń
- 2 tys
- Odpowiedzi
- 1
- Wyświetleń
- 2 tys
Podziel się: