reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Opowieści z porodówki

inzagata

Fanka BB :)
Dołączył(a)
28 Maj 2011
Postów
555
To może ja zacznę.

We wtorek tj. 19.05 miała planowaną wizytę u gina w celu oceny blizny po cc i wielkości dziecka i kwalifikacji do porodu naturalnego (pierwszą miałam cc). W poniedziałek wieczorem ładnie się wygoliłam na wizytę, przygotowałam ciuchy i poszłam spać. W nocy obudził mnie skurcz przepowiadające, później jakoś nie mogłam zasnąć i przeszła mnie myśl że to niesprawiedliwe że czekają mnie nieprzespane noce, a teraz jak mogę naspać się dowoli cierpię na bezsenność. O 5 rano poczułam pękniecie i uleciało trochę wody, myślałam że popuściłam, wącham a to bez zapachu. Postanowiłam wstać z łóżka żeby się temu przyjrzeć i wtedy poleciało mi po nogach. Już wiedziałam że to wody, które okazały się czerwone, Budzę męża, że musimy od razu jechać na IP, bo mi czerwone wody odeszły, a powinny być żółte lub bezbarwne. Synek spał więc mąż mówi że go zostawimy, zawiezie mnie do szpitala (5 min. autem) i wróci do syna. Na IP uspokoili mnie że takie wody się zdarzają, przyjęli mnie na porodówkę , podpięli do ktg, a tam na skurczach linia prosta, tętno ok, zbadali a szyjka nadal wisi, wszystko pozamykane, brak rozwarcia. No i czekamy. W między czasie oceniono bliznę i zrobiono USG i mieli podjąć decyzję co dalej. Ok. 12 przyszedł lekarz, patrzę a to mój gin prowadzący, jak mnie zobaczył to tylko podsumował że my chyba dzisiaj w innym miejscu byliśmy umówieni. Zbadał mnie, stwierdził przedwczesne odpłynięcie wód, brak akcji i od razu skierował na cc. Położna mnie podsumowała, że ja to nie wiem sam czego chcę, raz mówię o sn, a potem zgadzam się na cc. Więc mówię że dla mnie najważniejsze jest dobro dziecka, a nie jestem debilką i widzę, że skoro po 7 h nie mam skurczy to samo nie ruszy, a ładowanie oxy u mnie nie ma sensu (brak reakcji w poprzedniej ciąży).
O 14 przyszli po mnie i zabrali na cc, trwało to dłużej niż za pierwszym razem, miałam sporo zrostów, o 14.25 usłyszałam płacz mojej córeczki i płakałam razem z nią, od razu mi ją pokazano, później zabrano na badania (waga 2730, dł. 53 cm), a po badaniu przyniesiono ja na dłużej. w tym czasie mnie pozszywano i gin podsumował, że dobrze że zrobiliśmy tą cc, tak jak on chciał, bo małą była owinięta 3x pępowiną i nie miała szans na np, zaczęłoby jej spadać tętno i cc by była ale na cito.
Od razu po zakończonej operacji, jak przewieźli mnie na sale przynieśli mi małą i już była cały czas ze mną. Po 2,5 doby wyszłyśmy do domu.
A pomyśleć że jeszcze 18.05 śmiałam się że jeszcze nie jestem gotowa na macierzyństwo i zakładałam że mam dużo czasu i ze wszystkim zdążę.
Podsumowując druga cesarka łatwiejsza niż pierwsza, bo człowiek wie czego się spodziewać, wie że to boli, w końcu to jednak operacja, ale dziecko daje kopa żeby szybko dojść do siebie, zwłaszcza 2 dzieci.
 
reklama
Zacznę od tego, że 17 maja mieliśmy "nocne manewry" - czyli fałszywy alarm. Tego samego dnia wyszłam ze szpitala, bo wszystko przyhamowało, ale wiedziałam już, że mam rozwarcie na 3 cm, więc pewnie nie zostało dużo czasu. Następny tydzień ciągnął się oczywiście niemiłosiernie długo. W końcu w piątek wieczorem poszłam na basen, bo jak to położne mówią "woda pomaga". Popływałam pół godziny, posiedziałam w jacuzzi, wróciłam i poszłam spać. W nocy brzuch mnie czasem pobolewał, ale nie zwracałam na to uwagi, bo już wcześniej się to zdarzało. Koło 7 wstałam do toalety i stwierdziłam, że chyba zaczęły się skurcze. Pochodziłam trochę po domu, wlazłam do wanny, wzięłam stoper i zaczęłam liczyć. Skurcze były co jakieś 7-8 minut, więc nie posiedziałam długo w wannie. Obudziłam męża, nawet nie zdążyliśmy zjeść śniadania. Na porodówce byłam po 9, rozwarcie 4 cm, skurcze coraz mocniejsze. Dostaliśmy salę do porodu rodzinnego, włączyliśmy muzyczkę. Pierwszą godzinę chodziłam w kółko po sali. Jak zbliżał się skurcz opierałam się na ramionach męża, a on masował mi krzyże. Po godzinie rozwarcie było na 6-7cm i wtedy położyłam się na takim podwieszanym fotelu. Cały jest regulowany na pilota, podwieszony na pasach, więc można nim bujać. Pozycja jest taka, że można się całkowicie rozluźnić. Korzystałam też z gazu, ale nie potrafię stwierdzić czy cokolwiek zdziałał. Po drugiej godzinie z hakiem rozwarcie było już pełne i położna powiedziała, żebym spróbowała poprzeć. I tym samym wywołałam skurcze parte - później już tylko chwila, kilka skurczy i wyskoczył Adaś. Ogromna ulga, kiedy dziecko, wraz z tymi wodami i tym wszystkim wychodzi na zewnątrz ;) Położyli mi Adasia na brzuchu i popłakaliśmy się z mężem. Następnie wzięli maluszka do kącika noworodka, mąż poszedł z nimi, a ja urodziłam łożysko oraz dostałam 3 szwy (byłam w końcu nacięta). Gdy mnie trochę umyli i ogarnęli, przynieśli mi zawiniątko i leżeliśmy sobie jeszcze dwie godziny na sali porodowej - nikt nam nie przeszkadzał, muzyka wciąż grała. Poród wspominam wspaniale - jest to jedno z piękniejszych wspomnień mojego życia. To było nasze (moje i męża) WSPÓLNE ogromne przeżycie. Pełne miłości i szczęścia. Każdej z Was życzę takiego porodu :)
 
Czoperka gratuluję takiego porodu ,super się czyta.:-) Też tak chcę,no może pomijając to nacięcie.:-p Super,że tak sprawnie poszło.
 
Czoperka ja tez tak chce!!! Widać ze można wiec dzieki Tobie moje nastawienie jest jeszcze lepsze :) dzieki i pozdrawiam .
 
reklama
Karotka, z nacięciem też nie było tak źle jak sobie wyobrażałam. Pierwszą dobę rzeczywiście wszystko boli - nie tylko nacięcie - ale tabletki przeciwbólowe pomagają. Potem jest już coraz lepiej. Nie miałam problemu ani z sikaniem ani z kupą, a po tygodniu już nic nie bolało :) zastanawiam się kiedy tu seks można zacząć :D
 
Do góry