Dzień dobry! Ja w doskonałym nastroju - dzięki za trzymanie kciuków i gratulacje, Kochane jesteście. Wczoraj już nie zaglądałam, bo było małe oblewanko

- nikt z rodziny i znajomych raczej nie sądził, że zdam za pierwszym razem - bo ja nic ale to nic nie jeździłam wcześniej.
Napiszę jak było: stres ogromny, teoria poszła gładko, zero błędów - ale naprwdę rzetelnie obkułam przepisy. Potem czekanie na zaproszenie egzaminatora na plac manewrowy - kolejność jest losowana. Mój mąż (był ze mną) pocieszał mnie, że wie od koleżanki, że we wtorki nie ma egzaminatora pana X, który w moim mieście owiany jest legendą, że oblewa i jest nieprzyjemny bardzo. A więc czekam na swoją kolej w coraz większym stresie - wywołują różne osoby, wreszcie wchodzi egzaminator - pan X!!!! i wyczytuje oczywiście mnie. Wychodzę, on przedstawia się i każe podejść do samochodu nr 15. Wylosowałam sprawdzenie działania kierunkowskazów i poziomu płynu w chłodnicy. To też poszło gładko i egzaminator kazał przygotować się do jazdy i wjechać na łuk. To ja zapinam najpierw pasy, żeby o tym nie zapomnieć w stresie a tu te pasy jakieś skręcone, nie bardzo, ale trochę przy samym miejscu wpięcia. Pomna tego, co mówił mój instruktor, że nie mogę ruszyć ze skręconymi pasami oraz tego, że pan X słynie z czepiania się o wszystko - męczę się z tymi pasami dobre 3 min i nie mogę ich odkręcić. Widzę, że pan X już dziwnie patrzy w moim kierunku a ja juz naprawdę nie wiem, co zrobić, bo wciąż nie mogę tych pasów odkręcić. W końcu w desperacji go wołam i mówię o problemie, a ten na to, że w tym samochodzie inaczej nie będzie (!!!) i żeby ruszać.
Wjeżdżam na łuk z dusza na ramieniu (może pamiętacie jak pisałam nieraz, że łuk to dla mnie jakaś masakra byłą) - ale zrobiłam go idealnie


Potem ruszacie pod górkę z ręcznego - to już łatwe i egzaminator mówi, że jedziemy na miasto.
Tu już trochę stres ze mnie opadł, bo pomyślałam, że jak pan X obleje mnie na mieście to już obciachu nie będzie. Jedziemy i na pierwszym skrzyżowaniu zorientowałam się, że w tym stresie z pasami zapomniałam ustawić lusterek. W bocznych coś widzę, choć nie idealnie, natomiast w tym górnym nie widzę kompletnie nic - odbija mi się "sufit" samochodu



Ale dzielnie co chwilę patrzę w to lusterko, żeby się nie zorientował, że nic w nim nie widzę. Miasto poszło dobrze - jechałam dynamicznie, dwa ronda, trzy duże skrzyżowania, parę mniejszych, strefa zamieszkania, hamowanie awaryjne, dwa różne zawracania, dwa parkowania. Nie obyło się bez problemów - przy jednym zawracaniu między krawężnikami dotknęłam tylnym kołem krawężnika, egzaminator z grobową miną mówi "no tak to nie jeździmy" i kazał powtórzyć manewr. Wiedziałam, że jak zrobię drugi raz przy tym zawracaniu najmniejszy błąd, to mnie natychmiast obleje. Ale opanowałam stres i wykonałam po raz drugi idealnie. Raz też zgasło mi auto, ale w bezpiecznym miejscu - mimo to, stres jest olbrzymi przy takim powtórnym uruchamianiu.
Jeździłam po mieście 35 minut, wróciłam na plac gdzie jeszcze kazał mi zaparkować tyłem i z grobową miną przypomniał mi o moim błędzie po czym dodał "pozytywny". A ja na to "dziękuję" i wybiegłam z tego samochodu wpadłam do ośrodka i wykrzyknęłam do męża (oraz do jakiejś 30-stki zgromadzonych tam ludzi, który to fakt odnotowałam później ) "zdałam!!!" To jest taka radość!
Tyle na razie, bo Mała marudzi już na macie, idziemy na spacer - mam dużo do nadrobienia na forum, ale myślę, że dam radę.