no to szybko napisze co miałam napisac rano.
Byłam wczoraj u ginekolożki na kontroli (nie tego co mi prowadził ciąze) i ogólnie wszystko ładnie zagojone, tylko jakieś na zroście szwów porobiły mi sie ziarnistości wiec mi to jakims środkiem przypalała. Cholera bolało jak..
ale przeżyłam.
Porod przezyłam to tego bym nie przeżyła
Krocze jeszcze nie wróciło do swojej dawnej formy ale ogolnie wygojone, jeszcze przez kilka tygodni może mnie trochę dziwnie uwierac jakby puchło.(faktycznie tak mam).
Poza tym rozmawiałam z nią o tym ze włoski co mam na szyi/brodzie zaczęły mi i w ciąży i po ciązy okropnie rosnac a ona na to że to z hormonów i ten trądzik co mam na twarzy(ostatnio mnie obsypalo jak nastolatke-jak na początku ciąży
). Jak skończe karmic to wtedy mam iść do endokrynologa. Rozmawiałyśmy o mojej wadze w czasiee ciazy i tym nadciśnieniu i powiedziała że moja waga to widać jeszcze że to tez zatrzymanie wody na pokarm i mam nie pić wody w nadmiarze, tylko wedlug pragnienia (wg niej picie wody w żaden sposób nie wpływa na ilośc pokarmu, a jedynie zdrowe odzywianie i wypoczeta mama-juz kilka razy sama sie spotkałam z taka opinia, to samo w poradni laktacyjnej). Faktycznie piłam dosyc sporo bo mi tak kazdy kazał (mówie w rodzinie) na tą ilość mleka (2-2,5 litra samej wody+posiłki) a sikalam moze 3 razy na dzien? powiedziała ze waga bedzie spadac napewno ale powoli i pół roku i powinnam byc juz w formie, a teraz mam jeść za 1,5
Próbowałam tez ją podpytać o jakies tabletki antykoncepcyjne (tak na zaś co by potem na necie poczytac, aby miec pojecie jakbym chciała brać) ale stanowczo odradzała mi to podczas karmienia (Cerazete), a napewno nie teraz kiedy jeszcze nie zrzuciłam wagi, wysypało mi trądzik, oraz włoski na szyi/brodzie. Ogólnie jeśli mam tendencję do zatrzymywania wody to w ogóle mi tabletek nie poleca, bo prawdopodobnie żadne nie będa dobre (próbowalam kiedys juz kilka rodzajów-szczególnie te nie zatrzymujące wody i du.a
). Chyba pierwszy raz wprost lekarz sluchajac o moich problemach z tabletkami mi je odradził, do tej pory każdy mi przepisywał bez żadnych badan hormonalnych (zatrzymanie wody, tycie, migreny, problemy z cera) tylko "na oko".
A u internisty było OK, leku na nadciśnienie już mam nie brac bo co prawda podwyższone ale w normie sie mieszcze, ale kazal mi zrobić badania z krwi, glukoze, mocz, tsh i cos tam jeszcze..
Truda ja czytałam na różnych forach że niby można chodzić na solarium, tak pisały dziewczyny które pytały się swoich lekarzy.
a teraz to co mi utkwiło..
Kitki jak napisałas o tym wątku to tez oczywiście wlazłam i zaczęłam czytac o tych pożegnaniach dzieci i co?? zaczęłam ryczeć jak bóbr:-
-
sad:
po tym sie też tak spłakałam:-( Pozostaje nam tylko cieszyć się że mamy przy sobie swoje kruszynki!! Oby wszystkie były zdrowe
Kochana mamo,
wiem, że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć. Ale ja
jestem...istnieję ...w Twoim życiu, snach, Twoim sercu...Istnieję.
Kidy byłem tam na dole ,w Twoim ciepłym brzuchu godzinami
zastanawiałem się,
jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym
powiadałaś
gładząc się po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś zasnąć.
Ja wsłuchany w Twoje opowieści i kojący głos chłonąłem każde
słowo ,każdą
informację, a potem cichutko, że by Cię nie obudzić, kiedy wreszcie
zasypiałaś...marzyłem. Wyobrażałem sobie te wszystkie cudowne
miejsca i Ciebie
,jak wyglądasz...
Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu
było po
dziesięć palców i zastanawiałem się czy jestem do Ciebie podobny.
Chyba nie –
myślałem – bo Ty pewnie jesteś piękna, a ja taki dziwny..
pomarszczony...no i
po co mi te dziesięć palców?
A potem się wszystko jednego dnia zmieniło.
Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. "To nie
może być
prawda" -mówiłaś godzinami. Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz,
prosisz i
błagasz.. A ja nie wiedziałem o co i dlaczego?
Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki, żebyś
poczuła, że ja tu
jestem i Cię kocham. Ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej.
A potem nadszedł tez straszny dzień. Zobaczyłem, że ktoś świeci mi
po oczach,
straszne światło wpadło w głąb Ciebie. I nagłe wszystko zrobiło się
czarne. A
mnie coś wyciągnęło. I zrobiło się cicho. Ktoś trzymał mnie na
rękach, ale to
nie byłaś Ty. A potem usnąłem i kiedy otworzyłem oczy, wszystko
wokoło mnie
zalewał błękit we wszystkich odcieniach. Byłem ten sam, mały
pomarszczony, z
dziesięcioma palcami u rąk. Ale Ciebie nigdzie nie było.
Obok mnie siedział mały rudy chłopczyk. Witaj – powiedział i
uśmiechnął się do
mnie.
Gdzie moja mama? - zapytałem. On wtedy opowiedział mi wszystko. Że
nie każde
dziecko trafia do swoich rodziców. Że to nie ma związku z tym jak
bardzo mnie
chcieli i kochali, że teraz tu jest moje miejsce, pośród innych
małych Aniołków.
Że będzie mi teraz Ciebie Mamo, brakowało, ale musimy oboje nauczyć
się żyć
bez siebie. I musiałem nauczyć się tak żyć. Nie, nie było mi łatwo.
Płakałem
tak jak Ty. I cierpiałem tak jak Ty.
Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam tu wielu przyjaciół, wiele
zabawy i
radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łące, mamo. Pomagamy
starszym
ludziom przeprowadzić ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich
rodziny,
mężów, dzieci, żeby mogli się spotkać tu w niebie. Możesz być ze
mnie dumna,
mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No...czasami tylko
robimy sobie
psikusy i troszkę rozrabiamy..
Wiesz kiedy się tu znalazłem jeden Aniołek ,mój Przyjaciel
wytłumaczył mi że
nie mogę się skontaktować z Tobą osobiście. Czasem tylko wolno mi
pojawić się
w Twoich snach ...nic więcej.
Ostatnio jednak zacząłem się robić przeźroczysty. I skrzydełka mi
nie działają
tak jak kiedyś. Mój Przyjaciel popatrzył na mnie smutny i...zabrał
mnie na
ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i nagle Cię zobaczyłem.
Wiedziałem że to
Ty. Poznałem Twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś. Powtarzałaś
ze bardzo
cierpisz...tęsknisz... Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i
powiedział że
musimy coś z tym zrobić, bo nie możesz tak dalej cierpieć. Musisz
żyć, bo
wobec Ciebie jest jeszcze wiele planów. Bo są gdzieś dzieci którym
musisz
pomóc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką, jak tą
która
powoduje teraz Twój wielki ból. Więc piszę, mamo ten list. Pierwszy
i ostatni.
Musisz wziąć się w garść, uśmiechać ,żyć. Ja Cię bardzo mocno kocham
i wiem że
to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. Każda Twoja łza
powoduje, że
moje skrzydełka znikają. Kiedy Ty się poddasz, ja też zniknę. Tu na
górze
istnieję dzięki tobie i Twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym
myślom. Mamo
uśmiechaj się częściej. Każdy Twój uśmiech to dla mnie radosna
chwila. Dzięki
Tobie mogę jeszcze zrobić tyle dobrego.
Proszę, mamo, żyj dalej. Nie jesteś sama ...pamiętaj o tym. Nie smuć
się bo
smutek powoduje, że znikam. Pamiętaj, że ja jestem cały czas przy
tobie.
Kocham Cię mamo..."