reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Marcówki-codzienne rozmówki:))

Z tego co czarnuszka pisze to groźby nie skutkują:no:
Na jej miejscu też bym wyjechała do mamy na jakiś czas by naładować akumlatory pozytywnego patrzenia na życie.;-) Bez bliskich osób nieda się przecież żyć, a teście jacy by nie byli zawsze będą za synusiem:baffled:
 
reklama
mississ i moniat całkowicie się z wami zgadzam może dobrze żeby czarnuszka wyjechała na jakiś czas a M zatęskni i przemyśli:sorry:, skoro namowy nie działają
 
fajny pomysł, któraś z Was rzuciła o wyjeździe na trochę do rodziny by "naładować swoje baterie", popieram :tak::tak::tak:
jak akurat czarnuszka nie pracujesz to taki wyjazd może się Wam (Tobie i Twojemu M) przysłużyć :happy: i nabierzecie nieco dystansu
 
czarnuszka jak ja cię świetnie rozumiem, tyle że ja byłam o tyle w lepszej sytuacji, że nie mieliśmy w tedy dzieci. Odrazu po ślubie zamieszkaliśmy u mojego męża u jego rodziców w domu na wsi. Plan był taki, że będziemy remontować drugie piętro i tam zamieszkamy. Ale to był jakiś koszmar. Rodzice mojego Ł. od samego początku byli anty do mnie, nie wiadomo dlaczego. Ja się czułam tam jak intruz, 100km od mojego rodzinnego miasta, zero znajomych, zasięgu na tej wsi nie było i dopiero po miesiącu założyliśmy internet. Próbowałam tam szukać pracy, bo to 10km od miasta, ale tam jest takie bezrobocie że nie wiem. To było okropne dla mnie... Ja u siebie w mieście zawsze dnie miałam zapełnione... studia, albo praca.. próby.. spotkania z przyjaciółkami.. w domu siostra, z która mamy świetny kontakt... i moja kochana mama. A gdy mi się bardzo nudziło, to jechałam do centrum, chodziłam po sklepach, galeriach... A tu siedziałam całymi dniami w pokoju i czekałam na męża powrót z pracy jak na zbawienie. Ja potrafiłam nic nie jeść cały dzień, bo nie chciałam się mijać z jego rodzicami. Więc cały dzień oglądałam tv, wysyłałam CV przez internet i spałam, żeby nie czuć głodu. To był koszmar. Wcześniej próbowałam, żeby było normalnie. Zrobiłam dla wszystkich obiad, a teść nawet tego nie tkną, a teściowa zawsze była po swoim obiedzie i mój Ł zawsze ją namawiał na chociaż odrobinę...
Po dwóch miesiącach wróciłam do swojego rodzinnego miasta i zaczęłam zarabiać u swoich rodziców na plantacji, potem przyszedł wrzesie, obroniłam się i i zdecydowałam, że idę na studia dzienne magisterkie usupełniające. Mieszkaliśmy z mężem oddzielnie... po ślubie mieszkaliśmy tylko 2 miesiące razem:-( Ale wiedziałam że muszę coś z tym zrobić. Gdybym znalazła pracę to pewnie bym nie kontynuowała dalej studiów, albo bym poszła na zaoczne... mijał pierwszy semestr a mój mąż nawet nie szukał pracy w Lublinie... Widzieliśmy się tylko w weekendy... tak jak było przed ślubem:-( Było mi tak strasznie źle, że on nawet nie stara się być ze mną, nawet nie próbuje... więc zdecydowałam, że wyjadę za granicę na drugi semestr studiów.. Utrzymywali mnie rodzice, on praktycznie wogóle nie dawała mi pieniędzy a mi było tak głupio przed moimi rodzicami.. więc dlatego te studia zagranicą, bo tam miałam stypendium i byłam na swoim utrzymaniu. Będąc tam postawiłam sprawę na ostrzu noża. Powiedziałam mu, że jeżeli ja wrócę z Czech a on nie znajdzie pracy w Lublinie, to bierzemy rozwód, bo ja mam tego dosyć. Było mi ciężko ale wierzcie mi, że ja już tak dłużej nie mogłam... I wyobraźcie sobie, że mój Ł. przyjechał tam do mnie o 6 rano, a ja nic nie wiedziałam i powiedział, że znalazł pracę w Lublinie. Więc ja stanęłam na głowie i pozdawałam egzaminy jak najszybciej się dało, żeby zaczął nową pracę i zamieszkał u mnie razem ze mną:-) No ale nie jest między nami różowo... tak naprawdę straciliśmy pierwszy rok małżeństwa, odzunęliśmy się od siebie... i jego rodzice też nad tym pracowali.. najeżdżali na mnie, że jestem beznadziejną żoną, że kogo on sobie wziął za żone itd.. itp.. wzięłam go na piwo po przyjeździe i mi się po pijaku wygadał..
No a ty czarnuszko masz dziecko, a drugie w drodze... to jest napewno jeszcze dwa razy bardziej cięższa sytuacja dla ciebie. Ale trzymam za Ciebie kciuki.. za WAS:tak: i ze swojego doświadczenia teraz, kiedy jestem w ciąży, kiedy różnie się układa z moim mężem, wiem, że tylko spokojna rozmowa pomaga nam dojśc do porozumienia. Krzyki, szantaże nie pomagają..... a pogarszają i oddalają nas od siebie.. Tylko, że to trzeba mieć masę cierpliwości i nerwy ze stali... a mi tego brakuje bardzo często..

Znowu wypracowanie mi wyszło... sorki dziewczyny:zawstydzona/y:
 
Ostatnia edycja:
Aktualnie jestem teraz w 14tc i musze siedziec sobie w domku. :-( a nudzi mi sie juz strasznie, bo ile mozna przesiedziec przy kompie, tv czy rozwiazywaniu krzyzowek?? W dodatku teraz sie przeziebilam i nie jest zaciekawie, bo strasznie to przechodze nawet antybiotyk dostalam:-( Martwie sie tym, ze moge dzidzi krzywde zrobic no ale lekarz to chyba lepiej wie ode mnie, prawda?
Ciagle mam jazdy na punkcie zdrowia mojego maluszka,co pewnie spotegowane jest przez to, ze ciagle musze brac jakies tabletki.



 
To i ja dolaczam sie do osob meiszkajacyh z dala od dom urodzinnego... Mam rodzicow na drugim koncu Polski - dzwonimy do siebei z mama nawet po kilak razy dziennie, n oale to nie to samo... Rodzicom jest jeszcze ciezej niz mi, zwlaszcza ze nie moga czesto widywac swojego jedynego wnuka...
Ale z tesciami jakbym miala meiszkac to strzelilabym sobie w leb i odeszla od meza... Jasne - jak sa dobre relacje to czemu nie, ale moim zdaniem trzeba robic wszystko zeby jednak byc na swoim. Nawet wynajac malenkie mieszkanko - ciasne, ale wlasne... Moze akurat bedzie okazja - jacys znajomi moze wyjada za granice i trzeba bedzie popiilnowac mieszkania przez ro kczy dwa, albo cos w tym stylu...
Wiem, ze glownym problemem jest kasa, ale okazje sie czasem zdarzaja - trzymam kciuki Czarnuszka zeby i Wam sie udalo :tak: No i glownie za to, zeby Twoj M zmieni lzdanie... Jakby moj byl tak uparty to pewnie jednak wrocilabym do swoich rodzicow i tyle...:eek:
 
hmm, to tylko ja tutaj blisko rodziców mieszkam??:eek: Teściowa też blisko. Dużo nam pomaga, tak jak i moi rodzice zresztą. Ale nie wyobrażam sobie mieszkania razem z którymi kolwiek. Wcześniej mieszkaliśmy z teściową, nie było źle, ale tak to zawsze luz jest. Można za przeproszeniem w majtakach samych po domu chodzi i sie nie krępować :sorry:
 
A ja mam jakies zapalenie chyba tam na dole..:-(

Bo mnie tam swędzi i nieraz podszczypuje tam na dole:-( O higienę dbam i jak będe na kontroli to musze lekarzowi o tym powiedziec. Zresztą sam zobaczy bo w wynikach w moczu sa bakterie:eek: Martwię się:-(
Agniesiak ja też tak miałam (swędzenie i takie jakby większe upławy) Gin mi powiedział że to jakiś drożdżak i że to w ciąży normalne bo dużo kobiet to łapie (nawet nie wiem gdzie to cholerstwo złapałam). Teraz biore Gyno-femidazol dopochwowo i już mi chyba przeszło. Idz do lekarza lepiej się pozbyć tego cholerstwa.:tak:
Właśnie zauważyłam, że na ustach wychodzi mi opryszczka :szok: MASAKRA:crazy:
ja też miałam ostatnio i gin mi powiedział, że opryszczkę jak się miało przed ciążą to nie ma się co martwić. Tylko nie wiem co jest niebezpiecznego jak się ma pierwszy raz bo ja już miałam przed ciążą. Acha i opryszczka na ustach to co innego niż opryszczka w miejscu intymnym więc nie da się jej przeniesć (pytałam się bo te drożdzaki miałam w tym samym czasie co opryszczkę na ustach i myślałam, że tam na dole też ją mam :sorry:
 
Nie jesteś sama, ja też siedzę w domu praktycznie od początku ciąży:(
Jeśli chodzi o antybiotyk to pewnie lekarz wybrał tzw"mniejsze zło" widocznie jakbyś nie brała antybiotyku pewnie byłoby to z większą szkoda dla dzidziusia...

Niedługo ide na USG, 3majcie kciuki bardzo mocno.....
 
reklama
Do góry