reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Marcowe mamy 2023

Wydaje mi się, że NIFTY są wysyłane do Chorwacji a nie do Chin.
czytałam, że w Hongkongu jest laboratorium. Tak, wiem o ubezpieczeniu, ale jeśli mam dodatkowo robić test pappa to te 400 zł dla mnie robi różnicę. A właśnie oglądałam stories zapisane u mamyginekolog dotyczące testu pappa i nie chce z jego rezygnować. Polecam, jeśli macie instagram.
 
reklama
czytałam, że w Hongkongu jest laboratorium. Tak, wiem o ubezpieczeniu, ale jeśli mam dodatkowo robić test pappa to te 400 zł dla mnie robi różnicę. A właśnie oglądałam stories zapisane u mamyginekolog dotyczące testu pappa i nie chce z jego rezygnować. Polecam, jeśli macie instagram.
próbuje dodatc zrzut ekranu o tym laboratorium ale nic się nie dodaje ciągle 😈
 
u mnie sama diagnoza nie trwała długo. Od ok 20 r.z. mam stwierdzone PCOS i wiedziałam że zajcie w ciaze może być bardziej skomplikowane niż u innych zdrowych kobiet. Takze od razu jak podjelismy decyzje o staraniach poszlam do lekarza. Najpierw pol roku bylam pod opieką zwykłego lekarza gin. Wtedy już okazało się że mam cykle bezowulacyjne i potrzebna jest stymulacja. Dostalam jeden lek ale okazal sie skuteczny w 1 z 4 cykli tylko (czyli z medycznej perspektywy brak odpowiedzi). Pozniej szukałam dobrego specjalisty i w końcu po miesiącu tułaczki po gabinetach polecanych na "znanym lekarzu" zdecydowaliśmy się jednak na klinikę. Tam rozszerzenie badań i gdy mielismy juz wyniki, okazalo sie ze trzeba u partnera zmienic leki bo nasienie troszke pozostawia do życzenia (choc bez tragedii, ale do naturalnego zajscia chcieli je "podbić" ile sie da). Pozniej jak juz wyniki sie poprawily, kombinacje z lekami, zeby wywolac u mnie owulacje. Po tym jak owulacje udało się wywołać, ale nie było nadal ciąży, zlecona droznosc jajowodów. Wszystko drożne. I tak kolejne próby juz na innych lekach z naturalnym zajściem (moj organizm szybko przyzwyczaja sie do lekow i czesto musialam miec zmieniane dawki/ rodzaje lekow + w międzyczasie perypetie z torbielą u mnie). W zeszłym roku lekarka powiedziała że nie ma sensu juz kontynuować prób naturalnych i robimy inseminacje. Że względu na dobrą rezerwę jajnikowa (duża ilość komórek u mnie) zdecydowaliśmy się na 4 inseminacje, żadna nieudana. I pozniej decyzja o in-vitro. Do tej pory nie wiemy co jest przyczyną tego ze ciąża nie zaskakiwała (bo owszem perwotnie przyczyna jest brak owulacji ale na lekach udalawalo sie ja ladnie co miesiac praktycznie wywolac) ale mam podejrzenia że może chodzić o jakość moich komorek- przy in-vitro pobrali mi 14 komórek z czego tylko 6 nadawało się do zapłodnienia. 6 zapłodnionych, ale większość zatrzymała się w rozwoju i tylko ten jeden dzienny Maluch dotrwał do 5tej doby. Więc może być też tak ze jakość komorek+ genetyka. Tego niestety nie wiemy bo to była nasza 1sza próba i nie zlecaliśmy badań na zapłodnionych komórkach, ani sami nie mieliśmy jeszcze skierowania na genetykę ani jakieś bardzo rozszerzone (pod kątem genetycznym) badanie nasienia. Przy pierwszej próbie raczej sie tego nie robi, dopiero jeśli in vitro nie zadziała to szuka sie dalej (chyba że para rzyga hajsem i sie uprze wcześniej to sobie może robić wszystko jak leci 😉 ale niestety to nie my). Takze taka to o nasza praiwe 3 letnia historia 🤷🏼‍♀️
Jejku, podziwiam za wytrwałość.....
Mam znajomą, która też sporo się namęczyła zanim zaszła w ciąże - miała podwójną macicę, i podwójną szyjkę. U niej leczenia raczej polegało na operacjach, żeby to jakoś scalić, ale nawet po tym lekarz nie dawał im większych nadziei. Na szczęście udało się zajść, a gdy ich córeczka miała roczek - niespodzianka (też dla nich😉) - druga ciąża!
Z kolei w pracy kilka dni temu dowiedziałam się, że jedna z naszych "klientek", która już ma odebraną dwójkę dzieci, spodziewa się bliźniąt...😡 i gdzie tu sprawiedliwość????
 
czytałam, że w Hongkongu jest laboratorium. Tak, wiem o ubezpieczeniu, ale jeśli mam dodatkowo robić test pappa to te 400 zł dla mnie robi różnicę. A właśnie oglądałam stories zapisane u mamyginekolog dotyczące testu pappa i nie chce z jego rezygnować. Polecam, jeśli macie instagram.
Też mi się wydaje, że w Hongkongu.
 
u mnie sama diagnoza nie trwała długo. Od ok 20 r.z. mam stwierdzone PCOS i wiedziałam że zajcie w ciaze może być bardziej skomplikowane niż u innych zdrowych kobiet. Takze od razu jak podjelismy decyzje o staraniach poszlam do lekarza. Najpierw pol roku bylam pod opieką zwykłego lekarza gin. Wtedy już okazało się że mam cykle bezowulacyjne i potrzebna jest stymulacja. Dostalam jeden lek ale okazal sie skuteczny w 1 z 4 cykli tylko (czyli z medycznej perspektywy brak odpowiedzi). Pozniej szukałam dobrego specjalisty i w końcu po miesiącu tułaczki po gabinetach polecanych na "znanym lekarzu" zdecydowaliśmy się jednak na klinikę. Tam rozszerzenie badań i gdy mielismy juz wyniki, okazalo sie ze trzeba u partnera zmienic leki bo nasienie troszke pozostawia do życzenia (choc bez tragedii, ale do naturalnego zajscia chcieli je "podbić" ile sie da). Pozniej jak juz wyniki sie poprawily, kombinacje z lekami, zeby wywolac u mnie owulacje. Po tym jak owulacje udało się wywołać, ale nie było nadal ciąży, zlecona droznosc jajowodów. Wszystko drożne. I tak kolejne próby juz na innych lekach z naturalnym zajściem (moj organizm szybko przyzwyczaja sie do lekow i czesto musialam miec zmieniane dawki/ rodzaje lekow + w międzyczasie perypetie z torbielą u mnie). W zeszłym roku lekarka powiedziała że nie ma sensu juz kontynuować prób naturalnych i robimy inseminacje. Że względu na dobrą rezerwę jajnikowa (duża ilość komórek u mnie) zdecydowaliśmy się na 4 inseminacje, żadna nieudana. I pozniej decyzja o in-vitro. Do tej pory nie wiemy co jest przyczyną tego ze ciąża nie zaskakiwała (bo owszem perwotnie przyczyna jest brak owulacji ale na lekach udalawalo sie ja ladnie co miesiac praktycznie wywolac) ale mam podejrzenia że może chodzić o jakość moich komorek- przy in-vitro pobrali mi 14 komórek z czego tylko 6 nadawało się do zapłodnienia. 6 zapłodnionych, ale większość zatrzymała się w rozwoju i tylko ten jeden dzienny Maluch dotrwał do 5tej doby. Więc może być też tak ze jakość komorek+ genetyka. Tego niestety nie wiemy bo to była nasza 1sza próba i nie zlecaliśmy badań na zapłodnionych komórkach, ani sami nie mieliśmy jeszcze skierowania na genetykę ani jakieś bardzo rozszerzone (pod kątem genetycznym) badanie nasienia. Przy pierwszej próbie raczej sie tego nie robi, dopiero jeśli in vitro nie zadziała to szuka sie dalej (chyba że para rzyga hajsem i sie uprze wcześniej to sobie może robić wszystko jak leci 😉 ale niestety to nie my). Takze taka to o nasza praiwe 3 letnia historia 🤷🏼‍♀️
Ja miałam 19 lat jak zdiagnozowali mi PCOS. 3 lata starań w klinice bo naturalnie nic się nie chciało u nas pojawić. Miałam robiona drożność jajowodów bo okazało się że jajowód od jajnika który produkował lepsze jajeczka i było ich więcej przy stymulacji był zatkany. Jedno IUI i starania naturalne i pojawiła się ciąża. Później druga ciąża początek starań i bez problemów. A teraz niespodzianka bo nawet nie było starań 🤣
 
reklama
Jestem po wizycie i jest serducho! ❤ 133 uderzeń na minutę, 6+4tc, ale kropek ma wielkość odpowiadającą 6+6tc. Cały stres ze mnie zszedł choć nie oznacza to, że i tak stresować się nie będę 😁 tak się cieszę, że aż mi łza poleciała, jak tam leżałam.
Super wiadomość 🥰🥰 gratulacje !!

Ja dzisiaj jadę się zapisać prywatnie bo ta niewiedza jest straszna i mnie wykończy
 
Do góry