No to Mary ja do Ciebie wbijam tym razem na spacer. Tylko niech pogoda zrobi się znośna, jako taka.
Słuchanjcie, z ludźmi w dołku to jest czasem tak, że tego na zewnątrz nie widać.
Jak Martyna była u mnie to nie mogłam się napatrzyć, jaka energiczna, zorganizowana, zadbana dziewczyna, wpędziła mnie trochę w kompleks, żeby też się ogarnąć z tych dziecinnych pieleszy...
Także, szykuj się koleżanko na najazd z mojej strony!
Melania nam spadła
na dupkę, ale spadła. Syn ją pilnował i zagapił się w telefon, nie miał świadomości, że ona już tak śmiga. Uraz taki ma teraz, po wszystkim wybiegł z domu, nic cały dzień nie chciał jeść... bardzo przeżywał.
Zresztą ja też jestem z tych panikujących, nie obyło się bez rozpaczliwego szlochu chwilowego. Tatuś ogarnął.
Melania się przestraszyła, ale bez uszczerbku.
Mam nadzieję, że żaden maluszek nie dołączy już do tego grona
((