Przykro mi, że tak się dzieje między Wami. Ciche dni są chyba najgorsze... Wiem, bo też mieliśmy z narzeczonym kryzys dwa lata temu i to trwało aż rok, nie umieliśmy do siebie dotrzeć, nie umieliśmy rozmawiać. Ola Boga ile my się kłóciliśmy... A potem były ciche dni, w osobnych pokojach, nie odzywaliśmy się do siebie po kilka dni ani słowem. Bylo to strasznie trudne i męczące. Były 3 rozstania 2 tygodniowe ( poszedł mieszkać do rodziców). On zmienił wtedy pracę i stał się bardzo nerwowy, był pod wpływem kolegów z pracy, którzy mieli paskudny charakter i wszystko przynosił do domu. No naprawdę źle wspominam ten okres. Ale w końcu udało nam się dogadać, postanowiliśmy oddzielić emocje z pracy od domu, zaczęliśmy rozmawiać jak coś było nie tak i wyszliśmy na prostą.
Dlatego życzę Ci, żeby Wam się w końcu ułożyło tak, żebyście mogli się dogadać, rozmawiać ze sobą co Wam nie pasuje. Bo on też musi Ciebie zrozumieć, że jesteś zmęczona i niewyspana, że potrzebujesz jego pomocy, byś Ty mogła choćby w weekend dłużej pospać albo poleżeć po prostu na łóżku i nic nie robić a mąż wziąłby Nastke na spacer, w domu się z nią pobawił itp. Ja bez całkowitej pomocy mojego N to nie lwyobrażam sobie funkcjonować ( pomimo, że Nelka naprawdę nie jest zbyt wymagająca), bo też potrzebuje chwili dla siebie, wykąpać się na spokojnie, nałożyć odżywkę na włosy, potem umyć te włosy - to wszystko trwa, a z dzieckiem na rękach tego nie zrobię.
Jasne, że są mamy wielodzietne i też dają sobie radę, ale nie porównujmy się do nich, do innych, bo to, że inni mają więcej dzieci i dają radę, nie oznacza, że my z jednym dzieckiem powinnyśmy fruwać pełne energii a mieszkanie sprzątać na błysk - BO MAMY TYLKO JEDNO DZIECKO. No nie, tak to nie działa. Jebnij w weekend wszystkim, nie rób obiadu, nie sprzątaj, zamówcie sobie coś do jedzenia i leż brzuchem do góry cały weekend
Dziękuję, Patrycja Coelho.
Taaaak, mój N też zawsze odwracał kota ogonem, nadal czasem to robi i to mnie tak wkurza wrrr. Faceci chyba tak mają, żeby tylko wina spadła na kobietę.
Omg, współczuję
Super, że okazałaś zimną krew i wiedziałaś jak postępować, że nie wpadłaś w panikę
No i racja, lepiej być przewrażliwionym niż za luźnym... Lepiej sprawdzić coś dwa razy i mieć spokojną głowę, że wszystko ok niż nie sprawdzić i potem pluć sobie w brodę, że dziecku coś się stało, bo nam się nie chciało sprawdzić... Dlatego ja też z małą pojechałam w zwartek na sor po tym jak spadła z łóżka i rozwaliła wargę, czy czasem nic więcej się nie stało.
Przezorny zawsze ubezpieczony.