Uffff przebrnęłam zaległe 20-kilka stron...
Cocosh Twój grzejnik łazienkowy jest MEGA!! Ogólnie twoją łazienkę kocham i nienawidzę, bo sama bym sobie takiej w życiu nie urządziła (akurat w kwestii łazienki jestem z innej bajki), ale cała koncepcja i ten wygląd katalogowy mnie zachwyca ;-)Uwielbiam takie wnętrza "u kogoś". Co do "słynnych" szafek w sypialni to też nie moja bajka, ale mi nie kojarzą się ze szpitalnymi, tylko z mini-szafkami z liceów w amerykańskich filmach
Isia niezłe tempo narzuciłaś swojej małej
plastyka, zuchy, jujitsu, łyżwy, narty... ale przy koniach to już wymiękłam
Ale kto chętnemu zabroni, jeśli młodej nie zmuszasz to nie widzę nic w tym złego i podziwiam was za chęci, bo mi leniowi kanapowemu nierzadko tyłka z kanapy się nie chce ruszyć do sklepu naprzeciwko bloku
grandiflora uważaj na siebie!
lewusek śliczna choinka! Córa nie będzie miała Ci za złe że obrałaś bez niej? Mój mały chyba by mi nie wybaczył
Co do pryszczy u mnie buzia w porządku, za to na dekolcie i plecach cyklicznie pojawiają się kratery
tzn jest mały pryszczyk zaczopowany- normalnie wycisnęłabym czopa i po sprawie, a teraz cisnę i nie wychodzi a w miejscu czopka tworzy się gulka z ropą, którą oczywiście muszę nadrapać i wyglądam jak trędowata
Na nocne siku nie wstaję, za to zaparcia mam jak stąd do Honolulu
Ostatnio 2 h nie mogłam wyjść z łazienki utknęłam w pół drogi, mąż wreszcie wpada do łazienki i mówi "Ty bo zaczynam się martwić, płaczu nie słyszę, płaczu dziecka oczywiście bo myślałem, że już tam rodzisz"
Imienia też nie mamy. Mój wymyślił, że chce 3go do kompletu zaczynającego się "AR"- mam już męża Artura i syna Arka. Ze wszystkich Artemidiuszów, Arielów i Arnoldów najrozsądniejszy wydał się Aron, który tez końca do mnie nie przemawia, bo jakoś tak "brajankiem" mi zalatuje, czyli czymś oryginalnym i zagranicznym na siłę wymuszonym...
Wczoraj się wizytowałam, w porównaniu do was mam więcej szczęścia niż rozumu, bo przyszłam ponad pół godz za wcześnie nastawiając się, że naczekam się aż wszystkie poumawiane przede mną wejdą, a okazało się że akurat trafiłam w lukę i wlazłam z kopyta bo nikogo nie było
Mój lek. prowadzący jest małomówny, ale wczoraj to przeszedł samego siebie- kazał się rozebrać, wleźć na samolot, pogmerał 5 sekund i mówi "dobrze można się ubierać" nie informując totalnie co tam bada... Potem poklikał w komputerze skierowanie na to i na tamto badanie, też nic nie mówiąc na co kieruje i nie pytając czy było robione. Ja w domu do papierów a tam "toxo IGG" które miałam już 2 razy robione i z tego co mi wiadomo to skoro raz wyszło IgG ujemne to trzeba sprawdzać tylko IgM czy nie ma świeżego zakażenia... Podłączył usg na 2 minuty na moją prośbę, bo akurat byłam ze swoimi chłopakami i chciałam żeby mały zobaczył co to za aparat co podgląda dzidzię przez brzuch, to owszem pokazał: to głowa, to serduszko, to noga, to siusiak, ale żeby np. powiedzieć pacjentce jaka jest aktualna szacunkowa waga to zapomnij... Dostałam skierowanie na nieszczęsną glukozę- na moim skierowaniu nie nazywa się to "glukoza na czczo", tylko "test obciążenia 75g" więc mam dylemat, jak wy wcześniej- jeść czy nie jeść- oto jest pytanie
A tak serio to idę na czczo i zrobię na własną rękę, żeby wyniki znać od razu, bo inaczej robiąc na skierowanie dowiem się o nich dopiero 11 stycznia na kolejnej wizycie (wyniki nie są podawane pacjentowi tylko wysyłane do poradni kierującej).
O i tak żem nasmarowała