Fiolka właśnie Maria potrafi przespać prawie całą noc
więc chociaż raz chyba muszę ją wybudzić... Ale jak tak patrzę na ten jej okrąglutki brzuszek... raczej nie głoduje. W piątek jedziemy się zważyć i coś mi się widzi, że skończymy z pobudkami na karmienie, albo mocniej wydłużę jej czas pomiędzy. Z drugiej strony Mała jest kwalifikowana jako wcześniaczek no i miała żółtaczkę z naświetlaniami. Może być jeszcze po tym bardziej śpiąca. No, zobaczymy co waga pokaże. Wszystko przez to, no.
Teraz też sobie śpi, ale zachodzę w głowę, czemu w nocy jej to gorzej szło. Pierwsza noc, w której nie padła i nie spała do rana. Dochodzę do wniosku, że w nocy było za cicho
Remontują nam drugą windę i za dnia Mała śpi jak aniołek, czasem tylko coś zakwęczy. A w nocy ślipka otwierała i zagadywała ;-)
Laktator Ci się na pewno przyda w nawale pokarmu. Lepiej odciągnąć nadmiar niż cierpieć... Maluszek nie zawsze wszystko wydoi, a w ogóle będzie mu łatwiej jak ściągniesz trochę pokarmu przed karmieniem. Chyba, że chcesz ściągać ręcznie, wtedy laktator zbędny. Ja teraz doję chwilę laktatorem przed karmieniem, żeby szybciej miała ten lepszy pokarm ;-)
Joanna gratulacje! Czekamy na szczegóły jak ochłoniesz i odpoczniesz
A co u
madlen79?
A do toalety to wstawalam chyba milion razy.
Wiecie, że nawet nie zauważyłam, że nie wstaję w nocy do kibelka?! Znaczy jak już Mała trochę podoi to się przejdę, ale nie budzi mnie przymus siku, to faktycznie przechodzi bez ciężarka w środku
Ciril, Lilith, co to za nastroje? Sił Wam życzę i wytrwałości do końca, pamiętajcie, że nawet jak gorszy dzień i żyć się nie chce, to jednak macie dla kogo, więc głowy do góry, pierś do przodu i nie dać się
Misia nie, nie miałam, jedyne co to "przygotowanie pola operacyjnego". Niby mąż nieco przygotował ale nie trafił dokładnie w miejsce ;-)
Ale na drugi dzień po cięciu robili mi wlewkę, aby ruszyć jelita.
Mąż dziś w pracy od rana, pogoda przygnębiająca, nic się nie chce, a mam troszkę prasowania. Brakuje mi kilku rzeczy do obiadu, a nie mam jak wyjść do sklepu... Chyba będę czekać na męża po pracy. Muszę się ogarnąć z tymi obiadami i wyganiać go na zakupy za wczasu, a jeszcze żyję szpitalem i obiadkiem podstawianym pod nos ;-)