reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

.::: Mamusie kwiecień 2014:::.

Ni_kusia... dobrze że się odezwałaś bo się wszystkie martwiłyśmy... teraz pewnie wszystkie martwimy się dalej ale jesteśmy z Tobą. Byle do przodu.

AniolekBB Ty też się trzymaj.
dorcia88 mi na zgagę pomaga jedynie przewrócenie się na lewy bok - do godzinki przechodzi... spytaj lekarza bo wiele rzeczy można w ciąży brać na tą dolegliwość choć ja się na nic nie zdecydowałam przy starszaku i pewnie teraz zrezygnuję z komfortu dla maluszka - co chemia to chemia.
Jeśli dobrze pamiętam to mleko miało pomagać i chyba migdały (jeśli nic nie pomerdałam bo to już 5 lat) ale jak to ze wszystkim nie każdemu
 
reklama
Cześć dziewczynki,

Przepraszam za to, że nie odzywałam się do Was, ale czas w szpitalu nie był dobrym czasem dla mnie. Po tym, jak w zeszłą środę dowiedziałam się, że wód już nie ma i ryzyko poronienia jest ogromne wszystko mi się zawaliło. Przepłakałam cały dzień w szpitalu. Bogu dzięki byłam sam w pokoju przez ten czas, bo było dzięki temu jakoś łatwiej. Wszyscy z personelu zrobili się od razu milsi, bardziej ciepli i serdeczni. Przysłano mi psychologa, który mimo mojego uporu pomógł mi zrozumieć pewne rzeczy. Pojawił się mój lekarz, który również podtrzymał mnie na duchu, odwiedziła mnie kuzynka położna, koleżanka lekarka (z tego szpitala) więc jakoś przetrwałam. Na noc relanium i następnego dnia było mi już lepiej. W piątek wypisano mnie do domu z zaleceniem bardzo oszczędnego trybu życia. 12 grudnia (w 23 t.c.) mam się znów stawić do szpitala, spróbują mi uzupełnić płyn owodniowy. Nie wiem jak długo tam zostanę, ale mam nadzieję, że na święta wyjdę do domku i że w ogóle wyjdę i nie będą mnie tam trzymać do rozwiązania. Ale zobaczymy. Jak nie będzie wyboru to będę musiała się podporządkować.
Weekend minął spokojnie, wczorajszy dzień również, aż wieczorem dostałam silnego bólu brzucha. Była akurat sama z córką w domu (mąż wybył na 3 godziny do miasta). Położyłam się, ale nic nie pomagało. Zrobiło mi się gorąco, oblałam się potem, zaczęło mi się robić słabo, oddechy nie pomagały, więc zadzwoniłam po męża. Ból jednak nadal trwał (był ciągły i nieprzerwany), córka na mnie patrzyła i pytała co mi jest. Więc zadzwoniłam na pogotowie. Córka otworzyła drzwi boja ruszyć się nie mogłam z bólu, przyjechali Panowie i zabrali mnie do szpitala. Po drodze w karetce zaczęło mi przechodzić , a na Izbie Przyjęć już praktycznie nie bolało. Badanie nic nie wykazało, moje podejrzenie to albo dziecko dało kopniaka, albo był to skurcz jelit (wczoraj miałam kiepski jedzeniowo dzień). Tak więc wróciłam do domu i poszłam spać.

Powiem Wam, że jestem wykończona tą ciążą. Jestem potwornie zmęczona krwotokami nieprzerwanymi od 2 miesięcy, tym, że ciągle mnie coś boli, że żyję w ciągłym strachu. W sumie nie ma rzeczy, o którą bym się nie martwiła. Staram się żyć spokojnie ale jest to trudne. I tak sobie żyję z dnia na dzień, leżąc całymi dniami i nic nie robiąc. Zostały 3 tygodnie do 1 próby ratowania dzidziusia – dla mnie każdy dzień jest na wagę złota..
Mam nadzieję, że wyjaśniłam Wam troszkę moją sytuację. Troszkę się rozpisałam, ale krócej się nie dało.
Dziękuję, że o mnie pamiętacie, jesteście kochane ;-)

Bardzo, naprawdę bardzo Ci współczuję, ale nadzieja umiera ostatnia i myślę, że wytrwasz do uzupełnienia wód. Tylko leż, leż i jeszcze raz leż tak jak zresztą piszesz, że robisz i bądź dobrej myśli. Wydaje mi się, że ten ból brzucha mógł być wymierzonym przez malca kopniakiem. Czytałam, że gdy jest mało wód te doznania zazwyczaj są bolesne. Najważniejsze, że dzieciątko ma wolę przetrwania. Dużo, dużo szczęścia Ci życzę!
 
Ni_kusia, strasznie sie ciesze ze sie odezwalas! Bardzo Ci wspolczuje, nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazic co musisz przezywac. Najwazniejsze, ze z maluszkiem wszystko dobrze, jest silny i czeka az bedzie mu mozna pomoc. Sluchaj lekarzy, oszczedzaj sie i staraj sie na ile to mozliwe panowac nad psychika. Trzymam za Was kciuki z calych sil. Po prostu musi byc dobrze!

Zovita, Kroczek zdecydowalam ze faktycznie zostaje w domu... Ciezko przeokropnie, bo i meza nie zobacze i kasy ze zlecen sporo przepadnie no i omina mnie fantastyczne zawody :( Akurat jak na zlosc to jest ogromne wydarzenie dla mojego meza, bo zawodow otwierajacych sezon jeszcze nigdy nie organizowal i wiem, ze jest pod naprawde ogromna presja. Fakt ze my wlasnie na zawodach sie poznalismy tez mi nie pomaga, bo choc mam do niego 10000% zaufania, to niestety on z tych co troche za bardzo zwracaja uwage plci przeciwnej i w ciazy jakos zaczelo mnie to okropnie draznic. Wiec wolalabym byc na miejscu ;) No ale maly jest teraz najwaznieszy... Jakbym mu w jakis sposob zaszkodzila tym wyjazdem to bysmy sobie tego nie darowali. Wiec zamiast jechac na dworzec splaszczam posladki na kanapie i postaram sie wlasnie glownie tym zajmowac w ciagu najblizszych dni.
 
Jouluatto na pewno trudno było Ci podjąć decyzję, ale maluszek najważniejszy.
Często różne decyzje mogą wpłynąć na nasze życie. Podam przykład z mojego życia, co prawda zupełnie inny.
Jak byłam na studiach to mój mąż (jeszcze wtedy nie mąż) był w wojsku i wyszło tak, że jego przysięga zeszła się z moimi zajęciami. Musiałam wybrać i ciężko mi było, bo nie widzieliśmy się ponad miesiąc. Wiem, że on bardzo chciał żebym przyjechała. Jednak miałam mieć kolokwium i coś mnie tknęło, że nie mogę tego opuścić. Później się przekonałam, że podjęłam bardzo dobrą decyzję, bo koleżanki, które akurat wtedy też nie pojechały na zajęcia nie mogły tego zaliczyć. Taka była wredna baba, że udupiła je wszystkie. A skoro nie było zaliczenia ćwiczeń to nie można było nawet do egzaminu podejść i pozamiatane.
 
Też wychodzę z założenia, że trzeba słuchać wewnętrznego głosu rozsądku, mimo że nieraz argumenty przeciwko są mocne, a i nie brakuje czasem postronnych doradców, którzy mogą negować nasze podświadome przeczucie. Człowiek ma jednak instynkt samozachowawczy i nim powinien się kierować w pierwszej kolejności. A jeśli chodzi już o dziecko, to w ogóle. Ja w zasadzie od początku ciąży (jako, że nie mam jeszcze innych dzieci) od razu nabrałam przeświadczenia, że to maleństwo jest najważniejsze. Nagle wszystko spadło na drugi plan, nawet gdy by się waliło i paliło ... ale to naturalne odczucie każdej matki ( za wyjątkiem oczywiście tych patologicznych). Wybór dobra dziecka jest zawsze wyborem najlepszym. Tutaj akurat ryzyko się nigdy moim zdaniem nie opłaca.
 
Jouluatto trudna na pewno ale myśle że mądra decyzja. Po co nie daj Boże miałabyś sobie potem wyrzuty robić. Szybko zleci i niebawem męża znów zobaczysz:)

A ja dziewczynki jadę dziś do Pruszkowa:) Jutro wizyta i już nie mogę się doczekać:)
 
Ja właśnie wrąbałam pół kartonu kukurydzy:baffled: popchnęłam kanapką z szynką i 10 irysami a i tak mam ochotę na orzechy w czekoladzie non stop.
Mnie w grudniu tylko 350km czeka a już wiem że lekarz będzie nosem kręcił tak jak z Maksem.
Dzisiaj do miasta na mierzenie ciśnienia i po mojego królewicza... niby nic takiego a z tego rozleniwienia mi się nie chce. Może chociaż o jakieś ciuchy mi się uda zahaczyć :)
 
Hejka dziewczynki!

ni_kusia....badz dzielna , wiem ze nie łatwo bo od samego czytania mnei normalnie ciarki przeszly...ale musi sie udać!!! Dzidziolek wie ze mamusia na niego czeka i nie da za wygrana bedzie walczyl jak najdluzej;) trzymamy kciuki!

Ja powiem wam dziewczynki ze mi od paru dni cos dziwnego dzieje sie w nocy mam takie bole plecow ze ledwo spie..i od wczoraj w nocy zaczelam miec tak twady brzuch ze ledwo moge lezec na jakim kolwiek boku...bo ciagnie strasznie! kurde nie wiecie od czego to moze byc? na dodatek od wczoraj wieczorem dzidziolek tak dziwnie sie rusza tak jakby niespokojnie....ta jak np strzeli nas prad jak dotkniemy czegos naelektryzowanego....martwie sie:(
dzis mam usg połówkowe i jakos tak sie boje przed ze cos zlego sie dzieje:(

Dagmar glowa do góry wszytsko bedzie dobrze!!

Jouluatto na pewno dobra decyzja bo stanie na zimnie to od razu pecherz chory....i plecy bola... a co do tego ze teraz bardziej przeszkadza ci ze maz budzi zainteresowanie kobiet ....to chyba normalne ja tez teraz przez to ze czuje sie wielorybkiem mam jakies wieksze obawy o wszytsko1
 
Nikusia jak dobrze ze sie odezwalas!!! Wcale Ci sie nie dziwie ze nie mialas ochoty pisac. Ale najwazniejsze ze dzidzia walczy i jest silna!!!! Dacie rade, zobaczysz, wszystko sie dobrze skonczy!!!! Kiedy masz kolejna kontrole???

Dagmar trzymaj sie dzielnie!!! Nie moze byc ciagle zle. Najwazniejsze ze Twoja dzidzia tez silna.

Ja mam dzisiaj jakis dziwny dzien w pracy. Na szczescie szefowa niedlugo wychodzi wiec bedzie troche spokoju.
 
reklama
Dziękuję wam wszystkim za wiele ciepłych słów.
Sytuacja na chwilę obecną wygląda następująco. Dzidziusiowi bije serduszko i sie rusza. Czuję ruchy ale bardzo słabo, no ale są. Ponieważ jest to wczesna ciąża, to nie da się nic zrobić na tym etapie. Aż trudno uwierzyć, ale do 22 + 1 t.c. jest cały czas poronienie i do tego czasu lekarze nic nie mogą zrobić. Dopiero w 23 tygodniu zaczną podawać mi płyn do brzuszka. U mnie szkody w postaci pęknięcia pęcherza wywołał krwiak, który swoja budową zahaczył worek owodniowy stąd krwawienia, krwotoki a wraz z nimi wody płodowe. Ostatni krwiak miał ponad 7 cm, ale w dniu wypisu był już o połowę mniejszy. Medycyna nie potrafi wyjaśnić, skąd to się bierze. Tak po prostu jest.
Wiadomo też, że obawa jest jeśli chodzi o dziecko. Póki co można tylko stwierdzić, że serduszko bije miarowo, bo przy braku wód nie można ocenić anatomii płodu, sprawdzić płci itd...Jak leżałam w szpitalu, to urodziła dziewczyna, która nie miala wód od 17 t.c. tak jak ja mniej więcej i urodziła w 34 tc zdrowe dziecko. Wyobraźcie sobie, że dzidzi nic nie było, a płyn nie był jej uzupełniany. Tak więc jest nadzieja na to, że jednak będzie ok. Jedyne co mi zostało to modliwtwa, chociaż z Bogiem to za blisko nigdy nie byłam, ale to ostatnie co mi zostało. Te 3 tygodnie będą najgorsze, potem jak dzidzia będzie miała pół kilo będę już spokojniejsza, a najlepiej jakby posiedziała w brzuszku jak najdłużej ;)

Pisałyście coś o zgadze - migdały są najlepsze, parę moich koleżanek ciężarówek to sprawdziło i okazało sie to bardzo pomocne.
 
Do góry