reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

.::: Mamusie kwiecień 2014:::.

Hi hi jakbym siebie slyszala, ja prawie po kazdych zakupach robie specjalna promocje dla meza ;D Choc czasem nawet niepotrzebnie, bo dla niego u nas i tak jest tanio. Twoj tata jest mistrzem ;D Ale w sumie moi rodzice tez sie nie mogli nadziwic ze USG moze byc w 3/4D jak pierwszy raz zobaczyli ;)

Ja juz po USG polowkowym, opiesze zaraz wszystko na watku wizytowym, tu powiem tylko ze z szyjka wszystko ok, a pan doktor uspokajal ze taka zwiekszona wilgotnosc od czasu do czasu jest czyms normalnym. Dopuki nie ma wodnistej cieczy ktora ewidentnie kapie lub cieknie czyli jakos sie zbiera, taka wilgoc jakby z potu na bieliznie nie powinna budzic niepokoju. No to i przestala budzic :)

Szyjke mam ladna, dluga i twarda, co pan dr obejrzal dokladnie na USG, ale lozysko niestety lekko przodujace wiec zakaz wspolzycia, schylania, podnoszenia i ogolnie zbyt duzej aktywnosci fizycznej. Mam polegiwac jak tylko moge.
Nie ma mimo to przeciwwskazan do jutrzejszego wyjazdu... Ale jednak bijemy sie z mezem z myslami... Strasznie chce z nim byc, zwlaszcza ze wiem ze ma teraz na glowie naprawde duzo i potrzebuje wsparcia. A z drugiej strony czuje ze dla mnie i dla malego byloby lepiej, gdybysmy zostali jednak w domu a nie sie tlukli tyle godzin pociagiem i samochodem do tesciow, po to zeby spedzic 4 dni siedzac po kilkanascie godzi w niewygodzie na zmiane ze staniem na dworzu w temperaturach przymrozkowych... Bo o ile nie wymysla jakiejsc modyfikacji skokow narciarskich w ostatniej chwili, to raczej nie ma na skoczni cienia szans na polegiwanie, chyba ze robiac orzelki na sniegu ;)

Skoro lekarz zalecił żebyś się nie przemęczała, to może zostań jednak w domu. Jeśli to możliwe i tak wewnętrznie czujesz, lepiej dmuchać na zimne. W Twoim przypadku dosłownie zimne, bo przymrozki i tyle stania na nogach ...

Hej kobietki. Powiedzcie mi w ktorym miejscu tzn jak wysoko czujecie wasze dzidzie? Bo ja dzisiaj bylam u lekarza ale rodzinnego I najpierw dlugo nie mogla znalez serduszka zeby posluchac a potem sie okazalo ze jest bardzo nisko, nic nie powiedziala bo za dwa tyg mam usg I wtedy zrobia badania ale troche sie martwie, bo duzo pracuje I mam wyrzuty sumienia czy aby krzywdy malenstwu nie robie:-(

Ja jak mojego brzdąca tropię detektorem tętna to zawsze jest niziutko, ale to dlatego że co idę na USG leży główką do dołu. Więc u Ciebie jest pewnie ta sama sytuacja. Nic się nie martw :) Mi żaden lekarz nie powiedział, że to powód do niepokoju, a chodzę do dwóch regularnie.

A ja oczywiście znowu musiałam po 3 rano obudzić się na siku i teraz wegetuje czekając, aż się pojaśni :baffled:. Potem padam przez to jak mucha o 20 spać i tak w koło. Przynajmniej dziś na 100% zdążę z obiadem bo już z nudów zaczęłam go gotować :-D
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
reklama
Cześć dziewczynki,

Przepraszam za to, że nie odzywałam się do Was, ale czas w szpitalu nie był dobrym czasem dla mnie. Po tym, jak w zeszłą środę dowiedziałam się, że wód już nie ma i ryzyko poronienia jest ogromne wszystko mi się zawaliło. Przepłakałam cały dzień w szpitalu. Bogu dzięki byłam sam w pokoju przez ten czas, bo było dzięki temu jakoś łatwiej. Wszyscy z personelu zrobili się od razu milsi, bardziej ciepli i serdeczni. Przysłano mi psychologa, który mimo mojego uporu pomógł mi zrozumieć pewne rzeczy. Pojawił się mój lekarz, który również podtrzymał mnie na duchu, odwiedziła mnie kuzynka położna, koleżanka lekarka (z tego szpitala) więc jakoś przetrwałam. Na noc relanium i następnego dnia było mi już lepiej. W piątek wypisano mnie do domu z zaleceniem bardzo oszczędnego trybu życia. 12 grudnia (w 23 t.c.) mam się znów stawić do szpitala, spróbują mi uzupełnić płyn owodniowy. Nie wiem jak długo tam zostanę, ale mam nadzieję, że na święta wyjdę do domku i że w ogóle wyjdę i nie będą mnie tam trzymać do rozwiązania. Ale zobaczymy. Jak nie będzie wyboru to będę musiała się podporządkować.
Weekend minął spokojnie, wczorajszy dzień również, aż wieczorem dostałam silnego bólu brzucha. Była akurat sama z córką w domu (mąż wybył na 3 godziny do miasta). Położyłam się, ale nic nie pomagało. Zrobiło mi się gorąco, oblałam się potem, zaczęło mi się robić słabo, oddechy nie pomagały, więc zadzwoniłam po męża. Ból jednak nadal trwał (był ciągły i nieprzerwany), córka na mnie patrzyła i pytała co mi jest. Więc zadzwoniłam na pogotowie. Córka otworzyła drzwi boja ruszyć się nie mogłam z bólu, przyjechali Panowie i zabrali mnie do szpitala. Po drodze w karetce zaczęło mi przechodzić , a na Izbie Przyjęć już praktycznie nie bolało. Badanie nic nie wykazało, moje podejrzenie to albo dziecko dało kopniaka, albo był to skurcz jelit (wczoraj miałam kiepski jedzeniowo dzień). Tak więc wróciłam do domu i poszłam spać.

Powiem Wam, że jestem wykończona tą ciążą. Jestem potwornie zmęczona krwotokami nieprzerwanymi od 2 miesięcy, tym, że ciągle mnie coś boli, że żyję w ciągłym strachu. W sumie nie ma rzeczy, o którą bym się nie martwiła. Staram się żyć spokojnie ale jest to trudne. I tak sobie żyję z dnia na dzień, leżąc całymi dniami i nic nie robiąc. Zostały 3 tygodnie do 1 próby ratowania dzidziusia – dla mnie każdy dzień jest na wagę złota..
Mam nadzieję, że wyjaśniłam Wam troszkę moją sytuację. Troszkę się rozpisałam, ale krócej się nie dało.
Dziękuję, że o mnie pamiętacie, jesteście kochane ;-)
 
Cześć dziewczynki,

Przepraszam za to, że nie odzywałam się do Was, ale czas w szpitalu nie był dobrym czasem dla mnie. Po tym, jak w zeszłą środę dowiedziałam się, że wód już nie ma i ryzyko poronienia jest ogromne wszystko mi się zawaliło. Przepłakałam cały dzień w szpitalu. Bogu dzięki byłam sam w pokoju przez ten czas, bo było dzięki temu jakoś łatwiej. Wszyscy z personelu zrobili się od razu milsi, bardziej ciepli i serdeczni. Przysłano mi psychologa, który mimo mojego uporu pomógł mi zrozumieć pewne rzeczy. Pojawił się mój lekarz, który również podtrzymał mnie na duchu, odwiedziła mnie kuzynka położna, koleżanka lekarka (z tego szpitala) więc jakoś przetrwałam. Na noc relanium i następnego dnia było mi już lepiej. W piątek wypisano mnie do domu z zaleceniem bardzo oszczędnego trybu życia. 12 grudnia (w 23 t.c.) mam się znów stawić do szpitala, spróbują mi uzupełnić płyn owodniowy. Nie wiem jak długo tam zostanę, ale mam nadzieję, że na święta wyjdę do domku i że w ogóle wyjdę i nie będą mnie tam trzymać do rozwiązania. Ale zobaczymy. Jak nie będzie wyboru to będę musiała się podporządkować.
Weekend minął spokojnie, wczorajszy dzień również, aż wieczorem dostałam silnego bólu brzucha. Była akurat sama z córką w domu (mąż wybył na 3 godziny do miasta). Położyłam się, ale nic nie pomagało. Zrobiło mi się gorąco, oblałam się potem, zaczęło mi się robić słabo, oddechy nie pomagały, więc zadzwoniłam po męża. Ból jednak nadal trwał (był ciągły i nieprzerwany), córka na mnie patrzyła i pytała co mi jest. Więc zadzwoniłam na pogotowie. Córka otworzyła drzwi boja ruszyć się nie mogłam z bólu, przyjechali Panowie i zabrali mnie do szpitala. Po drodze w karetce zaczęło mi przechodzić , a na Izbie Przyjęć już praktycznie nie bolało. Badanie nic nie wykazało, moje podejrzenie to albo dziecko dało kopniaka, albo był to skurcz jelit (wczoraj miałam kiepski jedzeniowo dzień). Tak więc wróciłam do domu i poszłam spać.

Powiem Wam, że jestem wykończona tą ciążą. Jestem potwornie zmęczona krwotokami nieprzerwanymi od 2 miesięcy, tym, że ciągle mnie coś boli, że żyję w ciągłym strachu. W sumie nie ma rzeczy, o którą bym się nie martwiła. Staram się żyć spokojnie ale jest to trudne. I tak sobie żyję z dnia na dzień, leżąc całymi dniami i nic nie robiąc. Zostały 3 tygodnie do 1 próby ratowania dzidziusia – dla mnie każdy dzień jest na wagę złota..
Mam nadzieję, że wyjaśniłam Wam troszkę moją sytuację. Troszkę się rozpisałam, ale krócej się nie dało.
Dziękuję, że o mnie pamiętacie, jesteście kochane ;-)


Popłakalam sie kochanie, jak to czytam,
Czyli z dzidzia narazie ok, nie bardzo rozumiem mechanizm bycia w brzuszku mamy jak nie ma wod, ale rozumiem, ze to mimo wszystko mozliwe i odpoczywaj Kochana, jeszcze bedziesz wspominac to za jakis czas trzymajac dzidzie w rekach, jestesmy tu wszystkie z Toba!
 
Matko ni_kusiaaż się Kochana popłakałam. Jakie to jest niesprawiedliwe że jedni nie chcą a mają dzieci a drudzy chcą i mają tak pod górkę. Jednak ja w Was wierzę, wierzę, że oboje z Maluszkiem macie taką siłę walki i chęć życia że się uda:) Będę ściskała kciuki z całych sił i jeśli nie masz nic przeciwko to będę się za Was modliła.
Wiem, że na pewno jest Ci ciężko ale musi się udać. Pisz Kochana co tam u Ciebie jak tylko będziesz mogła a my będziemy Cię też wspierać:)
 
Cześć dziewczynki,

Przepraszam za to, że nie odzywałam się do Was, ale czas w szpitalu nie był dobrym czasem dla mnie. Po tym, jak w zeszłą środę dowiedziałam się, że wód już nie ma i ryzyko poronienia jest ogromne wszystko mi się zawaliło. Przepłakałam cały dzień w szpitalu. Bogu dzięki byłam sam w pokoju przez ten czas, bo było dzięki temu jakoś łatwiej. Wszyscy z personelu zrobili się od razu milsi, bardziej ciepli i serdeczni. Przysłano mi psychologa, który mimo mojego uporu pomógł mi zrozumieć pewne rzeczy. Pojawił się mój lekarz, który również podtrzymał mnie na duchu, odwiedziła mnie kuzynka położna, koleżanka lekarka (z tego szpitala) więc jakoś przetrwałam. Na noc relanium i następnego dnia było mi już lepiej. W piątek wypisano mnie do domu z zaleceniem bardzo oszczędnego trybu życia. 12 grudnia (w 23 t.c.) mam się znów stawić do szpitala, spróbują mi uzupełnić płyn owodniowy. Nie wiem jak długo tam zostanę, ale mam nadzieję, że na święta wyjdę do domku i że w ogóle wyjdę i nie będą mnie tam trzymać do rozwiązania. Ale zobaczymy. Jak nie będzie wyboru to będę musiała się podporządkować.
Weekend minął spokojnie, wczorajszy dzień również, aż wieczorem dostałam silnego bólu brzucha. Była akurat sama z córką w domu (mąż wybył na 3 godziny do miasta). Położyłam się, ale nic nie pomagało. Zrobiło mi się gorąco, oblałam się potem, zaczęło mi się robić słabo, oddechy nie pomagały, więc zadzwoniłam po męża. Ból jednak nadal trwał (był ciągły i nieprzerwany), córka na mnie patrzyła i pytała co mi jest. Więc zadzwoniłam na pogotowie. Córka otworzyła drzwi boja ruszyć się nie mogłam z bólu, przyjechali Panowie i zabrali mnie do szpitala. Po drodze w karetce zaczęło mi przechodzić , a na Izbie Przyjęć już praktycznie nie bolało. Badanie nic nie wykazało, moje podejrzenie to albo dziecko dało kopniaka, albo był to skurcz jelit (wczoraj miałam kiepski jedzeniowo dzień). Tak więc wróciłam do domu i poszłam spać.

Powiem Wam, że jestem wykończona tą ciążą. Jestem potwornie zmęczona krwotokami nieprzerwanymi od 2 miesięcy, tym, że ciągle mnie coś boli, że żyję w ciągłym strachu. W sumie nie ma rzeczy, o którą bym się nie martwiła. Staram się żyć spokojnie ale jest to trudne. I tak sobie żyję z dnia na dzień, leżąc całymi dniami i nic nie robiąc. Zostały 3 tygodnie do 1 próby ratowania dzidziusia – dla mnie każdy dzień jest na wagę złota..
Mam nadzieję, że wyjaśniłam Wam troszkę moją sytuację. Troszkę się rozpisałam, ale krócej się nie dało.
Dziękuję, że o mnie pamiętacie, jesteście kochane ;-)

Nikusia ja ci pisałam o mojej koleżance. Tylko ją trzymali ciągle w szpitalu z tym dopuszczaniem wód. Jak wstała pierwszy raz po porodzie to jej się nogi trzęsły.

Musisz wierzyć, musisz i koniec!!!!
Czemu tak długo każą czekać?


Kochane ja nie odpisuję bo mam taki lot, że szok. Masakra jakaś wszystko. Jak dojdę do siebie to dam znać. Trzymam kciuki za was wszystkie i za dzidziusie, żeby wszystko szło z górki :)
 
ni_kusia trzymaj się! wiem, że łatwo się tak mówi i na pewno masz już dość wszystkiego. ale wierzę w to, że masz w sobie tyle sił, żeby dotrwać do kwietnia i wziąć w ramiona maluszka :)
 
Nikusia boroczku, ale Ty się nacierpisz... Trzymam kciuki, aby wszystko się dobrze skończyło, wytrwasz do tego 12 grudnia a potem do kwietnia, będzie dobrze - musi być.
Dla mnie te ciaża to też jeden wielki lęk i strach, A mówią, że to taki cudowny stan, I trymestr masakra ze względu na mdłości i wymioty, teraz te bóle i skrócona szyjka przez co musiałam iść na L4... mam tylko nadzieje, że donoszę córeczkę, Za wszystkie dziewczynki borykające się z jakimikolwiek ciążowymi problemami trzymam kciuki, musimy dać radę, jesteśmy silne....
Pozdrawiam i miłego dnia...
 
Dagmar a co się tam u Ciebie dzieje? Co to za loty?

Agunia gr no tata Twój zaszalał:))

Jouluatto strasznie się cieszę, że z dzidziąok i tak sobie myślę, że skoro maszwątpliwości to nie jedz. Mąż na pewno zrozumie.
 
reklama
Hej dziewczynki!!!

Od kilku dni mnie męczy mega zgaga!!! i nic nie pomaga, ulga jest na godzinę dwie i znowu wraca ;/
nadal mam zmartwienie bo znów nic nie przytyłam...
w pierwszej ciąży nie miałam problemu z przytyciem mimo, że tylko 7,5kg , a tu nic, jeszcze schudłam:-(
 
Do góry