Dziewczyny,
"Przysłuchiwałam" się Waszej rozmowie - poród SN vs CC. W zasadzie mogę się wypowiedzieć o jednym i drugim.. choć porodu naturalnego nie dane mi było przeżyć do końca.
Poród miałam wywoływany tydzień po terminie. Przez pierwsze dwa dni pobytu na oddziale leżałam pod oksy bez żadnych rezultatów. Dookoła chodzili lekarze i śmiali się, że mimo piszących się wysokich skurczów ja nie czuję kompletnie nic :-) A cały ten czas przeleżałam na porodówce pod kroplówką z komórką w dłoni. Trzeciego dnia powiedzieli mi, że "albo rybka albo pipka" i w jakiś sposób dziś na pewno urodzę, bo nie mogą mnie dłużej tak trzymać. Pomyślałam "uffff nareszcie coś się ruszy". Z rana znowu zapuścili mi oksy, po 2 czy 3h nic się nie działo. Skurcze się pisały a ja dalej umierałam z nudów
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
Przyszedł ordynator i z uśmiechem na ustach pyta się mnie- "chce Pani dziś urodzić?".. pomyślałam sobie co za kretyn! I ledwo zdążyłam kiwnąć głową a już miałam przebity pęcherz płodowy i zwiększoną dawkę oksytocyny. I teraz wiedziałam, że się zacznie... I tak było. Startowałam z rozwarciem na ledwo 2cm. Upłynęło jakieś 30min i skurcze nabrały siły, ale były do zniesienia. A po 1h były już co minutę przy rozwarciu 4cm. I tak rozpoczęło się to co najgorzej wspominam- masaż szyjki, mega skurcze i nie postępujące rozwarcie. W międzyczasie Małej zaczęło spadać dość wyraźnie tętno i w przeciągu 5min leżałam już na stole operacyjnym, żeby po następnych kilku minutach zobaczyć swoje kochane dzieciątko.
Wiem, że mogłam oszczędzić Wam szczegółów.. ale chciałam tym samym przekazać, że porody są bardzo nieprzewidywalne. Ja przygotowując psychicznie do porodu nawet nie pomyślałam, że mogę mieć CC. Teraz dziękuję Bogu, że tak się stało! I w tym momencie mając wybór (z racji niedługiego odstępu między porodami) wybieram bez wahania CC, o którym przed pierwszym porodem w życiu bym nie pomyślała.
Zazdroszczę
witamice jej przeżyć. Też chciałabym móc tak pięknie opowiadać o swoim porodzie, ale niestety 3 dni męczarni zakończonych CC nie mogę wspominać dobrze. Choć upłynęło już 10 miesięcy i trochę inaczej o tym myślę to nikt nie namówi mnie na poród SN.
To chyba tyle w temacie!