Anik,
Mi lekarz kazał się od razu starać, ale ja nie miałam łyżeczkowania, tylko tabletki na poronienie.
W każdym razie i tak wyszły nam te 3 miesiące, bo wcześniej się nie udało.
Mi najbardziej żal tych pozytywnych emocji z poprzedniej ciąży.
W pierwszej ciąży długo się staraliśmy (4 lata), przywykłam już do tego, że zawsze będziemy tylko we dwoje. Nawet polubilam tą wizję i zaczęło mi się to podobać. A tu trach... Ciąża! Szok i wielki bunt.
Aż do połowy ciąży nienawidziłam dziecka w swoim łonie. Nie umiałam tego zmienić. Źle o nim mówiłam, ani trochę się nie cieszyłam...
Druga ciąża zaczęła się inaczej. Byłam jak w skowronkach, tańczyłam z radości. Marzyłam o tym wszystkim, co miało być dalej.
Wyobrażałam sobie, jak się wzrusze, gdy zobaczę serduszko.
W pierwszej ciąży serduszko budziło we mnie tylko gniew. Jakbym miała w sobie tasiemca pasożytującego na moim ciele.
Marzyłam, że teraz będzie inaczej, że wreszcie wszytko przeżyję tak, jak powinnam..
A tu szok. Zarodek nie żyje. Serce nie bije.
Minęły 3 mies i znów test pozytywny. Ale tym razem już się nie umiem cieszyć. Cały czas asekuracyjnie udaję przed samą sobą, że nic się nie dzieje, że to tylko ciąża. Nie dziecko, tylko sama ciąża.
Nie chodzę jak w skowronkach.
Nawet widok serca był mi obojętny. Jedyne, co pomyślałam, to ze fajnie. Jeszcze żyje. Jeszcze..
Czuję lęk i zero prawdziwej radości.
Dlatego tak mi żal utraconej ciąży.
Nie tamtego dziecka, ale tamtej naiwności, że na pewno wszystko będzie dobrze..
Ech..
Musiałam się wygadać. [emoji17]
Napisane na iPhone w aplikacji
Forum BabyBoom