Ooo to mi przypomniało moją historie, jak robiłam tort sąsiadce! To definitywnie wpadka, do teraz czuje wkurw jak o tym pomyśle.
Tak jak pisałam wcześniej, jak robię ciasta na jakąś okazje to ZAWSZE musi coś nie wyjść. Godzina 20, robię biszkopt, przelewam do formy i chce zanieść do nagrzanego piekarnika. Nie wiem co poszło nie tak, czy ja tej formy nie zapięłam poprawnie, czy mi się to wyślizgnęło, serio nie wiem. Ale cała ta płynna masa mi się rozlała po całej kuchence, ROZGRZANYM piekarniku (musiałam to później dosłownie drapać), podłodze, no wszędzie.
Z płaczem to sprzątałam i robiłam kolejny biszkopt.