Witajcie
ale wczoraj mialam jazdę...ale od początku...wybralismy się z męzem do teatru, ale najpierw wyciągnęłam go na krotkie zakupy maluszkowe.....oczywiście zjedliśmy cos w galerii, ale jak zajechaliśmy pod teatr, a że mieliśmy troche czasu to ja mu na to, że mam ochote na drożdzówkę z kruszonką na ciepło z podziemia w centrum, a że wczoraj była WOŚP i w centrum odbywały się koncerty i ulice pewnie były pozamykane - to mój maż na to, żebym dała sobie spokój, że cięzko będzie tam przejechać i zaparkować i że lepiej bedzie jak poszukamy sklepu spozywczego w okolicy teatru i może tam będa mieć te drożdzówkę...no to wybraliśmy sie na spacer po warszawskiej pradze.....idziemy, idziemy i idziemy...no i w końcu wpadł nam w oko jakis otwarty spożywczak...wchodzimy do środka...a tam tylko nędzne bułki z serem i marmoladą i co najistotniejsze - BEZ KRUSZONKI!!!
wiec ja już zła na maksa oznajmiłam,ze to nie to co chiałam, ale ostatecznie może byc ta nędzna bułka, bo jestem głodna...No ale mój sprytny mąż wylukał, że w głebi sklepu jest stoisko w ciastami domowymi i wyobraźcie sobie,że było ciasto drożdzowe!!!! jupi!!! kupilismy spory kawałek i w droge z powrotem do teatru....Strasznie smiesznie musiało to wyglądać ja siedzieliśmy w aucie na parkingu pod teatreem i ja wcinałam tę bułkę...ludzie, którzy przechodzili - dziwnie się przyglądali ;-) Mąż tez był zdziwiony, ale dlatego ,że narobiłam tyle hałasu o drożdzówke z kruszonką a postanowiłam,ze ciasto zostawie sobie na kolacje w domu....bo obowiazkowo musi byc do niej ciepła herbatka z cytrynką. Byłam mega szczęsliwa, że udało się kupić to ciasto drożdzowe z KRUSZONKĄ....i nawet nie musiałam go od razu jeśc....bo czułam, że moja zachcianka została zaspokojona....hehhehe. Aaaaa i jeszcze coś...w sklepie oczywiscie uparlam sie na napój herbaciany cytrynowy z butelki....oczywiście mąz chciał mi kupic zdrowy soczek owocowy - a ja,że nie, że chce ten napój - i co?.....wypiłam dwa łyczki i stwierdziłam,ze niedobry, żeby mąz dokonczył....taka ze mnie agentka....na szczescie takie akcje nie zdażaja mi się codziennie ;-) ale mąż i tak stwierdził,że po porodzie jego cierpliwośc do mnie sie skończy....hahahha ;-)