moje dziecko dzisiaj rano doprowadziło mnie do granicy wytrzymałości, mimo, że wychodziłam do pracy dopiero o 9 to nie zjadłam, nie wypiłam, bo mała ryczała, dobrze że ubrać mi się udało a makijaż to już z małą na kolanach, kaszki śniadaniowej nie zjadła ani łyżeczki (nie licząc tej jednej co podstępem wepchnęłam, ale przypomniała mi się afera żłobkowa i więcej nie dałam) a jakby tego było mało miska z kaszką była w zasięgu jej małych sprytnych rączek więc ona była do przebrania, ja byłam do przebrania a podłoga do umycia...
sprite to teraz twoje nocki wyglądają podobnie jak moje, czyli da się przeżyć a nawet czasem wyspać...
ja też mam dylemat kombinezonowy, tzn. kombinezonów mam kilka, ale nie wiem czy będą wystarczająco ciepłe a z drugiej strony Kinga raczej na pewno nie zacznie tej zimy chodzić więc w razie czego będzie opatulana kocem, zresztą zobaczymy jaka ta zima będzie...
na wczoraj miałam umówioną wizytę w poradni preluksacyjnej, ale ją przełożyłam na styczeń, bo miałyśmy przyjść jak mała stanie na nóżkach, a ona nawet nie raczkuje... za to jest coraz bliżej samodzielnego siadania... strasznie powoli jej to wszystko idzie, ale dam jej jeszcze chwilę...