jestem totalnie padnięta. 4 godziny snu na dobę to jednak za mało i to nie 4 godziny ciurkiem ale z przerwami. Dziś nie miałam kiedy złapać drzemki w ciągu dnia, za dużo zajęć dodatkowych. Mimo że niby chłop miał się mną opiekować i wyręczać we wszystkim, dla mnie miała być tylko praca - młody - karmienie - tulenie i takie tam dzieciowe sprawy. Z tu zonk...
Muszę sama gotować, karmić małego. Jak nie ugotuję, to nie jem nic ciepłego. Chłop robi mi czasem kanapki i tyle. Bo ON MUSI PRACOWAĆ... Miał się mną/nami zająć, takie miał wymówki jak nie szukał pracy na etat. A teraz...? Ja pierniczę. Podłapał kilka dodatkowych prac na czarno i ON PRACUJE... A ja chodzę na rzęsach... Najgorzej było po wyjściu ze szpitala (wyszliśmy w piątek 02.03) a w sobotę - Ewa już do garów. A teraz jeszcze walczę o laktację i karmienie piersią. A tu taki stres w domu i spięcia między nami. Jakoś do tego gościa nie dociera, że powinnam karmić na żądanie i tylko tym się zająć, a w przerwach między karmieniami odpoczywać i się regenerować fizycznie, i psychicznie. Młody wisi na cycku produktywnie często po 30-45 minut
międli brodawki i przełyka. I wogóle jest nerwus przy przystawianiu, bo się mota i wygina. Nie mam tak jak na filmikach na necie, że pyk i dzieciaczek ładnie przystawiony do cyca. Pewnie to przez moje zestresowanie po części. Na ogół się sam budzi na jedzenie, płacze z głodu. Ale w nocy muszę często go wybudzać, bo na śpiocha cyca nie łapie. Na nic mizianie brodawką po jego wargach, muszę go odkładać i wybudzać. I wtedy jak się Kacper mota, to strasznie ciężko go przystawić jak należy. Po wyjściu ze szpitala miałam posiniaczone piersi, synuś porobił mi malinki, to się na szczęście już wygoiło. Ale znowu mam poranione brodawki (tak, wietrzymy, używamy octeniseptu, bepatnetu, jak się da, to smaruję swoim mlekiem). Motający się bobas jest ciężki do przystawienia, a szczególnie jak zadrapie mi brodawkę paznokciem. Sama instynktownie wtedy uciekam z cycem. Jakoś mega ciężko mi sprawiać sobie samej ból. Ale od 4 dni jest tylko na cycu, więc jest to dla mnie jakiś sukces. Łatwiej mi go przystawić do prawej piersi niż do lewej. No i nie ma mowy o innej pozycji niż krzyżowa, tylko w tej daję radę głowkę synka nacelować na pierś. Nie ma mowy o karmieniu na leżąco czy klasycznie. Na pozycję klasyczną mogę go przestawić po przystawieniu w pozycji krzyżowej.
Ponadrabiałam zaległości w małych tematach. Wątek główny zobaczę czy ogarnę, czy tylko z grubsza obejrzę co u Was słychać przez te 11 dni
Wykorzystuję na kompa czas karmienia. Jezu, żebyście mnie widziały
zamieniam się w ośmiornicę chyba
dziś trzymałam małego w ramionach a lapka otwierałam stopą
w dziwnej pozycji go karmię i dziwnie trzymam nogi, ale tak mi jakoś w miarę wygodnie, nie sprawdziła się u mnie poduszka do karmienia, wręcz mi przeszkadza, ale to może kwestia tego, że na razie z młodym uczymy się karmienia
Nie wiem co jeszcze napisać, pierwszy raz się dosiadłam do BB na dłużej. Młody na razie śpi, pił ostatnio co godzinę, to teraz ja odpoczywam. O porodzie napiszę przy okazji jak się bardzej ogarnę jeszcze. Aczkolwiek wiadomo, cc jak cc. Bez narwanych akcji, choć średnio planowe było, bo 24 godziny przed terminem dostałam już regularnych skurczy co 6 minut po ok. 1 minutę. Cięcie zrobiła mi moja kochana gin