ja dziś rano znowu stres :-( wstałam na ranne siusianie, a tu cholera papier brudny, dość sporo brązowego śluzu, wycierałam i ciągle i ciągle. Ja mam nadzieję, że to ten pieruński krwiak się oczyszcza. Normalnie innej opcji nie dopuszczam. 17 sierpnia mamy usg genetyczne, to powiem mojej gin o tych plamieniach, niech dokładnie sprawdzi.
Dziś przed południem miałam telefon z pracy, zdenerwowała mnie koleżanka. Jeszcze się pyta, czemu ja oficjalnie szefowej bezpośredniej nie powiedziałam, że jestem w ciąży. Kurcze, chyba nie muszę?! Kierowniczka wie nieoficjalnie, jak się z nią widziałam w bloku (tak, niestety mieszkamy w tym samym budynku, obie mamy służbowe mieszkania), to pytała się jak się czuję. U mnie w pracy są totalne ploty, jestem na długim zwolnieniu, więc podejrzewam, że już każdy wie nieoficjalnie o mojej ciąży. Jakimś "cudem" u nas takie rzeczy bardzo szybko się wydają. O poprzednich ciążach pracowych dziewczyny było wiadomo zawsze nieoficjalnie, żadna z dziewczyn nie mówiła od razu, to zawsze jakoś samo się wydawało. WIĘC DLACZEGO DO CHOLERY AKURAT JA MAM OFICJALNIE POINFORMOWAĆ WSZYSTKICH. Oj żebyście kochane wiedziały jaka ja jestem wściekła W związku z taką sytuacją i moim stanem zdrowia zaczęłam się dziś zastanawiać, czy nie ciągnąć zwolnienia do końca ciąży. Ta praca jest cholernie nerwowa, a moje samopoczucie w ciąży najważniejsze, bo wpływa na maleństwo. Koleżance, która 4 lata temu zaszła w ciążę, bardzo oszukiwała na zwolnieniech, potem po macierzyńskim również robiła dym zwolnienie-urlop, bo nie chciało jej się wracać do pracy i jej się upiekło wszystko, po wychowawczym wylądowała na lepszym stanowisku niż przed ciążą, spokojniej, a i teraz więcej kasy ma dodatkowej.
A właśnie, w 2012 mamy 20 tygodni urlopu macierzyńskiego obowiązkowego plus 4 tygodnie fakultatywnego, który można, ale nie trzeba, wziąć. Tak więc w sumie jest to 24 tygodnie i ja napewno cały zamierzam wykorzystać, nie odpuszczę ani dnia :-)
Dziś przed południem miałam telefon z pracy, zdenerwowała mnie koleżanka. Jeszcze się pyta, czemu ja oficjalnie szefowej bezpośredniej nie powiedziałam, że jestem w ciąży. Kurcze, chyba nie muszę?! Kierowniczka wie nieoficjalnie, jak się z nią widziałam w bloku (tak, niestety mieszkamy w tym samym budynku, obie mamy służbowe mieszkania), to pytała się jak się czuję. U mnie w pracy są totalne ploty, jestem na długim zwolnieniu, więc podejrzewam, że już każdy wie nieoficjalnie o mojej ciąży. Jakimś "cudem" u nas takie rzeczy bardzo szybko się wydają. O poprzednich ciążach pracowych dziewczyny było wiadomo zawsze nieoficjalnie, żadna z dziewczyn nie mówiła od razu, to zawsze jakoś samo się wydawało. WIĘC DLACZEGO DO CHOLERY AKURAT JA MAM OFICJALNIE POINFORMOWAĆ WSZYSTKICH. Oj żebyście kochane wiedziały jaka ja jestem wściekła W związku z taką sytuacją i moim stanem zdrowia zaczęłam się dziś zastanawiać, czy nie ciągnąć zwolnienia do końca ciąży. Ta praca jest cholernie nerwowa, a moje samopoczucie w ciąży najważniejsze, bo wpływa na maleństwo. Koleżance, która 4 lata temu zaszła w ciążę, bardzo oszukiwała na zwolnieniech, potem po macierzyńskim również robiła dym zwolnienie-urlop, bo nie chciało jej się wracać do pracy i jej się upiekło wszystko, po wychowawczym wylądowała na lepszym stanowisku niż przed ciążą, spokojniej, a i teraz więcej kasy ma dodatkowej.
A właśnie, w 2012 mamy 20 tygodni urlopu macierzyńskiego obowiązkowego plus 4 tygodnie fakultatywnego, który można, ale nie trzeba, wziąć. Tak więc w sumie jest to 24 tygodnie i ja napewno cały zamierzam wykorzystać, nie odpuszczę ani dnia :-)