z tymi żłobkami to nie jest tak źle, nie demonizujmy. Wiadomo, że mama najlepsza, ale co zrobić jak trzeba wrócić do pracy? Maciek miał na początku opiekunkę, a jak miał 11 mies poszedł do żłobka, zwykłego, miejskiego. W grupie było oficjalnie 20 dzieci, ale wiadomo, że zazwyczaj 10 w porywach do 15 dzieci było. Opiekunek 4. Dzieciom się krzywda nie działa. Jak płakały, to na rączki. Często, gęsto jak przychodziłam po Maćka, to panie na podłodze z uwieszonymi na nich maluchami siedziały i się bawili, piosenki spiewali (zazwyczaj jak więcej maluszków zaczynało koncert, to śpiewanie cuda czyniło, momentalnie cisza). Dzieciaczki takie malutkie jak chciały spać, to miały łóżeczka do dyspozycji, tak samo jeść czy pić. Na początku, każde swój harmonogram miało, dopiero z czasem, jak rosły, to zaczęły w podobną rutynę wpadać. No i uczenie samodzielności. Pamiętam jak mi powiedziano, że na wyprawkę mam kubeczek przynieść i sie zapytałam czy niekapek, to zdziwienie i tekst, że oczywiście że nie, bo roczne dziecko powinno już umieć pić z normalnego :-) no i młody szybko nauczył się pić, sam jeść i się rozbierać i ubierać (typu ściągać i zakładać majteczki, buty czy koszulkę; bardziej skomplikowane dalej ćwiczymy). I przede wszystkim dzielić zabawkami i czekać na swoją kolej.
Z młodą planuję jeszcze posiedzieć w domu, bo teraz za mała jest żeby iść do żłobka, ale od następnego roku szkolnego, jak bedzie miała już 18 mies, chciałabym żeby poszła do żłobka. Wolę to niż nianię. Bo z nianią nigdy nie wiadomo jak się trafi, a tam wykwalifikowana i doświadczona kadra jest. Pytanie tylko czy się dostaniemy ;-)