reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Luty 2012

maborka no to witaj w klubie, też mam nastrój gorszy, a nawet dużo gorszy. U mnie to częściowo nerwy.

... nadal jestem niespakowana... w torbie jedynie koszule, szlafrok, podkłady, podpaski, gatki, stanik, skarpetki 1 szt... ciągle za mało, a czas goni... jedynie dobre to, że naszykowałam teczkę z dokumentami, badania, usg, ubezpieczenie, wypis ze szpitala z początku ciąży, zaświadczenia od ortopedy...

Przedwczoraj prałam zasłony i firanki, wczoraj uprasowałam zasłony, świeże firanki już wiszą, chłopa trzeba nagonić, żęby powiesił zasłony. Dziś uprałam kocyki z naszej kanapy i pościel. Ogarniam to już wcześniej, bo Mój tego nie zrobi tak jak ja chcę ,jak mnie nie będzie. Powinniśmy jeszcze dokładnie posprzątać, ale ja nie mam sił się za to zebrać i gonić do roboty, nie chce mi się. Instynkt wicia gniazda... nadal zero... czy to ja tylko tak mam :confused:

plan maksimum na dziś ---> sprzątnąć dokładnie łazienkę.
 
reklama
Jestem wściekła :/ od rana latam ze szmatą i sprzątam mieszkanie, zdąrzyłam ogarnąć kuchnię od sufitu po podłoge a oni mi wyłączają wode :/ oszaleje normalnie. Mam jeszcze dwa pokoje do ogarnięcia i wc + prysznic. Chciałam zrobić jak najwięcej a teraz mogę sobie pomerdać szmatą :/
 
maborka bo zalezy jakie rozwarcie, ja miałam w pierwszej ciąży od 7 miesiąc 1 cm, byłam w szpitalu tydzien na zastopowaniu akcji, kroplówka z magnezem na rozwój płuc dziecka i potem dostałam leki na zahamowanie skurczów i postępów własnie rozwarcia. Jak było koło 37 tygodnia to miałam 2 cm ale to jeszcze niekoniecznie oznacza akcję tylko przygotowanie się... tak naprawdę jak dojdą skurcze to się zaczyna....jeżeli nie ma skurczy to niekoniecznie trzeba być w szpitalu jeśli wszystko ok....bo to może trwać wiele dni jeszcze....tak było u mnie..
 
My juz po kontroli malutki wazy 3975 i mierzy 52 cm :)
A wczoraj mina mój trmin wiec Domis urodzilby sie sporym chlopczykiem, moze nie takim jak u Isi, ale około 4 kg.
Kącie dziewczyny nie chce nawet myśleć co sie czuje podczas porodu przy takiej wielkości dzieciaczki. Ja chyba nie miałam tak strasznie, bolało jak cholera, a Domis ważył tylko 2500.

Te co sie jeszcze nie rozpakowaly, czekajcie cierpliwie wiem ze byście chciały tulic juz swoje malenstwa, ale mimo wszystko dzidzia powychodza kiedy zechcą, a wy wtedy je opcalujecie :) a to będzie najpiękniejsza chwila :*
 
hej kochane:-)

Mni też dziś wzęło i posprzatałam obie łazienki,juchnie i naszą sypialnie no i nie wytrzymałam i ubrałam łóżeczko małego-może ni będzie łóżeczko długo czekać oro lekarka oznajmiła że moge w każdym momencie rodzić-jak tylko zaczną się kurcze to odrazu mam jechać do szpitala.


Bliźniak-oj ja już strasznie bym chciała urodzić już mnie męczy ból krzyża,dziś jeszcze cała lewa strona boli chyba zabardzo się ponachylałam przy sprzątaniu,smole odkużanie i mycie podłóg zotawiam mężowi ostatnio on też to robił.

Cykne fotki koncika małego to wstawie za moment w odpowiednim wątku:tak:


Maborka-to chyba zależy indywidualnie od organizmu,pamiętam że w pierwszej ciąży miałam przez 2 ostatnie m-ce ciaży rozwarcie na 4cm a normalnie chodziłam do pracy i fizycznie pracowałam i nic się nie działo.wcale mi lekarka nie kazała leżeć.A teraz miesiac temu miałąm rozwarcie na 2 cm a dziś mam już na 4 i też nie kazała ostatnio wcale leżec,teraz to napewno szykuje się wcześniejszy poród niż w terminie także się ciesze bo może już na dniach.

Za oknem tak zimno mrozi aż niechce się wychodzić w domku ogień przyjemnie się w kominku pali milutko ciepluto aż spać mi się zachciało no ale przy małej nie ma szans na dżemke,połóże się wieczorem wcześniej .

Musze jeszcze części do laktatora i butelki wypażyć oraz smoczki bo tylko to mi zostało dożucić do torby do szpitala,no i jestem gotowa.

Lece po aparat coby za chwile wstawic fotki koncika:-)
 
Witajcie!!!!

znowu jestem domowym inkubatorem:-)

oj dziewczyny..szpital to ciężkie przeżycie....czekaliśmy ok.2 godz na przyjęcie...miałąm na skierowaniu napisane "małowodzie" naczytałam się wskażników..itd. stresowałam Pani mnie bada..bardzo miła też w ciąży i usg robili mi na nowym super aparacie...oni się uczyli z instruktorem..i dawaj wszytskie możliwości testowali badając mojego dzida.... mi w to graj..i wcale nie :-)a wcale nie marudziłam bo słyszę...a to serduszko...o zastawki..o żyła główna w mózgu w kolorze...3d, 4d zapisuja parametry ..komentują...słyszę, że ok bużka mi się śmieje..a wody..mamy 4 kieszonki z wodami pomierzyła je...odrazu wskażniki i sama sobie pokalkulowałam, że jest ok Pani oświadcza, że wód jest w normie......od środy odstawione mam leki podtrzymujące ciażę..kobitki i brzuch się napina zwłaszcza w nocy..ból krzyża..ale to przechodzi....i to badając mnie ktg..potwierdziło sie również..rozwarcie na 1 cm....więc ja krzyczę do domu..a oni nie...jest Pani przyjęta..musi Pani poleżeć..zrobimy badania...ok...obiad zjadłąm szpitalny..sąsiadki...no cóż jedna gadatliwa..młoda 33 tydz. i rodzić nam zaczyna...łomatko dziewczyny cały dzień cyrk z nią....kręgosłup ja bolał, zaczełą panikować płakać...co chwila wataha lekarzy obok mojego a jej łóżka....nie mogła jeść i pić..a w końcu po lekach jakoś jej przeszło..najadła się....w nocy jęczała bo zgaga..bo na wymioty...a międyczasie..żeby było śmieszniej odwiedzali ją non stop..głośni...kuzyni..ciotki..i plotkowali o rodzinie...jej poduszkę...tzn te guzy z waty na głowę zakładałam i nic. Pomagałam jej pocieszałam bo szkoda mi jej było taka młoda...poza tym jak się domyślacie..troszkę młodsze w ciąży zazwyczaj..były na oddziale..ale to miałam akurat głęboko..w...

Na dalszym planie w mojej opowieści wyłania się gorąąąąca atmosfera na sali min. chyba z 30 stopni brak możliwości zakręcenia grzejnika.....spałam przykryta własnym szlafrokiem..zresztą..ta pościel z tą pieczątką szpitalną..to kawałek koca w poszewce....w łazienkach nie powinno być papieru by pewnie kradną..tak sobie to wytłumaczyłam..nie wspomną o mydle..itd. kąpałam się pod prysznicem...oglądając się co chwila..bo nie ma zamknięcia..więc hałasowałam co chwila stękałam balsamując moje hektary bo ktoś mi nie wszedł...:szok:

kolacja o 17.30 3 kromki wielkośći dłoni niemowlaka..i pasztet...do tego kawa...akurat dawno nie piłam kawy zbożowej smakowała mi....za godzinę jestem głodna..dzięki, że napakowałam sobie jakieś przekąski...i zaczyna się noc...cisza niby..a po korytarzu sunie....babcia, której było mi strasznie żal....przyjęta na zabieg....nie wie gdzie jest....jest przerażona....zagląda do każdej sali...zabierać chce rzeczy ze stolika..bluzy z łóżka...jest niespokojna...pyta o pogodę..o to czy pani tu byłą..bo ja to gdzie jestem..podchodzi do okna..i mówi o Boże jak ja wróce do domu..odwiedzała wszystkie sale...zaczepiała odwiedzających...była tak zagubiona dziś rano kąpali ją w kabinie obok mnie..dziewczyny ta starość jest okropna czasem!!!!

próbuję zasnąć bo noc długa!!! przede mną ..nic to...aha:szok:nie nie..mierzym y KTG przenośnym aparacikiem..który szumi jak krótkofalówka..i nie może złąpać tętna dziecka..więc wprowadza w stan przedzawałowy pacjentke..po takiej akcjo czekamy na sen nasłu****ąc krótkofalówki na kolejnych frontach...o może zaśniemy...a nie!!!:-D teraz kontrol u Pani obok..jak tam a no coś ją tam drapie sika...i takie coś leci..no więc Pani odchyla koszulę..:szok:buch...patagonia-dżungla się wyłania..no cóż..wzrok na sufit i czekamy...cisza drzwi przymknięte...jest dobrze...ojej...kroki..coraz bliżej..do nas????:angry:tak leki....

sąsiadka w końcu skapitulowała o 2.30 i zaczęła jeść .. śniadanie bo już się głodna się zrobiła..a poza tym to bez sensu już zasypiać..pogadałyśmy...słyszę, za ścianą..też kobiety zrezygnowały ze snu....jednak chyba zasypiamy...bo zrywa mi zasłonę na oczach... pomiar temperatury celując mi prostu między oczy....poddaję się idę pod prysznic..wezmę długiiii prysznic...nabalsamuję się pomasuję ręcznikiem...i jakoś czas zleci...łomatko czemu tylko ta rączka od prysznica zostaje mi w ręku????? a mam Cie:-) i kąpiel działa..oczyszczająco..chociaż..przyznam się Wam, że jakaś fobia mi towarzyszy..staram się nie dotykać klamek...i rączek...wizyty Pań sprzątających w czarnych rajstopach i białym kitlu...wyglądają z przemykającą babcią..jak ze sztuki Shulza...a nie to dezynwortura współczesna..szpitala...dla kogoś kto był tu ostatnio..jak rodził syna i tylko dwie doby. i nie ma co przesadzać jest jak jest.....

Obchód to dla mnie sygnał do ataku...ja chcę do domu..obserwować się będę w domu...i zresztą mogę rodzić już więc ....ok pobadamy przepływy KTG i do domu może Pani iść...dzwonię do domu...mąż ledwo gada..wysłałam go wczoraj do lekarza..kaszel miał dziwny dostał leki wziął dwie dawki i zaczął tak cierpieć..że nie jest w stanie nawet mówić..łomatko jest w domu sam..dzieci w szkole..ja do odbioru....tel do teściowej niech idą do niego bo boję się..a ja..zadzwonię do kogoś by wziął z domu moje ubrania i mnie zabrał z tej ..sztuki współczesnej...:nerd::nerd::nerd::nerd: dzownie co godzina do mężą..jest ciut lepiej przyjeżdza po mnie jestem w domu......... zjadłam obiad ..kanapki..pomarańczkę ..jabłuszko ..jogurcik...jej jak cudnie....a na poród to ja poczekam w domu zacznie się pojadę..po odebraniu wypisu kolejna wizyta w łazience..krwawię?????:szok: na pewno to od badania..oczywiście powiadomiłąm dohotorra...ale teraz jest ok..leży obok mnie obolały mąż ..nawet mało się odzywa...teraz i tak nie możemy rodzić...sami widzicie:-) jak dobrze być w domu:-)
 
ale Was bierze na sprzątanie, też tak miałam i nic znowu trzeba pucować:), nie spinam się więc, sprzątam jak zwykle bez parcia, że zniknę na kilka 2-3 dni, przedwczoraj wypucowałam też parter, dzisiaj zmyłam podłogę ale zaraz wpadnie maluch i będzie znowu jedzenie i wszystko wszędzie:).
za to ugotowałam obiad na dzisiaj i też na jutro bo wolę spędzać weekend z rodzinką niż wtedy gotować...będziemy mieć więcej czasu na spacer i zabawę. Za chwilę też jedziemy na zakupy bo w lodówce opustoszało więc zabierają mnie mąż z córką w ramach rozrywki do sklepu:-).

Sukces dzisiejszy to rozliczyłam nam Pit-a z czego się cieszę bo ja już tak mam, że albo się zabiorę za to od razu i wyślę albo dopiero ostatniego dnia możliwego:-).

a z innej beczki..używałyście kiedyś laktatora elektrycznego? po doswiadczeniach z ręcznym mam ochotę na taki ale nie wiem czy warto....

betibeti - uwielbiam Cie czytać!!! z zapartym tchem połknęłam relację i ciesze się, że jesteś w domku i na spokojnie sobie czekasz i bez stresu o te wody:). Zdrówka dla męża:)
 
Ostatnia edycja:
Cześć dziewczynki:) my już od wczoraj w domku. Wypuścili nas po dwóch dobach:tak:
Niestety Was nie nadrobię, nie ma takiej możliwości, ale dziękuję wszystkim za gratulacje!

Z medycznego punktu widzenia poród poszedł wzorowo, bez najmniejszych komplikacji. Bez znieczulenia i bez nacięcia:-D
Z mojego punktu widzenia.....cóż....jazda bez trzymanki:szok: nie wiem jak dałabym radę bez m, był bardzo dzielny. Cały czas powtarzał jaka jestem dzielna. Położna też była pod wrażeniem mojej współpracy, rzeczywiście starałam się słuchać.
Karolicia cała i zdrowa. 10 pkt, 54 cm długa i 2690 g. Poród 6 h, druga faza 22 minutki

Ja walczę o laktacje bo na razie słabo i musimy się dokarmiać bebilonem ale to dopiero trzecia doba po porodzie więc mam nadzieję że ruszy i mała nie odzwyczai się od cyca.
Postaram się zaglądać codziennie tak jak do tej pory choć muszę przyznać że nie przypuszczałam że noworodek jest tak absorbujący:tak:
 
Ostatnia edycja:
reklama
ArliJ, mam elektryczny firmy Medela - nie polecam go, bo cholerstwo głośne jest. Za to nie do zdarcia ;) taka ruskaja maszyna ;)
Za to wie, że dziewczyny w szpitalu chwaliły sobie Aventa, cichutki i różne tryby "ssania", możliwe, że droższy od Medeli.
Mnie ratował życie, bo przez dwa miesiące musiałam odciągać, żeby utrzymać laktację, a że miałam nawał, to i w nocy wstawałam 2-3 razy. Szym przyssał się dopiero po 2 miechach i wtedy poczułam prawdziwą ulgę:-):-)
 
Do góry