reklama
susumali
mamy lutowe'07 Entuzjast(k)a
- Dołączył(a)
- 1 Październik 2006
- Postów
- 6 146
smieszne ze tyle z nas zaszlo w ciaze okolo 15 maja, a dzieciaki zupelnie w innych dniach urodzone. Lailusia przyszla na swiat dzien po terminie, a mi sie wydaje ze powstala 14maja w niedziele...a moze jednak troche wczesniej..nie wiem....najwazniejsze ze mamy piekne wspomnienia i piekne kochane dzieciatka!!!!!!!!!!!!!!
agusia9915
Matka wariatka
- Dołączył(a)
- 7 Sierpień 2006
- Postów
- 9 296
no to ja nie pasuje do tego grona bo moja ostatnie miesiaczka była 13 maja
20 stycznia miałam zabieg -usuwali mi martwa dzidze. Kazali odczekac ale w marcu na nieszczescie (chyba wynik łyzeczkowania) zapalenie błony sluzowej macicy , odczekane 3 cykle i proby.Pierwsza nie udana i dopiero po 13 MAJA
Jednak mi test nie pokazywał 2 kresek jeszcze dzien przed spodziewana miesiaczka ani 2 dni po niej . Dowiedziałam sie dopiero 9 czerwca (przed mojmi urodzinami 11.06)jak pokazał 2 kreski ale i tak nikomu nie mowilismy (oprocz zaprzyjaznionych sasiadow). 13 czerwca byłam juz u gina bo miałam skorcze i juz wtedy byłam na podtrzymaniu a był to 5 /6tydzien. Pan doktor powiedział ze nie widac serduszka jeszcze albo juz.... miałam przyjsc ze dwa tygodnie
to były najdłuzsze 2 tygodnie... zrobił mi USG i ....było, biło tak mocno a ja juz tylko ryczałam ze szczescia ...
jednak o tym ze znów jestem w ciazy powiedzielismy około 9 tygodnia
az sie poryczałam
20 stycznia miałam zabieg -usuwali mi martwa dzidze. Kazali odczekac ale w marcu na nieszczescie (chyba wynik łyzeczkowania) zapalenie błony sluzowej macicy , odczekane 3 cykle i proby.Pierwsza nie udana i dopiero po 13 MAJA
Jednak mi test nie pokazywał 2 kresek jeszcze dzien przed spodziewana miesiaczka ani 2 dni po niej . Dowiedziałam sie dopiero 9 czerwca (przed mojmi urodzinami 11.06)jak pokazał 2 kreski ale i tak nikomu nie mowilismy (oprocz zaprzyjaznionych sasiadow). 13 czerwca byłam juz u gina bo miałam skorcze i juz wtedy byłam na podtrzymaniu a był to 5 /6tydzien. Pan doktor powiedział ze nie widac serduszka jeszcze albo juz.... miałam przyjsc ze dwa tygodnie
to były najdłuzsze 2 tygodnie... zrobił mi USG i ....było, biło tak mocno a ja juz tylko ryczałam ze szczescia ...
jednak o tym ze znów jestem w ciazy powiedzielismy około 9 tygodnia
az sie poryczałam
Ja odstawiłam tabletki w lutym- nie mówiąc o tym mojemu Tomkowi. Rozmawialiśmy o dziecku, ale on twierdził że jeszcze nie teraz, ale jak będzie to będzie:-) jak to facet;-) No więc wzięłam sprawy w swoje ręce i w maju , jakoś ok 20 poszłam zaniepokojona do ginekologa, bo od lutego mimo prób nic. Zanim siadłam na fotelu powiedziałam, że się staramy trzeci miesiąc i nic nie wychodzi. Pani gin mnie pocieszyła, że nie ma się jeszcze czym martwić. A jak mnie badała to powiedziała, że tymbardziej nie ma się czym martwić, bo chyba juz jestem w ciązy:-) Powiedziała "chyba" bo było jeszcze za wcześnie, żeby na 100% ją stwierdzić. Na drugi dzien dopiero zrobiłam test- był pozytywny. Super uczucie!!!Mój mąż dowiedział się przez telefon-przezył szok, ale pozytywny:-) Wtedy jeszcze nie był moim mężem-ślub 23 września:-) Tak więc Antosia została spłodzona w początkach maja- Tomek twierdzi, że on wie kiedy, bo wiedział, że nie biorę tabletek:-)
Joasiek
Mamy lutowe'07 Fan(ka)
- Dołączył(a)
- 2 Wrzesień 2006
- Postów
- 5 063
U mnie niestety początek ciąży nie wyglądał zbyt wesoło... zastanawiałam się czy Wam o tym wogóle pisać, ale co tam... ;-) To będzie dłuższa historyjka, uprzedzam
Tabletki hormonalne brałam przez długie lata, bo bez nich nie miałam miesiączki czasem nawet pół roku (mam zespół jajników policystycznych). Lekarze twierdzili, że będę miała ogromne problemy z zajściem w ciążę, że potrzebne będzie specjalistyczne leczenie, ale jakoś nie myślałam o tym. Ciągle wydawało mi się że jeszcze nie czas na dziecko... a raczej, że nie mam u boku tego jednego jedynego faceta z którym właśnie chciałabym je mieć.
2 lata temu poznałam mojego Jacka. Był wtedy jeszcze żonaty, ale ich małżeństwo istniało już tylko na papierku bo jego żona od 1,5 roku miała kochanka. Ma z nią syna, który ma teraz prawie 10 lat. Nie jest jednak jego ojcem biologicznym... to pokręcona historia... był z laską, która go rzuciła i związała się z innym gościem. Niestety wpadli, a tamten koleś zostawił ja na lodzie, więc wróciła do mojego Jacka. On zaakceptował to dziecko i traktuje je jak swoje własne. Przyznam, ze gdy go poznałam, to bardzo mnie to w nim ujęło
W ciążę zaszłam w maju, a 2 miesiące wcześniej Jacek wziął rozwód. Wiem że bardzo to przeżył, najbardziej rozstanie z Oliwierem. Rozmawialiśmy nie raz o dziecku, bo w końcu znalazłam tego faceta z którym chciałabym je mieć. On zawsze odpowiadał, że moze kiedyś... ale jeszcze nie teraz.
W grudniu przestałam brać tabletki, bo stwierdziłam, że to już jest bez sensu... ja chcę mieć dziecko, jestem już stara i nie ma na co czekać! Jeśli się uda, to super, a jak nie to będe się leczyła. Myślałam już nawet o tym, że trzeba zacząć odkładać na in vitro. Jacek wiedział, że nie biorę już tabletek, ale wiedział tez o moich problemach z jajnikami i o tym co twierdzili lekarze, i tego się trzymał - że nie zajdę w ciążę. A jednak po pół roku stało się! Zorientowaliśmy się dopiero po 6 tygodniach, czułam się wyjątkowo źle.. miałam mega doła psychicznego, byłam okropnie słaba. A gdy pojawił sie odruch wymiotny na widok kociej kupy, pobiegłam do apteki po test ciążowy. A zaraz potem po następny, bo nie wierzyliśmy że te dwie kreski to nie przypadek ;-) Do dzisiaj go mam... leży w skrzyneczce wraz z innymi pamiątkami, które Milenka dostanie od nas na swoje 18-ste urodziny
To była sobota, w poniedziałek rano byliśmy u lekarza i zobaczyłam na USG bijące serduszko... łzy popłynęły mi po policzkach Jacek usmiechał się ale minę miał raczej... nietęgą. Pojechałam do pracy, powiedziałam szefom i wzięłam od razu urlop, o tydzień wcześniej niż planowałam.
Z jednej strony bardzo się cieszyłam, ale z drugiej byłam przerażona! Za to moja rodzina szalała z radości, bo wszyscy postawili już na mnie krechę. Po kilku dniach doszło między mną a Jackiem do poważnej rozmowy, i dowiedziałam się wtedy, że on nie akceptuje tego dziecka, tej ciąży... że jej nie chce :-( Wynikało to chyba z jego strachu o to, że z tym dzieckiem również kiedyś będzie się musiał rozstać, tak jak z Oliwierem...
Powiem Wam, że pierwsza połowa ciąży to był dla mnie koszmar. Nie miałam w nim żadnego oparcia, byłam cholernie zazdrosna, bo widziałam, że dla niego istnieje tylko Oliwier, wciąż o nim mówił, jeździł do niego, a mojego brzuszka jakby wogóle nie dostrzegał. Kilka razy mało brakowało, a rozstalibyśmy się. Do tego jeszcze jego była żona mieszała między nami No ciężko było.. ale jakoś przetrwałam... przetrwaliśmy razem Warto było! Bo teraz widzę, że wariuje na punkcie Milenki, nie mam już żadnych wątpliwości, że kocha to dziecko najmocniej jak tylko potrafi Nawet gdy jest u nas Oliwier, to Milenka jest na pierwszym miejscu. A mi w końcu kamień spadł z serca, bo przez całą ciążę żyłam w niepewności jak to będzie...
Ale się rozpisałam... mam nadzieję że Was nie zanudziłam
Tabletki hormonalne brałam przez długie lata, bo bez nich nie miałam miesiączki czasem nawet pół roku (mam zespół jajników policystycznych). Lekarze twierdzili, że będę miała ogromne problemy z zajściem w ciążę, że potrzebne będzie specjalistyczne leczenie, ale jakoś nie myślałam o tym. Ciągle wydawało mi się że jeszcze nie czas na dziecko... a raczej, że nie mam u boku tego jednego jedynego faceta z którym właśnie chciałabym je mieć.
2 lata temu poznałam mojego Jacka. Był wtedy jeszcze żonaty, ale ich małżeństwo istniało już tylko na papierku bo jego żona od 1,5 roku miała kochanka. Ma z nią syna, który ma teraz prawie 10 lat. Nie jest jednak jego ojcem biologicznym... to pokręcona historia... był z laską, która go rzuciła i związała się z innym gościem. Niestety wpadli, a tamten koleś zostawił ja na lodzie, więc wróciła do mojego Jacka. On zaakceptował to dziecko i traktuje je jak swoje własne. Przyznam, ze gdy go poznałam, to bardzo mnie to w nim ujęło
W ciążę zaszłam w maju, a 2 miesiące wcześniej Jacek wziął rozwód. Wiem że bardzo to przeżył, najbardziej rozstanie z Oliwierem. Rozmawialiśmy nie raz o dziecku, bo w końcu znalazłam tego faceta z którym chciałabym je mieć. On zawsze odpowiadał, że moze kiedyś... ale jeszcze nie teraz.
W grudniu przestałam brać tabletki, bo stwierdziłam, że to już jest bez sensu... ja chcę mieć dziecko, jestem już stara i nie ma na co czekać! Jeśli się uda, to super, a jak nie to będe się leczyła. Myślałam już nawet o tym, że trzeba zacząć odkładać na in vitro. Jacek wiedział, że nie biorę już tabletek, ale wiedział tez o moich problemach z jajnikami i o tym co twierdzili lekarze, i tego się trzymał - że nie zajdę w ciążę. A jednak po pół roku stało się! Zorientowaliśmy się dopiero po 6 tygodniach, czułam się wyjątkowo źle.. miałam mega doła psychicznego, byłam okropnie słaba. A gdy pojawił sie odruch wymiotny na widok kociej kupy, pobiegłam do apteki po test ciążowy. A zaraz potem po następny, bo nie wierzyliśmy że te dwie kreski to nie przypadek ;-) Do dzisiaj go mam... leży w skrzyneczce wraz z innymi pamiątkami, które Milenka dostanie od nas na swoje 18-ste urodziny
To była sobota, w poniedziałek rano byliśmy u lekarza i zobaczyłam na USG bijące serduszko... łzy popłynęły mi po policzkach Jacek usmiechał się ale minę miał raczej... nietęgą. Pojechałam do pracy, powiedziałam szefom i wzięłam od razu urlop, o tydzień wcześniej niż planowałam.
Z jednej strony bardzo się cieszyłam, ale z drugiej byłam przerażona! Za to moja rodzina szalała z radości, bo wszyscy postawili już na mnie krechę. Po kilku dniach doszło między mną a Jackiem do poważnej rozmowy, i dowiedziałam się wtedy, że on nie akceptuje tego dziecka, tej ciąży... że jej nie chce :-( Wynikało to chyba z jego strachu o to, że z tym dzieckiem również kiedyś będzie się musiał rozstać, tak jak z Oliwierem...
Powiem Wam, że pierwsza połowa ciąży to był dla mnie koszmar. Nie miałam w nim żadnego oparcia, byłam cholernie zazdrosna, bo widziałam, że dla niego istnieje tylko Oliwier, wciąż o nim mówił, jeździł do niego, a mojego brzuszka jakby wogóle nie dostrzegał. Kilka razy mało brakowało, a rozstalibyśmy się. Do tego jeszcze jego była żona mieszała między nami No ciężko było.. ale jakoś przetrwałam... przetrwaliśmy razem Warto było! Bo teraz widzę, że wariuje na punkcie Milenki, nie mam już żadnych wątpliwości, że kocha to dziecko najmocniej jak tylko potrafi Nawet gdy jest u nas Oliwier, to Milenka jest na pierwszym miejscu. A mi w końcu kamień spadł z serca, bo przez całą ciążę żyłam w niepewności jak to będzie...
Ale się rozpisałam... mam nadzieję że Was nie zanudziłam
Joasiek, faceci potrzebują zwykle więcej czasu niż my w takich trudnych kwestiach:-) Milenka na pewno będzie oczkiem w głowie Twojego Jacka- córeczką tatusia
A testy tez trzymam na pamiątkę dla Tosi(mam nadzieję, że nie wyblakną)- bo po tym jednym zrobiłam jeszcze drugi...
A testy tez trzymam na pamiątkę dla Tosi(mam nadzieję, że nie wyblakną)- bo po tym jednym zrobiłam jeszcze drugi...
Joasiek
Mamy lutowe'07 Fan(ka)
- Dołączył(a)
- 2 Wrzesień 2006
- Postów
- 5 063
martula25 no tak... ONI do ojcostwa dojrzewają podobno dopiero w okolicach 40-stki Ale ja nie mogłam i nie chciałam tyle czekać
A oprócz testu ciążowego, w skrzyneczce dla Milenki mam już: jej odpadnięty pępuszek, "Newsweeka" wydanego dokładnie w dniu urodzin Milenki, jej pierwszą butelkę, pierwszy smoczek, pierwsze ciuszki, opaskę na rączkę ze szpitala, Pampersika najmniejszy rozmiar, zdjęcia z USG, badania... trochę się już tego uzbierało
A oprócz testu ciążowego, w skrzyneczce dla Milenki mam już: jej odpadnięty pępuszek, "Newsweeka" wydanego dokładnie w dniu urodzin Milenki, jej pierwszą butelkę, pierwszy smoczek, pierwsze ciuszki, opaskę na rączkę ze szpitala, Pampersika najmniejszy rozmiar, zdjęcia z USG, badania... trochę się już tego uzbierało
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 10
- Wyświetleń
- 3 tys
- Odpowiedzi
- 3 tys
- Wyświetleń
- 221 tys
Podziel się: