Cześć Kobietki! [emoji4] dziękuję, dziękuję i raz jeszcze dziękuję Wam bardzo za całe wsparcie i ciepłe słowa! [emoji8] aż się popłakałam kiedy czytałam Wasze wiadomości.
U nas już lepiej! Krwawienie minimalne, wczoraj po usg ordynator, który przeprowadzał badanie nie podjął żadnej głupiej decyzji o zatrzymaniu ciąży. Krwiak już nieco mniejszy, łożysko ponoć wygląda lepiej. Wczoraj przespałam dosłownie cały dzień i dopiero dzisiaj zaczęły dochodzić do mnie pewne sprawy. Straciłam na tyle dużo krwi, że gdyby w ciągu pierwszej nocy krwawienie nie zostało zatrzymane, lekarz przygotowywał się do transfuzji. W pierszym momencie byłam dosłownie pewna, że poroniłam. Czułam jak coś większego ze mnie wypływa, byłam przerażona kiedy zabierali się do ściągania mi spodni i zaczęłam wyć, kiedy zobaczyłam to "coś" w ich wnętrzu. Całe szczęście okazało się, że był to 7x2cm skrzep... Lekarz przeprowadził usg dopochwowo, patrzył w ten ekran i patrzył. Myślałam, że nie może już nieczego znaleźć. A tam moja Dzidzia, ogólnie miała to wszyztko gdzieś [emoji1] kiedy w końcu mogłam spojrzeć na ekran, Fasolek akurat przewracał się z tyłu na przód, a serduszko biło [emoji7] . Trzymał się mocno tam w środku. Później do wyrka i okropne kilka godzin, w strachu, że krwawienie powróci i będziemy musieli pożegnać się z tym naszym słodkim, żwawym Dzidziusiem. Na szczęście póki co wszystko dobrze! Pierwszy tydzień ma być krytyczny, a z czasem ryzyko maleje. Mam leżeć plackiem i jedynie spacer do toalety wchodzi w grę. A mój ukochany, jest najepszym facetem na świecie [emoji173] [emoji173] [emoji173]