Ja w pierwszej ciąży bardzo byłam nastawiona na SN, aż po porodzie na krótko się załamałam, wmówiłam sobie, ze nie jestem pełnowartościowa kobieta, bo nie mogła urodzić naturalnie i na dodatek nie może wykarmić swojego dziecka. Na szczęście miałam wsparcie bliskich i szybko pokarm się pojawił. Niestety po kilku godzinach boli z macicy i kręgosłupa i pełnym rozwarciu Amelia wyszła z kanału (cofnęła się), nie miałam partych i cieszę się, ze skończyło się na CC a nie kleszczach czy vacum. W drugiej ciąży już wiedziałam, ze moja psychika znów wywinie numer i się zblokuje, wiec dla spokoju swojego i lekarzy zdecydowałam się na CC, by wszystko na spokojnie przygotowali. Obawiałam się, ze mimo prób kilkugodzinnych i tak na szybko będzie trzeba wieźć mnie na sale operacyjna. Po pierwszej CC Amelię miałam od razu przy sobie- na piersi, wstałam szybko bo po 8 h. Po drugiej Emcia urodziła się wcześniej i była na neantologii, wstałam po 11 h, choć dałabym radę wcześniej (rodziłam w innych szpitalach )...po drugiej doszłam do siebie błyskawicznie. Teraz przyznam się Wam, ze się boje tej kolejnej CC- sama nie wiem czemu, ale mam lekki stres