Zadzwoniłam skonsultować wynik proga, o którym Wam wczoraj pisałam.
W ankiecie przed wizytą napisałam, że jestem po poronieniu i chce starać się ponownie o dziecko.
Po przedstawieniu wszystkiego lekarkę, zostało zadane mi pytanie cyt. „I co?”.. I znowu zaczęłam opowiadać, że dostałam wcześniej skierowanie od mojej gin na tego proga, żeby zobaczyć na jakim jest poziomie i ewentualnie pomyśleć o wdrożeniu leków jeśli byłoby coś nie tak.
Na co ona ziewając zadaje mi pytanie „a to jesteś w tej ciąży jest jednak czy dziecko straciłaś?” I tutaj wewnętrznie zamarłam.
Powiedziałam jej, że już dwukrotnie wspomniałam że jestem po poronieniu i już opisywałam całą sytuację.
Na co ona do mnie „musisz mi wybaczyć, jest 8 rano i jest za wcześnie”.. uwierzcie mi, że bardzo długo zachowywałam spokój i byłam uprzejma ale tego było już za dużo.
Powiedziałam jej, ze bardzo sie cieszę ze rozmowa jest nagrywana bo nie omieszkam ją zgłosić. Szanowna pani zaczęła podniesionym tonem do mnie mówić że ja sobie wymyślam leczenie, które nawet nie powinno mieć miejsca bo progesteron 5,27 jest całkowicie w normie a tak wgl to pewnie pomyliłam badania bo według niej powinnam zbadać betę.
Ze łzami w oczach mówię jej żeby sprawdziła notatki z poprzednich wizyt, w których jasno jest napisane, że mam zbadać proga a nie będę i że jestem po poronieniu. Zostałam poinformowana, że ona nie będzie nigdzie patrzeć bo nie jestem jej pacjentką, a tak wgl to jestem bezczelna bo ona miała prawo się pomylić bo jest 8 rano i zapytać ponownie „jesteś (na TY do mnie) w ciąży?”
Chciałam jej jeszcz raz wytłumaczyć że ja tylko postawione według zaleceń które wcześniej dostałam : zrobić proga i wstawić się z wynikiem. Oczywiście przerwała mi, powiedziała że ja nic nie rozumiem i cyt „zapisuje wszystko w portalu, nie będę z tobą rozmawiać” i rozłączyła sie..
wybuchłam płaczem….
Skarga oficjalnie została złożona, czekam na przesłanie notatek które zostały napisane ( tych które na nie widzę). Powiem Wam że chyba nikt nigdy mnie tak nie potraktował