Wczoraj, po powrocie do domu, nie miałam już sił żeby pisać jak było.
Dr W. nie był zadowolony, gdy usłyszał o antykoncepcji i wyciszaniu jajników - powiedział, że z jego doświadczeń wynika, że tym sposobem, przy niskiej rezerwie jajnikowej, niestety uzyskujemy jeszcze - o średnio 2 komórki - mniej (co przy 6/8 pęcherzykach antralnych już ma znaczenie), a i ilość gonadotropin, które należy wówczas podać podczas stymulacji jest bardzo wysoka, a reakcja jajników nie zawsze jest współmierna do zastosowanej ilości.
Zrobił usg - nie ma już żadnej torbieli, więc to sukces i powiedział, że wygląda to lepiej niż się spodziewał.
Już wczoraj kazał odstawić antykoncepcję, a zamiast tego na 5 dni włączyć estrofem (co ma spowodować obniżenie fsh w końcowej fazie tego cyklu). Kolejna wizyta w poniedziałek - zobaczymy wówczas jak wygląda obraz usg i jeśli wszystko będzie ok, od poniedziałku rozpoczniemy stymulację - na początek letrozolem, a później włączając gonadotropiny.
Trochę mnie ta wizyta uspokoiła, bo jednak obawy krążące po mojej głowie nie dawały spokoju. Mam poczucie, że mogę zaufać temu lekarzowi (czy słusznie, czy nie - czas pokaże).