Nie próbowałam, ale mam takie tetry to w sumie mogę spróbować
Ja tam nie wiem, czy ze wszystkimi dziećmi dużo można
wybraliśmy się dziś do arboretum. Kiedy wychodziliśmy z domu, Kuba miał zaspokojone 100% potrzeb i miał super humor, był też niedługo po drzemce. Drogi mamy ok. 20 km i zasnął w samochodzie. Już po wyjściu z auta Kuba zaczął marudzić, znalazłam ławkę i dałam jeść. Długo nie trwało i znów zaczął marudzić. Dałam jeść drugi raz. Chodziliśmy po tym arboretum nie dłużej niż 2 godziny. Część tego czasu książę był niesiony, bo popłakiwał. Próbowaliśmy go ułożyć na brzuszku, ale nic z tego. Zasnął na wyjściu
zrobiliśmy więc jeszcze rundkę, ale trzeba było jechać, po drodze szybka wizyta w maku, dziecko rozpłakało się wniebogłosy...
zmieniliśmy pieluchę, w drodze krzyki, postój na stacji paliw, znów pierś... już niezadowolonego ale niekrzyczącego dowieźliśmy do domu. W domu radość. Odpuściliśmy kąpiel, dziecko do spania.
Nie było nas w domu jakieś 4 godziny. Więc ja się pytam, drogie koleżanki - jak wy to robicie, te podróże po 200 km?
I te przerwy w jedzeniu po 3 - 4 godziny?