Hej dziewczyny.
Kubuś lepiej, leczenie działa ale jeszcze zostaniemy kilka dni w szpitalu, to choróbsko cofa się powoli. Mamy też takie fale, np. saturacja była super kilkadziesiąt godzin i nagle robi się średnia, tak że w tej chwili jesteśmy pod tlenem i tak do rana. Możecie sobie wyobrazić, jaki to "komfort" utrzymać dziecko w wąsikach, pomimo że przyklejone mają tendencję do zsuwania się. Boję się w takich chwilach zasnąć. A w ciągu dnia nie mam za bardzo opcji drzemki, Kuba poczuł się chyba lepiej, więc jest bardziej aktywny i spać nie chce, wisi na piersi, dziś wieczór był też okrutnie marudny, była straszna drama. Krzyczał tak, jakby świat miał się skończyć. Może paradoksalnie był głodny... bo przez ostatni tydzień miał mniejszy apetyt, pisałam tu kilka dni temu o swoim problemie z nadmiarem mleka. Ciało się dostosowuje, więc być może chwilowo mam niedobór - bo twardnienie piersi ustało zanim wczoraj Kuba się na mnie zaczął wieszać.
Poruszyłyście wątek ubranek... No więc ja jestem do bólu praktyczna. Myślałam, że będę miała ochotę Kubę ubierać jak laleczkę, ale życie szybko zweryfikowało moje wyobrażenia. Mam niektóre śliczne ciuszki, ale z uwagi na dość jeszcze intensywne ulewanie i to, że Kuba dużo jest na rękach, stawiam na pajace. Skarpetki i spodenki nie pasują mi do koncepcji, raz spróbowałam bluzy i spodenek i strasznie mnie to irytowało, bluzeczka się podciągała, plecki i brzuszek wciąż na wierzchu.. a pajac jest mega wygodny, do przebierania i noszenia, tu w szpitalu to już w ogóle jak ciągle ktoś chce dziecko oglądać. A że większość ciuszków mam używanych, to też nie są aż tak piękne, jak by człowiek okiem wyobraźni to widział, bo trochę sprane, trochę skulkowane. Jestem zbyt zmęczona moim macierzyństwem, żeby pozwolić wygrać zmysłowi estetycznemu z wygodą. Czasem tylko mam strzał i wybieram coś uroczego.